Jesienne P.O.R.N.O Październikowy Okolicznościowy Rajd Na Orientację - Ksawerów 27.10.2012 r.
relacje z innych imprez
Najczarniejsze prognozy jakie można było oglądać w serwisie meteo już od środy sprawdzają się w 100%. Po przebudzeniu się widzę za oknem sypiący dość obficie śnieg. Pomimo wielokrotnych startów w grudniowej Nocnej Masakrze gorszej pogody na jazdę rowerem nie potrafię sobie nawet wyobrazić. Silny wiatr, sypiący przez cały czas śnieg i temperatura wahająca się między +0,1 a +0,5 C.
Doświadczenia z zimowych startów pomagają w wyborze optymalnego ubioru. Na SPD-y zakładam neoprenowe ochraniacze. Najbardziej wrażliwe miejsce mojej osobowości czyli kolana będą chroniły wciągnięte na dżinsy, wbrew ich pierwotnemu zastosowaniu, czyli powyżej kolan nieprzemakalne i nie przepuszczające wiatru stuptuty. Górną połowę ciała osłaniać będzie warstwa złożona z termoaktywnej koszuli, flanelki, polaru oraz cienkiej kurtki chroniącej przed wiatrem i słabo przed wilgocią. Na ręce zakładam cienkie (zbyt cienkie) polarowe rękawiczki.
Tak wyposażony wyruszam na miejsce zbiórki. Silny tylny wiatr powoduje, że szybko i bezboleśnie pokonuję 20 km dzielące mnie od startu. Ten "spacerek" pozwoli skorygować ubiór na czas pokonywania trasy. Jest na tyle ciepło, że polar pozostanie w bazie rajdu. Wielki baner na działce informuje, że tu będzie PORNO. W garażu zgromadziło się już kilka osób, to oznacza jedno, ten rajd odbędzie się mimo sprzyjającej pozostaniu w domu pogody.
Mapy i manifesty z opisem punktów rozdane. Próbuję uporządkować to co widzę przed oczyma. Blisko połowa z 24 punktów kontrolnych jest gęsto rozmieszczona w Ksawerowie i najbliższej okolicy - to ukłon w kierunku początkujących bikerów. Pozostałe rozrzucone rzadko i nieraz w dużej odległości od bazy - dla tych, którym marzy się zaliczenie całej trasy. Na pokonanie całej podobno ok. 50 km trasy mamy nieprzekraczalny czas 4 godzin.
Ruszając na trasę mijam spóźnionego na start Pawła Banaszkiewicza, jeszcze później zjawi się jego brat Piotrek. Jadę w kierunku najbliższego PK20, jest tam jakaś betonowa płyta obok starego zbiornika wodnego. Zabudowane pobocze ulicy nie pozwala na szybkie odnalezienie dojazdu, pozostawię go na później. Kolejny ksawerowski punkt PK24 - mam tu znaleźć najbardziej egzotyczne zwierzę i podać ich liczbę. Na drodze do prawdopodobnego miejsca w którym znajdę odpowiedź na te pytania, ośrodka charytatywnego, dwie tablice - teren prywatny i zakaz wejścia. Nie zamierzam naruszać prywatności tego miejsca więc jadę dalej.
Więcej szczęścia mam przy kolejnym punkcie. Chociaż na teren zagrodzonego parku pałacowego nie udaje mi się dostać, w okolice pałacu można się dostać wjeżdżając na teren sąsiadującego z nim internatu (na szczęście tu nie ma żadnych zakazów). Na wysokim parterze widzę 4 otwory, 3 z nich stanowią okna i to jest odpowiedź na pytanie zawarte w manifeście.
Pierwszy punkt zaliczony - by zostać sklasyfikowanym muszę odnaleźć jeszcze conajmniej dwa następne. Kolejne zadanie (PK16) jest banalnie proste. W narożniku osiedla, nielicznych w parterowym Ksawerowie bloków, znajduje się plac zabaw (a może przedszkole). Zjeżdżalnia w kształcie słonia jest w kolorze żółtym, to że słoń ma czerwony przedziałek nie było chyba pytaniem manifestu.
Jadę w kierunku położonego po przeciwnej stronie drogi PK14. Szukam ceglanej budowli, pierwszy numer cegły na wysokości wzroku wystarczy na zaliczenie kolejnego punktu. Sypiący w twarz śnieg nie ułatwia poszukiwań. Droga kończy się. ścieżką pomiędzy polami docieram do pobliskiej obwodnicy. Gdzie są poszukiwane cegły? Później okaże się, że jakieś ruiny musiałem jednak minąć nie zauważając ich. Odkrywa je jadący po moich śladach Paweł. Ja nie mam ochoty na dalsze poszukiwania tego punktu. Zawracam drogą w kierunku Pabianic. Nie widząc jakiegokolwiek dojazdu do miejsca zaznaczonego na mapie rezygnuję z zaliczenia PK15 na obrzeżach Ksawerowa.
W ten sposób odwiedzając 6 "punktów dla początkujących", w moim manifeście mogę zamieścić jedynie 2 odpowiedzi. Miasta nie są moją najmocniejszą stroną nawet wtedy gdy podczas maratonów na orientację muszę przez nie tylko przejechać. Ruszam w teren czyli tą przyjemniejszą dla mnie część trasy.
Silny wiatr i nasiąknięte wodą rękawiczki sprawiają, że zaczynają drętwieć mi palce. Staram się na przemian zwijać je w piąstkę i chować pod kurtkę. Żałuję, że w moim ekwipunku zabrakło bardziej zimowych rękawic. Odcinek jazdy z wiatrem sprawia, że krążenie stopniowo wraca do rąk, rozgrzewam się jazdą i problemy z marznącymi palcami mijają bezpowrotnie.
Po chwili wahania odnajduję odpowiedni zjazd w kierunku "lasu" transformatorów. Bez przekonania spisuję cały tekst "110/220 v Pabianice" znajdujący się pod napisem stacja elektroenergetyczna. Czy tak brzmi nazwa stacji? Czy takiej odpowiedzi spodziewa się Bartolomeo, organizator imprezy?
Na chwilę wjeżdżam na przedmieścia Pabianic, by opuścić je kolejną drogą - ulicą Ryptułowicką. Bliżej nieokreślona skala mapy sprawia, że licznik stanowi jedynie orientacyjną pomoc. Przez cały czas trzeba liczyć na intuicję i pilną obserwację mijanego terenu. Pomocne okazują się być naniesione na mapę linie energetyczne. Po minięciu jednej z nich skręcam w zaśnieżoną polną drogę prowadzącą w kierunku płynącej po prawej stronie rzeczki. Przede mną PK21 - punkt i pytanie które lubię "najbardziej"- Policz ile desek znajduje się na kładce przez rzekę.
Pierwsza niezbędna w panujących warunkach czynność to odśnieżenie kładki. Butem rzeźbię kilkumetrowej długości rowek w ok. 7 cm warstwie śniegu. Wracając liczę skrupulatnie każdą deskę. Otrzymuję wynik 109 desek. Ponieważ nie jestem pewien policzonych dziesiątek powtarzam czynność liczenia jeszcze raz. Wynik 118 również mnie nie satysfakcjonuje. Tu nie ma miejsca na błędy, pomyłka w liczeniu chociażby o 1 spowoduje, że cały wysiłek pójdzie na marne. Trzeci, jak się okaże, prawidłowy wynik 119 desek wpisuję do manifestu.
Bez problemu docieram do zabytkowego ceglanego młyna. Przez niemal kolejną godzinę (ze względu na groźbę rozpłynięcia się manifestu punkty zapamiętuję i wpisuję hurtem pod napotkanymi wiatami) zastanawiam się nad odpowiedzią o ilość kondygnacji dwupiętrowego budynku. Wreszcie decyduję się na wpisanie odpowiedzi "3 i piwnice". Zgaduję, że budynek stojący na zboczu takowe piwnice musi posiadać.
Wizyta w mijanym wcześniej wielokrotnie kościele w Górce Pabianickiej potwierdza, że w dzwonnicy znajdują się 3 dzwony (PK22). Rzut oka na zegarek (1,5 godziny od startu) sprawia, że rezygnuję z leżącego tak jakby na uboczu za Piątkowiskiem i odległego o ponad 5 km PK23. Przy panujących dzisiaj warunkach zaliczenie pozostałych 23 punktów kontrolnych powinno zapewnić całkiem przyzwoity wynik.
Główną drogą mknę w kierunku Porszewic. Jeden z mijających mnie TIR-ów spryskuje mnie zimną, mokrą mazią pokrywającą jezdnie. Skręcam w nieznaną mi dróżkę, jadę do, nie oczekiwanych w takim miejscu, blisko stuletnich budynków. Jakiego koloru okiennice ma jeden z nich? Odpowiedź na tak postawione pytanie nie jest jednoznaczna. Odnajduję jedyną chatę z okiennicami i
od zachodu okiennice w kolorze zielonym i jasnobrązowym, od południa jasnobrązowe a od wschodu ciemnobrązowe. Wśród 3 barw wpisanych do manifestu znajduje się spodziewana przez organizatora zieleń (PK8).
Wracam na asfalt i nieco okrężną drogą docieram do pomnika przyrody - stojącego w tym miejscu od zawsze czyli od kilkuset lat dębu. Na drzewie obok odczytuję literkę "K" - to PK9 w Okołowicach.
Teraz szybką prostą drogą do oczyszczalni ścieków. W jakich godzinach czynna jest w niedzielę? Na bramie kompostowni informacja "w niedzielę nieczynne". Jadę sprawdzić sąsiednią bramę. Kiedy przecieram wiszącą tam tablicę brama jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczyna się otwierać. Nie mam zamiaru zwiedzać terenu oczyszczalni więc wpisuję informację z sąsiedniej siostrzanej bramy. (PK10).
Po chwili jestem już na stacji w Lublinku. Po krótkich poszukiwaniach odczytuję godzinę o której odjeżdża jedyny zatrzymujący się tu pociąg do Ostrowia Wielkopolskiego (PK6).
Przy lepszej pogodzie próbowałbym jechać najkrótszą drogą wzdłuż torów, licząc, że uda się pokonać rozpadający się most na Nerze. Teraz jadę dłuższą ale asfaltową drogą po pozostałych 2 bokach trójkąta. Nad przepływającą w tym miejscu Dobrzynką żadnego osiedla nie widzę ale tworzony tu park nosi nazwę Parku Osiedlowego nad Nerem. Tak brzmi odpowiedź potwierdzającą pobyt na PK7. Teraz czekają mnie poszukiwania kapliczki w Łaskowicach (obecnie wchłoniętych przez Łódź) i dwa punkty nad Nerem. Jadę polną drogą w kierunku Neru. Skręcam w kierunku zaznaczonego na wschód od drogi starego cmentarza. Po kilkuset metrach jazdy wzdłuż rzeki zostawiam rower i rozpoczynam poszukiwania na porośniętych drzewami nadrzecznych zboczach. Bezskutecznie. Kiedy zrezygnowany zawracam, w oko wpada mi różniąca się od sąsiadujących łagodnych zboczy stroma skarpa. To musi być wytwór ludzkiej działalności. Wdrapuję się w górę. Najpierw widzę pozostałość ogrodzenia, później jedyną w miarę wyprostowaną tablicę. Z odkurzonej "pionowej" tablicy odczytuję 4 daty (PK2). Przede mną to miejsce odwiedzili startujący w rajdzie piechurzy. Znajdujący się niemal obok drogi którą tu przybyłem cmentarz na mapie zaznaczony jest o 100-150 metrów dalej.
Wracam do Łaskowic. Wybierając w miarę suche fragmenty zalanego wodą asfaltu niezbyt starannie wypatruję ukrytej między drzewami kapliczki i mijam ją niepostrzeżenie. Wracać nie mam już ochoty. Przede mną kolejny cel i kolejny punkt na brzegu Neru. Skręcam w pierwszą polną drogę po minięciu linii energetycznych. Później koryguję kierunek poruszania przedzierając się na skos przez pola, łąki i nieużytki pokryte mokrym śniegiem. Wreszcie jest jakaś ścieżka, mostek, drzewo i biało-czerwona tablica. Zaraz, zaraz ale napisy miały być w kolorze niebieskim. Kiedy podchodzę bliżej ukazuje się niewielki niebieski napis. Okazuje się, że nie tylko przy czytaniu zawieranych umów najważniejsze jest to co napisane drobną czcionką. Napis PORNO potwierdza, że jestem we właściwym miejscu czyli na PK17.
Wąską ale wyraźną ścieżynką wracam w kierunku opuszczonego niedawno asfaltu. Przykra niespodzianka, ścieżka kończy przed bramą ogrodzonej posesji. Jeżeli nawet pokonam przeszkodę znajdę się na terenie prywatnym z perspektywą pokonania kolejnego solidniejszego ogrodzenia od strony ulicy.
Posuwam się wzdłuż płotów oddzielających mnie od cywilizacji. Przedzieram się przez wysokie trawy, zdziczałe sady z nadzieją na znalezienie jakiejś luki w zwartej w tym miejscu zabudowy. Luka jest, to wąska niezabudowana działka. Niestety ale od ulicy dzieli mnie płot z siatki. Zatrzymuję się bezradny. Nie mam szans by podnieść na wysokość prawie 2 metrów i przerzucić na drugą stronę ciężki oblepiony mokrym śniegiem rower. Z beznadziejnej wydawałoby się sytuacji ratuje mnie przymknięta jedynie brama. Przeciskam się przez szparę na jaką udało mi się uchylić przeszkodę.
Wracam do cywilizacji, w planach pozostaje odwiedzenie 3 kolejnych punktów: tajemniczego obszaru na obrzeżach Rudy Pabianickiej - PK18 (poźniej dowiem się, że to tereny dawnego toru wyścigów konnych), położonego na terenie miasta PK12 i jednego z najdalej położonych punktów w okolicach gospodarstwa ogrodniczego Gorzkiewiczów w Gospodarzu.
Mimowolne spojrzenie na zegarek i wszelkie dalsze plany stają się nieaktualne. Z niedowierzaniem przecieram oczy widząc, że do zakończenia rajdu pozostało niewiele ponad pół godziny. Na starcie wydawało mi się, że 4 godziny to zbyt duży limit czasu na pokonanie nawet całej trasy Jedyne co mogę zrobić w tej sytuacji to jak najszybciej wrócić do bazy.
Po pokonaniu 42 km zjeżdżam do bazy. Nieco później przyjdzie czas na ogłoszenie wyników. Na 13 punktów wpisanych do manifestu mam 12 prawidłowych odpowiedzi (50% trasy), jak się okaże jest to dzisiaj najlepszy wynik.
Teraz przychodzi czas na regenerację. Dostaję gorącą herbatę, gorący żurek. Po chwili jest już gotowa kiełbasa z grila. Pochłaniam je na przemian z przepysznymi ciastami. Pomimo założenia ciepłego polaru, wokół płonącego ogniska jest mi chłodniej niż podczas pokonywania trasy. Jedyną golizną potwierdzającą nazwę imprezy są ogrzewane w ciepełku ogniska stopy. Na więcej golizny żaden z panów nie da się namówić.
Łódź, 2012 r.