Dlaczego październik jest tylko raz w roku !?!

Jesienne P.O.R.N.O Październikowy Okolicznościowy Rajd Na Orientację - Ksawerów 26.10.2013 r.

relacje z innych imprez


powrót

Po ubiegłorocznej klęsce pogodowej przyszedł czas na polską złotą jesień i letnią pogodę z temperaturą 20 C. Na miejscu startu gromadzi się kilkadziesiąt osób chcących wziąć udział w doskonałej zabawie jaką jest rajd P.O.R.N.O. Są tu piesi i rowerzyści, kobiety i mężczyźni, dzieci, młodzież i osoby nieco starsze. Obok osób regularnie startujących i organizujących imprezy na orientację, ci którzy z takim sposobem spędzania wolnego czasu spotkają się po raz pierwszy.

Impreza różni się od klasycznych tego typu imprez. Na punktach kontrolnych nie będzie lampionów i perforatorów. Potwierdzeniem obecności na punktach kontrolnych nie będzie jedynie przedziurkowana karta startowa.

Na kilka minut przed startem każdy uczestnik otrzyma mapy obszaru na którym będziemy rywalizować z zaznaczonymi punktami kontrolnymi oraz znany bardziej z miejskiego Alleycata manifest. Tekst manifestu zawiera nieraz bardzo rozbudowane pytania na temat odwiedzanego miejsca. Odpowiedź na nie jest potwierdzenie obecności na punkcie. Tak więc poza odnalezieniem odpowiedniego miejsca w terenie trzeba ze zrozumieniem przeczytać otrzymany tekst i niejednokrotnie domyśleć się co „autor miał na myśli”. Że nie było to tak oczywiste świadczą zdarzające się wielu uczestnikom błędne odpowiedzi. W ten sposób i mnie również trafiło się niezaliczenie jednego z punktów na którym byłem . Na dwóch innych tylko obecność bardziej spostrzegawczych zawodników pozwoliło mi uniknąć błędów.

Piotrek proponuje wspólną jazdę. Mistrzowi orientacji nie wypada odmawiać. Po krótkiej dyskusji ustalamy kierunek jazdy. Chociaż zamierzałem rozpocząć od rzadziej rozrzuconych punktów na południu zgodnie z propozycją partnera ruszamy na północ. Na początek miła niespodzianka odległy zaledwie o kilkaset metrów od startu punkt pokrywa się z tym sprzed roku. Wtedy nie udało mi się go odnaleźć. Teraz prowadzi Piotr. Skręcamy w gruntową drogę. Prowadzimy rowery po ledwie wydeptanej ścieżce na nieużytkowanej zarośniętej łące. PK3 – Jaki jest kolor napisów na betonowej śluzie starej deszczowni od strony południowej. Oglądamy betonowy z każdej strony by ostatecznie wpisać – niebieski.

Kolejny „znany” punkt. Podobnie jak przed rokiem pod zabytkowy pałac podjeżdżam przez bramę posesji sąsiadującej od strony wschodniej. Z oddali widać interesujący nas budynek. PK2 –Pałac – podaj liczbę otworów okiennych na parterze od wschodu. Widząc okienko nad drzwiami, po chwili wahania wpisuję odpowiedź: 4(1 w drzwiach).

Na drodze w kierunku kolejnego miejsca na mapie pojawia się przeszkoda w postaci zamkniętego szlabanu. Chwilę zastanawiamy się co dalej . Mamy pecha, szlaban samoistnie podnosi się zachęcając do kontynuowania jazdy. Wjeżdżamy na zamknięty obszar. Kiedy utwardzona droga kończy się przedzieramy się przez coraz wyższe sięgające ramion i wyżej gęste chwaszczory. Gdy sukces wydaje się blisko zaczyna prześwitywać siatka ogradzająca teren od północy. Na powrót wydeptaną przed chwilą ścieżką nie mamy ochoty. Jeszcze kilkanaście metrów. Z trudem przerzucam rower ponad wysoką siatką. Po chwili jesteśmy już po właściwej, zewnętrznej stronie ogrodzenia wywołując uśmiech na twarzach Ania i Pawła nadjeżdżających gruntową drogą prowadzącą wzdłuż ogrodzenia. Za chwilę dotrzemy do ceglanych ruin, których w ubiegłym roku przy gęsto padającym śniegu nie byłem w stanie znaleźć. PK1 – Podaj pierwszą cyfrę numeru cegieł z ruin (na wysokości wzroku) od strony zachodniej. Już po chwili pojawiają się wątpliwości. Inną cegłę na wysokości swojego wzroku widzi Ania inną Paweł. Stawiamy na tą wyżej położoną. Odczytujemy cyfry 6-7. Po chwili dochodzimy do wniosku, że cegła jest odwrócona i jako włąściwą odpowiedź wpisujemy 4-9.

Bez problemu docieramy do starego, zniszczonego młyna nad Dobrzynką. Piotrek widzi jakiegoś czmychającego w popłochu szczura. W poszukiwaniu pułapki objeżdżam młyn z boku, później po schodkach docieramy do wnętrza. Wreszcie uważnie czytam pytanie. PK4 - Do łapania jakich zwierząt służy chwytacz przy wyjściu na rampę młyna. (str. PŁD). Dochodzimy w odpowiednie miejsce, do drzwi prowadzących na rampę. Chociaż jesteśmy dokładnie w miejscu określonym w manifeście niczego co można by określić jako „chwytacz zwierząt” nie ma. Pierwszy odpowiedź na pytanie dostrzega Paweł szybko opuszczając młyn. Po chwili małą karteczkę w żółtawym maskującym kolorze z napisem określającym, że w pomieszczeniu znajduje się „chwytacz gryzoni” znajduje Piotrek. Sam chyba nigdy nie wpadłbym na pomysł szukania pułapki na ścianie na wysokości wzroku.

Kilkaset metrów dalej znajduje się PK5. „Pechowo” znajduje się po przeciwnej stronie ogrodzonej drogi szybkiego ruchu - obwodnicy Pabianic. Przeszkodę pokonujemy widocznym w oddali wiaduktem. Polna droga. PK5 – Dokończ napis „Z.G. ……………..” z tablicy na zakręcie. Jest zakręt drogi. Jest tablica określająca właściciela terenu (której nie zapamiętałem) z informacją Wstęp wzbroniony. To, że ten łatwy punkt kontrolny jest źle zaznaczony na mapie nie ma teraz większego znaczenia. Większym problemem jest przedostanie się do kolejnego odległego o nieco ponad kilometr punktu.

Zjeżdżamy w kierunku łąk i przepływającej tam rzeczki. Brak jakiegokolwiek mostku uniemożliwia przeprawę. Wysokie brzegi i niewiadome dno zniechęca do pokonania przeszkody wpław. Piotrek i Ania postanawiają dostać się na zakazaną drogę. Piotrek proponuje jazdę wzdłuż rzeki w kierunku młyna i drogi, którą do niego dotarliśmy. Przejeżdżamy pod obwodnicą. Po chwili zamiast w miarę twardego podłoża przed nami pojawia się ledwie przedeptana w nadbrzeżnej trawie ścieżka. Omijamy jakieś rozlewiska by wreszcie osiągnąć twardy ląd nieopodal młyna. Mijamy nadjeżdżających z przeciwnej zawodników, pojawia się też pierwszy piechur.

Przejazd wiaduktem. Zastanawiam się, nad sposobem dotarcia do punktu. Czy jechać wzdłuż strumyka, czy zaatakować punkt od północy? Nie zauważam, że jadący do tej pory ze mną Piotrek zniknął, wybierając jeszcze inny południowy wariant. Zmieniam plany. Dojeżdżam do Łyszkowic i próbuję namierzyć drogę prowadzącą do położonego nad Nerem cmentarzyka. To co rok wcześniej było łatwizną teraz jest zadaniem nie do pokonania, nie odnajduję drogi, którą jechałem wtedy. W moje działania wkrada się chaos. Zamiast spokojnie odmierzyć odległość od pobliskiej drogi wybieram wariant jazdy wzdłuż rzeki Ner od zachodu. Z trudem pokonuję niewielki odcinek wzdłuż granicy pól i łąk dzielący mnie od celu. PK7 – Podaj 4 daty z pionowej tablicy na cmentarzu. Właściwą tablicę odnalazłem już rok temu teraz wystarczy przepisać widniejące na niej daty.

Wracam (tym razem najkrótszą drogą) do Łyszkowic. Odmierzam się do polnej drogi prowadzącej do punktu. Nie dojeżdżam do południowego skraju lasku i tracę czas na niepotrzebne poszukiwania czegoś co było na wyciągnięcie ręki. PK6 – Teren zalesiony – ile szczebli ma drabina punktu obserwacyjnego (chyba było 7).

Opuszczam pechowe dla mnie tereny. Mijam Chocianowice i uliczkami Rudy Pabianickiej próbuję dotrzeć do mijanego ranem sklepu. Tu czeka mnie zadanie specjalne. PK20 – Od „Daru Teściowej” jedź ul. Długą tam gdzie rów przydrożny skręca w teren gdzie niegdyś ścigały się konie. Ujrzysz krzewy obsypane mnogo owocem. Zerwij 2 garście tego owocu i przywieź na metę. Odnajduję odległy o kilkaset metrów zakręt rowu. Na najbliższym drzewie widzę pojedyncze owoce głogu (czyżby „obsypane mnogo owocem” krzewy zostały dokumentnie ogołocone z owoców). Chowam kilka czerwonych kuleczek do kieszeni i ruszam dalej. Garście innych owoców zobaczę dopiero na mecie.

Ruszam w kierunku lasu porastającego Popioły. Uliczka Dolina Szwajcarska przy której znajduje się poszukiwany obiekt nie jest szczególnie trudna do odnalezienia. Przed ogrodzeniem posesji z „barakiem” pomalowanym w ochronne wojskowe kolory zebrała się już grupka rowerzystów. PK9 – Domek szwajcarskiego komandosa. Na którą stronę świata wychodzą drzwi wychodka. Z kompasem na ręce nawet przez chwilę nie muszę zastanawiać się, że jest to kierunek północny.

Mniej pewnie zmierzam w kolejnego punktu na trasie. Mam szczęście odnajduje się Piotrek – mój dotychczasowy przewodnik. Złą wiadomością jest fakt, że on ma już zaliczony jeden punkt więcej. Bez problemu odnajdujemy właściwą posesję. PK13 – Podaj liczbę uli. Kolorowe ule mnożą się w oczach, chowają za siebie. Wielokrotnie powtarzam ich liczenie otrzymując wyniki od 23 do 25. Œrednia z obliczeń i prawidłowy wynik to liczba 24.

Ponieważ wielokrotnie jeździłem po tym terenie wydaje mi się, że znam teren i wiem jak dotrzeć do celu. Nie patrząc na mapę prowadzę. Wszystko się zgadza, poza tym, że teraz szukamy innego mostka na przepływającym tu Nerze. Błąd nie jest duży więc po chwili jesteśmy na miejscu. PK11 – Jaki kolor mają barierki na mostku? Podaj kolor żerdzi drewnianych, do których przymocowana jest ta barierka. Pytanie jest dwuczęściowe. Odpowiedź w obu przypadkach to kolor niebieski. Inny biały kolor mają jedynie metalowe słupki.

Szybko ruszam dalej Zjeżdżam w boczną uliczkę. PK10 – Ile pasów lustrzanych ma na sobie niebieski dom? …. „. „Niebieski dom” poznajemy po umieszczonych na nim lustrzanych pasach. Jakże inny to kolor od tego spotkanego na mijanym kilka minut wcześniej mostku.

Dalsza instrukcja jest bardzo precyzyjna i szczegółowa. PK10 - … Od lustrzanego domku pojedź na wschód drogą wśród pól. Jedź tą drogą aż po prawej stronie wypatrzysz ruiny ceglane wśród drzew. Idź w stronę ruin. Idź za strzałką. Na oknie cegły i pusta flaszka. Spójrz w górę i trochę w prawo. Jaki czerwony napis widzisz nad tym co było drzwiami. Bez problemu jedziemy znaną mi polną drogą. Bez problemu odnajdujemy poznane wcześniej ruiny domu. Bez problemu odczytujemy jedyny wewnątrz domu czerwony napis. Dopiero opuszczając ruiny widzimy pieczołowicie ułożoną w trawie ceglaną strzałkę.

Po chwili nie patrząc na mapę skręcam w kierunku istniejącej tu jeszcze niedawno żwirowni. Tym razem jazda na pamięć nie kończy się kolejną wpadką. PK12 – Stawy nad nimi pagórek. Podaj gatunek dwóch najwyższych roślin rosnących na wzgórzu. Wejdź na pagórek. Ile widzisz toni wodnych niby połączonych, lecz szuwarami lub groblami rozdzielonych? Wjeżdżamy na żwirową górkę. Odpowiedź na pierwsze pytanie jest oczywista. Jedynymi wyróżniającymi się „wzrostem” rośliny to 2 brzozy. Wyodrębnienie „niby podzielonych” toni wodnych wymaga chwili namysłu. Trochę bez przekonania z jednolitej tafli wody wyodrębniamy 3 tonie.

Tu nasze wspólne z Piotrkiem drogi się „rozchodzą” tzn. rozjeżdżają. Na początek muszę zaliczyć ominięta wcześniej siedzibę gminy, punkt który on zaliczył od północny czyli jadąc od „Daru Teściowej”. PK8 – Podaj liczbę kondygnacji budynku, w którym znajduje się Urząd Gminy. Ilu piętrowy może być budynek gminny znajdujący się w Gadce Starej? Próbuję zgadywać – 1-2 piętra a może to budynek parterowy. Widok 4 piętrowego budynku wywołuje moje zdumienie. Wpisuję odpowiedź 5.

Zaliczenie PK8 w tym momencie sprawia, że kolejność odwiedzania pozostałych punktów staje się oczywista: PK14-15-16-19-18-17. Problemem staje się szybko upływający czas. Sytuacja staje się nieco nerwowa. Na zaliczenia rzadziej położonych na mapie 6 punktów pozostało nieco mniej niż 2 godziny, wkrótce już tylko 1,5 wreszcie poniżej godziny. Asfaltami docieram w pobliże PK14 – Narożnik ogrodzenia. Jaka roślina porasta ten narożnik? Jeszcze kilkaset metrów polnej drogi i jestem na miejscu. Pozostałości zaschniętych czarnych owoców rozstrzygają, że jest to dzikie wino (a nie np. winogrono).

Linijką odmierzam odległość jaka dzieli mnie od dróżki odchodzącej do żwirowni. Skręcam w widoczną na mapie, zarastającą trawą drogę. Omijam stojącą w poprzek drogi bramę. PK15 – Podaj liczbę wpisaną w ramce w jasnobrązowym kontenerze znajdującym się w nieczynnej części żwirowni. Po chwili tuż przy drodze ukazuje się bezpański barak. Pomimo, że punkt na mapie zaznaczony jest ok. 100 metrów dalej na zachód, to kolor się zgadza. Wchodzę do środka i bezskutecznie przeglądam każdy fragment ścian, spoglądam na sufit i podłogę tego pomieszczenia – bezskutecznie. Po chwili nadciągają posiłki. Ponownie uważnie przeszukujemy barak razem z Michałem. Wreszcie decydujemy się odnaleźć ten „właściwy” kontener w miejscu w którym powinien się znajdować. Rozległy widok na żwirownię nie pozostawia złudzeń, innej budowli na tym terenie nie znajdziemy. Wracamy do punktu wyjścia. Z patowej sytuacji wybawia nas Mateusz, który stając w nieistniejących drzwiach pomieszczenia dostrzega delikatny wykonany ołówkiem napis w równie delikatnie nakreślonej ramce – 2013.

Kolejnym celem jest stary ewangelicki cmentarz. Miejsce jakich wiele można spotkać w okolicach Łodzi. Wyróżniający się z otaczających go pól kwadrat gruntu porośniętego krzakami i drzewami widoczny jest już z daleka. PK16 – Podaj liczbę tablic pionowo ustawionych na zachodnim skraju cmentarza na wprost krzyża. Odnalezienie zachodniego skraju nie jest problemem. Poszukiwania krzyża nie są już tak oczywiste. Wreszcie gdy widzę 3 pionowe płyty odnajduję też oparty o drzewo metalowy czarny krzyż.

Sprawnie opuszczam cmentarz by odwiedzić pomnik poległych w lesie Molenda. Drogę przy którym powinien znajdować miejsce pamięci pokonywałem wielokrotnie ale w mojej pamięci nie pojawia się żaden obraz miejsca takiego. Sytuację utrudnia fakt, że teraz drogę przecina budowana trasa szybkiego ruchu. Dla pewności obszar poszukiwań namierzam od przeciwnej strony czyli od drogi do Rzgowa. Las jest tu dość rzadki więc i nagrobek widoczny jest już z daleka. PK19 – miejsce pamięci poległych. Podaj liczbę poległych patriotów. Zgodnie z napisem na płycie było ich 22.

Czasu pozostaje jedynie tyle by szybko pokonać leśną drogę, równie szybko odnaleźć kolejny punkt kontrolny i w ostatniej chwili zdążyć na metę. Miejsce, które mam odszukać znajduję się nad strumykiem przepływającym przez Rydzynki. Porzucam rower tuż obok mostu przy drodze i ruszam na poszukiwania. PK18 – meander strumienia. Podaj kolor metalowej furtki znajdującej się przy strumieniu. W pobliżu mostu żadnej furtki nie znajduję. Ruszam wzdłuż strumienia, przez łąki zarośnięte wysoką, teraz uschniętą roślinnością. Z daleka dostrzegam furtkę pokrytą jedynie ochronną warstwą farby. Dla mnie kolor jest to odcień koloru brązowego, organizator za prawidłowy uznaje kolor czerwony (a może było odwrotnie?). To tylko taki mały (kolejny tego dnia) przykład kłopotów mężczyzn przy określaniu koloru.

Czas rajdu nieubłaganie zmierza ku końcowi. Na powrót do bazy pozostało zalewie pół godziny, do pokonania niecałe 10 km. Chociaż ostatni punkt będę mijał w niewielkiej odległości, nie podejmę ryzyka wiążącego się z jego zaliczeniem i możliwym spóźnieniem. Równa asfaltowa droga, lekki powiew z tyłu, rozpędzam się do 25-30 km/godz. rozmyślając o PK17 – Podaj liczbę ścian ambony na cieku wodnym. Nasuwającą się odpowiedzią są 3 ściany. Zgadywać czy pozostawić rubrykę przy PK17 pustą? Decyzję ułatwia brak zgubionego na ostatnim punkcie długopisu.

Melduję się na mecie na 10 minut przed limitem. Pokonany dystans 65,6 km przy kilku istotnych błędach potwierdza, że kolejność zaliczania punktów niewiele odbiegała od optymalnej 60 km trasy. Szybciej i bezbłędnie trasę pokonał jedynie Piotrek. A 3/4 podium zajmować będzie jak ktoś zauważył klan Banaszkiewiczów – Ania, Paweł i Piotrek.

Kilkadziesiąt pokonanych kilometrów nie było dla mnie szczególnie męczące. Najtrudniejsza próba dla organizmu odpiero przede mną. Każdy uczestnik wracający na metę częstowany jest przepysznym żurkiem. Dolewki mile widziane. Jest chleb ze smalcem. Za chwilę zapłonie ognisko, do wyboru pieczona kiełbasa a może kaszanka? Dla mnie (łasucha na słodycze) być może ważniejszym składnikiem menu są ogromne (i ogromnie smaczne) drożdżowe placki. Mógłbym je pochłaniać bez końca. Mógłbym – ale organizm się buntuje. Ostrożnie dorzucam kolejne kawałki. O wieczornej kolacji mogę jedynie pomarzyć. I jak tu mówić, że sport to zdrowie. Jak to pogodzić z twierdzeniami, że sport pozwala zrzucić zbędne kilogramy. Ta impreza z pewnością do „zdrowych” i odchudzających nie należała.

Wspaniała trasa, pomysłowe punkty i pogoda, która tym razem nie zawiodła. Już z niecierpliwością czekam na kolejną edycję „porno imprezy”. Jedyne co odczuwam to żal dlaczego październik jest tylko raz w roku!!!.

Statystyka:

Czas trasy: 3:50
Czas jazdy: 3:15
Dystans: 65,6 km
Prędkość średnia: 20,12 km/godz.
Prędkość maksymalna: 40,28 km/godz.

Łódź, 2013 r.

Krzysztof Wiktorowski (wiki)
e-mail: wiki256@gmail.com


powrót