(relacja)
Otwock - miejsce doskonale znane cyklomaniakom z maratonów MTB cyklu Mazowia. Ja zamierzam zgłębić okolice Otwocka a ściśle tereny Mazowieckiego Parku Krajobrazowego nieco dokładniej poszukując 15 ukrytych tu punktów kontrolnych. Rywalizował w tym będę z miejscowymi - znającymi teren - bikerami a sprawy nie będzie wcale ułatwiała czarno-biała mapa w nieco nieporęcznym formacie A3 i niezbyt wygodnej skali 1:50.000.
Chwilę przed startem rozdanie map. W czasie gdy inni obmyślają już kolejność zaliczania punktów ja próbuję wepchnąć mapę do mapnika. Po chwili wszyscy zaczynają się rozjeżdżać niemal we wszystkie strony świata. Za kim i w jakim kierunku powinienem jechać? Decyduję się jechać ze znajomymi z W-wy. Jedziemy na południe od miasta a ja dopiero w trakcie jazdy dowiaduję się, który z punktów zaatakujemy na początek. Po wpisaniu daty umieszczonej na przydrożnej kapliczce i potwierdzonej na kolejnej już tej właściwej na skrzyżowaniu dróg, musimy wrócić na północ. Powoli wzrok przyzwyczaja się do widoku czarno białych linii a ja zaczynam orientować się gdzie się znajduję i gdzie mam jechać dalej. Aby zaliczyć kolejne punkty jedziemy na północ w górę mapy. Prosta droga i zaliczone PK13 i PK7.
Dalej też nie powinno być problemu. 2 km przez las i zaliczymy PK8. Rzeczywistość jest mniej różowa. Zbyt wcześnie skręcamy z asfaltu w lewo (na zachód) i nieco klucząc leśnymi drogami odnajdujemy się obok hitlerowskich bunkrów. No cóż, może nie była to najkrótsza droga do punktu kontrolnego ale przynajmniej teraz wiemy gdzie jesteśmy. PK8 zaliczony.
Gdzieś przed PK8 z przerażeniem stwierdzam, że moja karta startowa z opisem punktów gdzieś "wyfrunęła". Mam dwa wyjścia wrócić kilka kilometrów w jej poszukiwaniu lub jechać dalej. Jadę. Narażam się co prawda na DNS ale w końcu ważniejsze jest pokonanie całej trasy a nie miejsce na mecie. Teraz punkty i czas ich osiągnięcia będę opisywał na odwrocie mapy. Jednocześnie z "dobrowolnego" staję się "przymusowym" towarzyszem Roberta, z którym już w ubiegłym roku pokonałem całą trasę wolborskiego Bikeorienta. Wola walki nieco przygasa.
Bezproblemowa droga w kierunku PK14. Nasza trasa coraz bardziej przypomina wysoką odwróconą literę "N". Nie był to najszczęśliwszy wybór zaliczania punktów. W czasie 1 godz. i 40 min. pokonujemy 29,5 km, zaliczamy pięć PK a do optymalnej trasy dokładamy, jak przypuszczam, dużo ponad 5 km.
Dalsza trasa przestaje być wariantowa. Jedziemy od jednego do kolejnego najbliższego punktu (no chyba, że błąd w nawigacji przestawi oczywistą kolejność). Zwiedzamy lasy (jest ich tu zadziwiająco dużo) odwiedzamy bagienka, wiszące mostki, ruiny budowli, zamknięty szpital, czy po prostu skrzyżowania dróg. Czasami musimy decydować się czy jechać szybko równym asfaltem czy skrótem przez las ale - być może - piaszczystą drogą. Samoobsługowe punkty w różnych wariantach od klasycznych opisowych rodem z Alleycata po symbole zaznaczone sprayem znajdują się w miejscach które nie nastręczają kłopotów z odnalezieniem.
Żeby nie było zbyt pięknie zaczyna padać deszcz. Po kilkukrotnym wyjęciu z koszulki, mapa zmienia się w rozmokłą szmatę. Powoli rozpływają się punkty zaznaczone na mapie rozpuszczającym się pod wpływem wody mazakiem. Zagłębienia w asfalcie wypełniają się wodą.
Szczęśliwie do zaliczenia pozostały ostatnie 2 punkty i najtrudniejszy odcinek maratonu czyli powrót na metę. Odnalezienie zaznaczonego na mapie miejsca nad Świdrem (to miejscowa rzeka) w ponad 40 tysięcznym położonym wśród lasów miasteczku przerasta moje siły psychiczne. Pozostawiam zamierzającego pożywić się i chwilę odpocząć Roberta na ostatnim na trasie punkcie kontrolnym i ruszam w pogoń za miejscowym zawodnikiem, który dopiero co opuścił to miejsce. W spacerowym tempie docieram na metę.
Od startu minęło 4 godz. 17 min.To wystarcza do zajęcia miejsca na początku drugiej dziesiątki wśród ok. 30 startujących zawodników. Najlepszy z nich zrobił to w czasie 1 godz. 20 min szybciej pokonując przy tym zaledwie 60 km. Maraton kończy ognisko nad malowniczymi brzegami Świdra połączone z pieczeniem kiełbasy.
Impreza warta polecenia zarówno ze względu na organizację, wybór punktów i interesujące tereny Parku Krajobrazowego. Jedynym zastrzeżeniem może być fakt, że od czasu gdy zgłosiłem swój start w imprezie dystans tego "długodystansowego" - jak się okazało - tylko z nazwy maratonu zmniejszyła się z pierwotnie planowanego 100 przez 80 do niewiele przekraczającego 60 km. Oczywiście żeby z równymi szansami powalczyć z miejscowymi bikerami o jak najlepszą pozycję przydałaby się kolorowa nie czarno-biała mapa. Być może z taką właśnie mapą wrócę tu za rok.
Kolejność zaliczania PK: 5, 13, 7, 8, 14, 12, 15, 9, 3, 11, 6, 2, 10, 4, 1
czas trasy: 4 godz. 17 min.
czas jazdy: 3 godz. 35 min.
dystans: 75,1
średnia: 20,9 km/godz.
max.: 42,6 km/godz.