Nocny wyścig na orientację


Wielkopolska Szybka Setka

Skoki, 18-20 lipca 2008 r.


relacje z innych imprez


powrót

wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony organizatora Klubu Sportowego HADES - http://hkshades.fla.pl/

.

Nietypowy termin (środek lata), nietypowa pora rozgrywania (noc) i wreszcie nietypowa (obowiązkowa) kolejność zaliczania punktów powodują, że bez wahania zgłaszam swój udział w imprezie. Najwięcej wątpliwości wzbudza narzucona "z góry" trasa. Pojawiają się obawy, że zamiast jechać własnym tempem i samodzielnie poszukiwać punktów kontrolnych, wezmę udział w nocnym wyścigu na orientację i będę po prostu jechał za tymi, którzy "wiedzą lepiej".

Krótkie przemówienie burmistrza na rynku miejscowości Skoki, każdy z uczestników otrzymuje mapę i po kilku minutach ruszamy za prowadzącym radiowozem. Mijamy tory kolejowe i rozpoczyna się "wyścig", szybkość wzrasta do 30-40 km/godz. Po kilku kilometrach zjazd w polną drogę, las. Skręcam w przecinkę i zaczynam realizować własny wariant zaliczenia PK1 (być może to był błąd?). Chwila zawahania sprawia, że czołówka odjeżdża i znika gdzieś z przodu w ciemnościach nocy.

Opuszczając punkt zaliczam - zupełnie bez potrzeby - leśniczówkę Chociszewko. Chwilę później spotykam Jankesa, jak na razie lepiej orientującego się w terenie. Podobnie jak ja wybrał leśną drogę przez Nadmłyn. Cel - najkrótszą trasą dotrzeć do Rejowca. Na chwilę zatrzymuję się na piaszczystej drodze w środku lasu - Jankes odjeżdża. Spotkam go dopiero kilkadziesiąt kilometrów dalej w jakże mi znanej sytuacji, z siodełkiem w ręku. - Nie, nie mam zapasowej śrubki (po co, przecież bez siodełka doskonale sobie radzę).

Nachodzą mnie chwile zwątpienia co do sensu włóczenia się w środku nocy po lesie, gdy wszyscy są już z pewnością gdzieś daleko z przodu. "Obwodnica" Rejowca, tory kolejowe i przede mną ukazują się dwie postacie: Wojtek i Karolina z Gdańska. Mam szczęście, na PK2 nie jestem sam, nie muszę zastanawiać się nad położeniem punktu, z wąwozu, gdzie punkt się znajduje, wyjeżdża właśnie jakiś biker. PK2 (dystans 21,0 km., godz. 23:10). Przede mną było tu już 15 osób.

Przejazd w kierunku PK3 wydaje się oczywisty. Wystarczy dokładnie pilnować niebieskiego a później zielonego szlaku. Do Głęboczka jadę bez większych problemów. Tu spotykam dwóch dobrze prezentujących się "wycinaków" - dlaczego tu a nie gdzieś w czubie imprezy? Nie trafiam na zielony szlak ale nie lubię się cofać. Jadę przypadkowymi drogami i przecinkami w wyznaczonym kierunku. Nie jest to najkrótszy, optymalny wariant ale w ten sposób również dotrę do asfaltowej drogi, której nie sposób przekroczyć niezauważalnie. Objeżdżam jezioro Karpnik i odnajduję sprytnie ukryty punkt kontrolny (przejezdna droga przy której był umieszczony skończyła się kilkadziesiąt metrów wcześniej). PK3 (37,5; 00:15).

W lesie się tego nie odczuwa ale pada deszcz i asfalt zlany jest wodą. Przede mną kolejny długi i bezproblemowy przebieg i rownie prosty nawigacyjnie punkt 4. Gdzieś po drodze spotykam Tomka Koniecznego z intrygującej swą nazwą Grupy Rowerowej Lipka. Razem pokonamy ponad 20 km. Wcześniej poznałem równie malowniczą nazwę Murowana Goślina, zapamiętaną z list startujących w maratonach na orientację i maratonach MTB. PK4 (55,6; 01:09).

Powrót do asfaltowej drogi i po kilkunastu kilometrów docieramy w okolice dość wrednie umieszczonego PK5 - skrzyżowanie przecinek. Przecinek jest nawet dość sporo. Niektóre pozarastane i niewidoczne w ciemnościach nocy. Pierwsze podejście kończy się odwrotem. Kolejne, przecinką ze skraju lasu powinno nas doprowadzić prościutko na punkt. Tak prosto wygląda to tylko na mapie. Przejezdna przecinka wkrótce kończy się. Przedzieramy się przez krzaki. Napotykamy bikerów którzy tak jak my, od innej strony szukają punktu. Kolejny nawrót i Tomek odnajduje ciąg dalszy naszej przecinki. PK (73,0; 2:10).

Powrót do asfaltu. Dopiero po kilkuset metrach do mojej świadomości dociera, że jadę na północ czyli w kierunku przeciwnym do miejsca położenia kolejnego punktu. Wpadka, która nie przystoi orientaliście, do którego przymierzają się bikerzy, których spotykam na trasie. Dopiero po powrocie do domu dowiaduję się dlaczego. Potwierdza się to o czym poinformował mnie (a w co nie uwierzyłem) jeden z uczestników, po dwóch maratonach znajduję się (chwilowo) na pierwszym miejscu w Pucharze Polski. Tak więc w WSS wystartowałem jako faworyt nawet sam o tym nie wiedząc.

Kiedy wykrywam swój błąd (może warto by zainwestować w obrotowy mapnik) bezpiecznie i bez zbędnych skrótów docieram na PK6, stanowiący jednocześnie półmetek imprezy. Tu dostaję nową mapę tego samego obszaru z zaznaczonymi na niej nowymi punktami kontrolnymi. PK6 (83,0; 2:40). Razem z bikerami odpoczywającymi na punkcie jestem już 11.

Szybkie zapoznanie z położeniem najbliższego punktu, uzupełnienie płynów w bidonach i w drogę - Nieszawa, Białężyn i poznane już wcześniej Uchorowo. Zjazd w kierunku niewielkiego lasu otaczającego "oczko wodne". Skręcam w odchodzącą na skraju lasu drogę. Po kilkuset metrach przedzieram się przez gęsty las. Gdzieś w tym miejscu musi być widoczne na mapie niewielkie zagłębienie wypełnione wodą. Na północnym jego skraju odnajdę punkt. Słyszę odgłos rozdzierającego się materiału. Zmagania flanelowej koszuli z krzakami kończy się porażką tej pierwszej.

Rezygnuję z obranego kierunku i wkrótce docieram do innej drogi, na mapie ukrytej pod czerwonym okręgiem oznaczającym położenie punktu. Tu napotykam już większą grupę uczestników. Nie daję za wygraną, zarządzam pozostawienie rowerów i wspólne poszukiwanie oczka wodnego. Na skraju drogi próbują zatrzymać mnie jeżynowe pędy (na metę wrócę zlany zastygłą już krwią). Przedzieram się w poprzek obszernej łąki pokrytej pokrzywami wymieszanymi z ostami. Wreszcie jest, widoczna z odległości kilkudziesięciu metrów odblaskowa pałeczka, powieszona obok lampionu i dziurkacza. Chwała organizatorom, bez tego udogodnienia poszukiwania wielu punktów trwałyby o wiele, wiele dłużej. Do powrotu na metę bez odpowiedzi pozostaje pytanie: Gdzie znajduje się poszukiwane oczko wodne? - Oczkiem była kiedyś - teraz porośnięta pokrzywami i ostami - łąka.

PK7 najsprawniej opuszcza Maciej Krawczyk. Gdzieś po drodze (może na PK8) dołącza do nas Michał Nowaczyk. W takim, przypadkowo dobranym składzie, pokonamy kilkadziesiąt kilometrów dzielących nas od mety i zaliczymy brakujące do kompletu punkty. Prosty dojazd w pobliże PK8 i dość sprawne odnalezienie lampionu sprytnie ukrytego w podmokłym wąwozie. Czy samodzielnie byłbym w stanie odnaleźć ten punkt tak szybko? PK8 (104,8; 3:55).

Przed nami ponad 20 km odcinek do kolejnego punktu kontrolnego. Pomimo zachmurzenia powoli kończy się krótka letnia noc. Jedziemy niemal bez zatrzymywania się. Gdy trafia się dłuższy odcinek równego asfaltu, przy pełnej szybkości wyjmuję mapę, przekręcam na drugą stronę i odpowiednio złożoną ponownie umieszczam w mapniku. Gdy przez dłuższy czas nie trafiam na taką okazję, robię dobrą minę udając, że wiem którędy mam jechać. Po krótkim poszukiwaniu PK9 zaliczony. Sprawnie docieramy do kolejnego PK10.

Przez Skoki, asfaltowymi drogami docieramy do punktu, w którym rozpoczynaliśmy drugi etap maratonu (PK6). Dla nas jest to teraz PK11. Mamy okazje porównać jak bezproblemowe jest odnalezienie tego punktu za dnia. Mijamy opuszczającą punkt prowadzącą czwórkę miejscowych zawodników. Na punkcie byli zaledwie 14 minut przed nami. Wydaje się tak mało na 150 km trasie i jednocześnie zbyt dużo by odrobić to na 20 kilometrowym odcinku dzielącym nas od mety.

Na mecie meldujemy się o godz. 7:11 czyli 9 godzin i 11 minut od startu. To zapewnia zajęcie nam miejsca 5-7. Z licznika odczytuję dystans 171,55 km. Œrednia szybkość wzrosła (z 17,5 km/godz. po nocnej jeździe) do 20,5 km/godz.

Po zakończeniu na moje i innych uczestników usta cisną się jedynie pochwały. Doskonała organizacja, dobrze przygotowana trasa. Ciekawy sposób na przeprowadzenie długiej rowerowej trasy na bardzo ograniczonym obszarze. Wbrew obawom, impreza nie przekształciła się w "nocny wyścig na orientację" ale to już nie zasługa Orgów a stosunkowo niewielkiej ilości startujących.

Na koniec kilka uwag, które mogą sprawić, że za rok może być jeszcze ciekawiej. 1. więcej punktów kontrolnych, 2. utrzymanie nocnego charakteru imprezy, 3. wydłużenie dystansu (by zatrzymać wszystkich uczestników do czasu oficjalnego zakończenia), 4. sensowne też wydaje się wprowadzenie dowolnej kolejności zaliczania punktów kontrolnych - chociaż tu bym się nie upierał, 5. zgłoszenie maratonu do cyklu imprez Pucharu Polski.


Statystyka trasy:

Dystans: 171,55 km
Czas trasy: 9 godz. 10 min.
Czas jazdy: 8 godz. 21 min.
Prędkość średnia: 20,52 km/godz.
Prędkość maks.: 45,3 km/godz.
Miejsce - 5-7


Krzysztof Wiktorowski (wiki) - nr 75
e-mail: wiki@bg.umed.lodz.pl

powrót