Wycieczka bez celu

Łódź, 10-11 lipca 2015 r.

(relacja)

relacje z innych imprez


powrót

Tym razem wyruszam bez ustalonej drogi przejazdu. Celem wycieczki nie jest odwidzenie konkretnych miejsc ale przejechanie minimum 600 km w ciągu 48 godzin czyli uzyskanie kwalifikacji do maratonu Góry MRDP . Mam szczęście po fali upałów przychodzi ochłodzenie. Temperatura 10-20 stopni jest optymalną do jazdy rowerem, szczególnie na tak dużym dystansie. Pewną przeszkodą w zupełnie dowolnym układaniu trasy jest za to silny zachodni wiatr 30-40 km/godz. W tych warunkach trzeba tak jechać by w miarę możliwości uniknąć jazdy pod wiatr, szczególnie podczas powrotu do domu.

Na początek wybieram kierunek południowy i nie przeszkadzający szczególnie mocno wiatr boczny. W ten sposób znanymi bocznymi mijam górę Kamieńsk i docieram nad Wartę. Na liczniku pojawia się pierwsza 100-ka.

Mijam, Częstochowę i wykręcam na wschód. Długi odcinek jazdy ze sprzyjającym wiatrem. Drogi wojewódzkie. Mijam Koniecpol, Włoszczową (200 km). Powoli wykręcam na południowy-wschód. Wiatr w dalszym ciągu sprzyjający. Mijam Końskie, Przysuchę. Nowe Miasto nad Pilicą osiągam już po zmroku. Zaliczam 300 km czyli tą łatwiejszą część trasy. Czas na chwilę odpoczynku i dużą porcję makaronu. Szybko wskakuję na rower. Jadąc nie zauważyłem, że zrobiło się już bardzo zimno.

12 godz. - 260 km.

Zaliczam Białą Rawską, kończą się oczywiste drogi. Jedna z tych którą wybieram nieoczekiwanie kończy się. Nie ma jej na mapie, nie ma w GPS-ie, nie ma w terenie. Czuję się jak na rajdzie na orientację. Nie - wracać nie będę. Jadę dalej kiepską leśną drogą. Przebijam się pokręconymi drogami Puszczy Bolimowskiej, opłotkami mijam Skierniewice.


Bolimów. Wykręcam na północ. Dopiero teraz doceniam siłę wiatru. Teraz średnia prędkość oscyluje wokół wartości 15 km/godz. Mijam Nieborów. Od pewnego czasu robi się coraz jaśniej. Pomimo tego w końcu dopada mnie senny kryzys. Z drzemki na łące za krzakami budzi mnie przejeżdżający samochodem tubylec. Chce sprawdzić czy leżące obok drogi "zwłoki" jeszcze żyją. Brawo za czujność. No cóż ruszam dalej.

24 godz. - 446 km., czas jazdy 21:56, średnia 20,3 km/godz.

Mijam Łowicz, Piątek. Wiatr ani na chwilę nie chce ustąpić. Chwila oddechu gdy skręcam na południe. Ozorków. Jedzie mi się całkiem dobrze - czyżby wiatr nieco zelżał. Prognozy jednak się sprawdziły. Czas na modyfikacje trasy, tak by uzyskać pożądaną jej długość. Pomimo przeciwnego wiatru w dalszym ciągu jadę na zachód. Najbliższy cel to Uniejów. 100 km pod wiatr wystarczy na dzisiaj. Jadę wzdłuż Warty na południe. Mijam zalew Jeziorsko. Od celu dzieli mnie zaledwie 70 km.


Chociaż wiatr wieje w plecy to najtrudniejszy etap podróży. Słońce zaczyna mocno przygrzewać. Zwalczam kolejne kryzysy. Odliczam każdy pokonany kilometr. Dużo jadę na stojąco. Kombinuję jak pojechać by dołożyć brakujące kilka kilometrów. Kilkanaście kilometrów skutecznie rywalizuję ze sportowo wyglądającym młodzieńcem. Wreszcie jestem w Łodzi. Jeszcze kilometr kluczenia po osiedlu i na liczniku pojawia się upragnione 600.

Wyprawa przez 5 województw, 20 powiatów i kilkadziesiąt gmin zakończona. Przez cały czas obok myśli: "jechać, jechać, jechać" co jest oczywiste, prześladowała mnie inna nie mniej oczywista "jeść, jeść, jeść". O tym drugim nawet przez chwilę nie można przecież zapomnieć. Trudno wymienić co zjadłem podczas trasy. Cały ekwipunek wiozłem ze sobą. Łatwiej policzyć ilość pochłoniętych płynów. Przy panującej temperaturze wystarczyło 8 litrów.


Start: piątek - 10.07, godz.8:25
Meta: sobota - 11.07, godz. 17:27
Czas trasy - 33:02


Łódź, dn.12.07.2015r.


Krzysztof Wiktorowski (wiki)
e-mail: wiki256@gmail.com


powrót