.

OrientAkcja ed.16

Historia błędów i wypaczeń


OrientAkcja 16, Plichtów, 8 października 2022 r.

(relacja)

relacje z innych imprez


powrót


fot. Orientakcja, własne
Orientakcja - rajd który zdaje się towarzyszyć nam od zawsze - swoje początki miał zaledwie 8 lat temu w Konstantynowie Łódzkim. Później trasa rajdu oddalała się w nieco dalsze rejony Ziemi Łódzkiej i konieczny był dojazd koleją czy samochodem. W tym roku ponownie miał zawitać w okolice Łodzi z bazą w nowym Centrum Kultury i Ekologii w Plichtowie. Tu w tym roku była również baza maratonów "Gravel po łódzku" i "Gravel po Łodzi". Terenem zawodów będą Wzniesienia Łódzkie czyli najciekawsze rejony w okolicy miasta. Mam szczęście, mieszkam po właściwej stronie metropolii więc 15 kilometrów dzielących mnie od bazy mogę pokonać rowerem w ramach rozgrzewki.

Kiedy wyjeżdżam z domu jeszcze jest ciemno, a słońce powoli pnie się w górę. Kiedy jestem na miejscu rozjaśnia się i zapowiada piękny pogodny dzień. Rejestracja. Rozmowy ze znajomymi. Lektura umieszczonych na karcie startowej opisów punktów kontrolnych. W oczy rzuca się niewiele mówiący "kikut na płaskiej górce". Ileż to płaskich szczytów dawało mi się wcześniej we znaki. Wreszcie mapy rozdane. Większość punktów znajduje się na wschód od miasta sięgając Brzezin, Rogowa i Koluszek. Szybko wybieram kierunek jazdy oraz z grubsza określam kolejność zaliczania punktów kontrolnych łącząc je na mapie prowizoryczną linią.


Przed startem - fot. orientakcja.pl


Start: 8:30. Niemal zaraz po komendzie start ruszam w kierunku pierwszego wybranego punktu. Przede mną jeden z dłuższych w okolicach Łodzi asfaltowych podjazdów. Staram się opanować to, co na początku jazdy jest najtrudniejsze czyli skorelować to co widzę na mapie z tym mijanym terenie. Czy mijana poprzeczna droga jest rzeczywiście tą którą widzę na mapie? Jedyny pewny element krajobrazu - linia wysokiego napięcia - ułatwia to zadanie. Po kolejnych kilkuset metrach pewnie skręcam w drogę prowadzącą w kierunku punktu. Asfalt kończy się, a idąca zakosem gruntowa droga doprowadzi mnie do niewysokiego ale rozległego wzniesienia. Mija mnie kilka pierwszych osób z grupy pościgowej. To dobrze. Nie muszę sam szukać odpowiedniego drzewa na porośniętym lasem wzgórzu. PK04 (godz.8:46) - Kikut na płaskiej górce.

Do asfaltowej drogi zjeżdżamy "na krechę" po zarastającej krzakami ścieżce. W drodze na kolejny punkt dołączam do Wojtka, z którym pokonywałem trasę Korno i dawno nie widzianego Marcina Owczarka. Jedziemy znanymi ale ostatnio rzadko eksploatowanymi przeze mnie drogami. Sam punkt ukryty jest gdzieś w środku niewielkiego lasu. Zostawiamy rowery kilkanaście metrów od skraju lasu i zaczynamy czesać las w poszukiwaniu właściwego parowu, a następnie właściwego drzewa. Ktoś jest tu przed nami co ułatwia szybkie odnalezienie celu. PK01 (8:56) - Dąb w parowie. Przedziurkowana karta to połowa sukcesu. No bo: Gdzie jest mój rower? Szczęśliwie nie pozostał daleko. Po chwili wracam do drogi i mogę jechać dalej.


Przed startem - fot. orientakcja.pl


Jedziemy wzdłuż lasu drogą znaną z lutowego maratonu Gravel po Łodzi. Do rozwiązania pozostaje jedynie kwestia jak z asfaltowej drogi w miejscowości Ługi przedostać się na drugą stronę płynącej równolegle Strugi Dobieszowskiej. Nigdy aż tak dogłębnie nie eksplorowałem tych terenów. Ścieżka obok OSP prowadzi prosto nad rzekę. Uczucie ulgi powoduje widok przerzuconej na drugi brzeg kładki. Przejechać po niej raczej bym nie próbował ale pozwala suchą nogą przedostać się na przeciwległy brzeg. Jedno z drzew tuż obok prowadzącej wzdłuż rzeki ścieżki jest tym, którego poszukujemy. PK03 (9:10) - Zakręt strumienia.

Wszystkie trzy punkty znajdujące się na wschód od bazy zaliczone. Teraz jedziemy w kierunku dwóch punktów ukrytych w Lesie Janinowskim. Asfaltowe drogi. Przekraczamy nitkę omijającej miasto autostrady A1. Z dawnych czasów pamiętam, że jadąc wzdłuż miedzy pomiędzy polami, po kilkuset metrach można było dotrzeć na skraj lasu. To były rzeczywiście dawne czasy. Odkąd startuję w ultramaratonach, na krótkie przejażdżki po najbliższej okolicy brakuje czasu. Pozornie znajome tereny mocno się zmieniły. Obok nowych asfaltowych dróg są i takie, które od tego czasu nieużywane zarosły lasem lub zmieniły się w błotniste trakty. Również i tu nie wszystko się zgadza. Zamiast miedzy jest świeżo zaorane pole. Częściowo jadąc, częściowo prowadząc rowery omijamy przeszkodę. Las. Kiedyś dobra szutrówka w poprzek lasu nieco straciła na swojej jakości. Plątanina oznaczających leśne dróżki linii wzmaga czujność. Marcin bez zastanowienia doprowadza nas "od tyłu" do prawie metrowej wysokości pnia obok leśnej drogi. PK10 (9:36) - Pieniek przy drodze.

Czujności zupełnie zabrakło przy poszukiwaniu kolejnego punktu. Z dawnej szutrówki skręcamy w boczne drogi. Prowadzimy rowery wzdłuż ogrodzonego młodnika. Skraj lasu. Gdzie jest poszukiwane źródło? Po chwili dołączają Patryk i Mariusz oraz inni bikerzy. Obszar poszukiwań poszerza się. Jeeest!!! Skrupulatnie przeszukujemy z każdej strony obszerne źródlisko. Bez skutku. Niewątpliwie jesteśmy przy widniejącym w opisie źródle ale jakiegokolwiek śladu po punkcie brak. Wojtek dzwoni do Michała - budowniczego trasy. To byłoby zbyt proste gdyby nam powiedział gdzie popełniamy błąd.

Niby wszystko się zgadza. Zródło na skraju lasu. Tylko dlaczego pola są na północy a las na południu a nie odwrotnie. Jak się bardzo chce nawet to można wytłumaczyć, chociażby tym, że mapa może być nieaktualna. Po kolejnej nieudanej próbie odłączam się od grupy poszukiwaczy. Jeżeli teraz nie znajdę punktu to przestanę go szukać i pojadę prosto na następny. Wyjeżdżam z lasu i doznaję olśnienia. Dokładniejsze spojrzenie na mapę wyjaśnia zagadkę. Kilkaset metrów od miejsca poszukiwań znajduje się inny (właściwie zorientowany) przeciwległy skraj lasu. To tam znajduje się drugie konkurencyjne, właściwe źródło. Krzyczę do krążącego po lesie Tomka Stefaniaka i jadę (prowadzę rower) najkrótszą drogą na skraj lasu. W tym samym czasie Patryk i Mariusz samodzielnie odkryli błąd, więc po krótkich poszukiwaniach wspólnie odnajdujemy punkt. PK25 (10:30) - Zródło. Wojtek i Marcin odnaleźli punkt i opuścili las nieco wcześniej. Sami, a może jednak z podpowiedzią organizatora odkrywając błąd. Analiza śladu wskazuje że jadąc bezbłędnie, na punkt dotarłbym o godz. 9:47, czyli ponad 40 minut wcześniej (na załączonym śladzie widać jedynie jak przemieszczałem się z rowerem, a nie piesze poszkiwania).


PK25 - Zródło (1. mylne źródło, 2. olśnienie)


Najkrótszą drogą przez pola jedziemy w kierunku Dąbrówki Dużej. Polna droga porastająca kępkami trawy, średnio nadaje się do jazdy grawelem. Na prowadzących obok, ubitych rolniczym sprzętem koleinach, czuję się jak na najlepszej jakości asfalcie. Najbliższym celem jest punkt znajdujący się po drugiej stronie prowadzącej przez Dąbrówkę Wielką szosy. Próba znalezienia najkrótszej ścieżki w kierunku punktu nie udaje się. Pobocze zarastają krzaki, a dalej jest prawdopodobnie (jak większość na tym terenie) rzeczka o bagnistych brzegach. Objeżdżamy wredny teren, a odszukanie punktu jest już tylko formalnością. PK20 (10:51) - Skraj lasu.

Przed nami okolice Brzezin i porośnięta lasami dolina Mrożycy. Przebijając się pomiędzy pagórkami Wzniesień Łódzkich, rzeka płynie tu głęboką doliną. Strome brzegi rzeki są doskonałym miejscem na zbudowanie wymagającej trasy w kolarstwie górskim MTB. Gdy byłem młod(sz)y brałem nawet udział w dwóch z edycji rozgrywanych tu zawodów (zob. Brzeziny 2006)

Wracając do Orientakcji. Punkt znajduje się na jednym ze wzniesień na skraju rzecznej doliny. Skręcamy w jedną z pierwszych wąskich ścieżek prowadzącą zboczem wzniesienia. Ta droga na pewno nie doprowadzi nas do punktu. Zjeżdżamy do punktu wyjścia. Jedziemy w górę znajdującym się dalej czerwonym szlakiem. Skręcamy w las. Przez chwilę kręcimy się bezradnie by stwierdzić, że to nie jest właściwa leśna droga i za bardzo oddaliliśmy się od rzeki. Może to nie jest najlepsze wyjście ale przedzieramy przez porośnięty krzakami las we właściwym (mamy taką nadzieję) kierunku. Pierwsza mijana leśna droga nie jest tą właściwą. Brniemy dalej w górę i w dół. Szczęście w końcu nam sprzyja, bo bez zbędnych poszukiwań trafiamy na właściwe miejsce. Brak perforatora sprawia, że robimy "pamiątkowe" zdjęcie potwierdzające obecność na punkcie. PK09 (11:47) - Górka.


potwierdzenie obecność na punkcie


Za nami kolejna wielka wtopa. Bezbłędnie odnajdując punkt powinniśmy się na nim zameldować o godz. 11:08 czyli prawie 40 minut wcześniej. Pozorna "łatwość" punktu uśpiła potrzebną w urozmaiconym leśnym terenie czujność. Koledzy nie odmierzyli pokonanej odległości. To, że nie miałem licznika wcale mnie nie usprawiedliwia. Wystarczyła nawet pobieżna obserwacja terenu, by do godnego początkujących orientalistów błędu nie dopuścić.


PK09 (11:47) - Górka


Przed nami dużo łatwiejszy teren. Brak większych leśnych skupisk sprawi, że punktów nie da się tak dokładnie jak dotychczas ukryć. Wspinamy się po upierdliwym zboczu doliny. Dalej powinno być już bardziej płasko. Łagodny zjazd i remontowana droga przez pola. Właśnie pojawił się na niej, jeszcze nie zaznaczony na zaktualizowanej przez Michała mapie, asfalt. Szybki zjazd polną drogą w szeroką dolinkę między polami. Podnoszę kartę startową, która wyrywa się z uchwytu jadącego przede mną Mariusza. Jedyne większe drzewo iglaste na porośniętym trawą nieużytku jest tym właściwym. PK15 (12:02) - Samotne drzewo iglaste.

Był szalony zjazd kiepską rolniczą drogą. By najkrótszą trasą dotrzeć do kolejnego punktu trzeba będzie ten sam odcinek pokonać w przeciwnym kierunku. Nie te nogi i nie ten wiek. Męczę się mocno, starając się za bardzo nie pozostać z tyłu za moimi kolegami. Przecinamy asfaltową drogę, którą tu dotarliśmy, polną drogą docieramy do lasu. Gdzieś tu w pobliżu musi być punktu. Tym razem intuicja mnie nie zawodzi. Skręcam we właściwą odnogę płytkiego zagłębienia. Głośno krzyczę do kolegów którzy wybrali inny wariant poszukiwań. PK11 (12:15) - Zakręt płytkiego parowu.

Jak dotrzeć do kolejnego, położonego dalej na północ punktu? Jadąc sam pewnie wybrałbym dłuższy objazd przez Syberię. Koledzy na rowerach MTB z szerokimi oponami preferują skróty. Z asfaltowej drogi skręcamy w kierunku położonego kilkadziesiąt metrów dalej gospodarstwa. Z ulgą przyjmuję fakt, że nie będziemy musieli się przedostawać przez ogrodzone podwórko. Dróżka omija zabudowania ale wkrótce kończy się. Trudno odnaleźć w terenie zaznaczonych na mapie kreskami dróg. Po prostu ich nie ma. Istniejąca jeszcze nie tak dawno sieć dróg prowadzących od każdego zabudowania przez pola, wraz z pojawieniem się ciężkiego rolniczego sprzętu zniknęła.

Jedziemy po w miarę twardych koleinach odciśniętych przez rolnicze pojazdy. Chyba nawet kilka razy prowadzimy rowery. Wreszcie docieramy do widocznego z oddali lasku. Odpoczywający zawodnicy wskazują gdzie się znajduje i jak nie przedzierając się przez krzaki dotrzeć do punktu. PK18 (12:35) - Ruiny ambony.

Droga przez pola. Pokonujemy most na kolejnej "łódzkiej" rzece Mrodze. Dość oczywisty dojazd doprowadza nas do znajdującego się w pobliżu asfaltowej drogi charakterystycznego ukształtowania terenu. Punkt prawdopodobnie był na tyle łatwy i zrobiony "na szybko", że nie zdążył pozostawić w pamięci żadnego śladu. PK06 (12:54) - Rozwidlenie parowów.

Najkrótsza droga przez pola. Długi asfaltowy dojazd. Niesprzyjający wiatr. Wyczerpujące podjazdy odcisnęły swój ślad na mojej dyspozycji i sprawiają, że Patryk z Mariuszem coraz bardziej się oddalają. Teren jest na tyle łatwy, że cały czas kontroluję swoje położenie na mapie. Psychicznie przygotowuję się do samodzielnej jazdy i poszukiwania punktów. Kiedy zaczynam poszukiwania w jarach nad Mrogą, ze zdziwieniem widzę nadjeżdżających z tyłu kolegów. Jak oni to zrobili? Czyżby postój przed sklepem, a może raczej nie do końca przemyślany "skrót" przez pola? Punkt o niewiele mówiącym opisie znajduje się nieco dalej niż zacząłem go szukać. Wjeżdżamy na koniec cypelka z rozległym widokiem na położony znacznie poniżej zbiornik na Mrodze. PK23 (13:18) - Skarpa między jarami.

Sytuacja zaczyna się powtarzać. Chociaż bardzo się staram nieustannie pozostaję nieco z tyłu. Zwykle mam jadących z przodu bikerów w zasięgu wzroku. O udziale w poszukiwaniach punktów mogę tylko pomarzyć. Wszystko mam już podane "na tacy". Sam nie wiem czy doganiam kolegów bo zwalniają w poszukiwaniu punktu, czy wręcz uznali mnie za przedstawiciela swojego stada i celowo czekają, nie chcąc zostawić mnie z tyłu. W tej sytuacji zaliczonego punktu jakoś nie kojarzę. PK12 (13:31) - Koniec dawnej bocznicy.

Nie ma dobrej opcji by zaliczyć leżący gdzieś nie po drodze PK8. Po zastanowieniu postanawiamy zaliczyć go właśnie teraz. Płynąca w głębokim wąwozie rzeka nie ułatwia jazdy. Przede mną stromy podjazd w rejonie Tworzyjanek. W okolice punktu jak zwykle od pewnego czasu dojeżdżam chwilę po prowadzących. Rowery porzucamy obok leśnej dróżki. Ruszamy na owocne poszukiwania i po chwili punkt jest nasz. PK08 (13:48) - Odnoga jaru.

Mam szczęście, nie zjechaliśmy aż nad samą rzekę. Powrót na otaczające rzekę wzniesienie nie będzie tak bolesny. Sprzyjający zachodni wiatr ułatwia jazdę. Tym razem przyjeżdżam na gotowe i z daleka widzę, przy którym drzewie zatrzymał się Patryk z Mariuszem. PK21 (14:03) - Brzoza przy skarpie wyrobiska.

Kolejny odcinek jazdy przez "gołe", nie porośnięte drzewami pola. Potężne drzewo w środku niewielkiego lasku wyróżnia się swoją wielkością i widoczne jest już z daleka podczas dojazdu. Krótka chwila na szybki posiłek. Korzystając z okazji chcę wymienić pusty już bidon na pełny, który wiozę w sakwie. Na usta cisną się nieprzyzwoite słowa. Sakwa jest mokra a niedostatecznie zakręcony bidon pusty. Czekają mnie ponad 3 godziny jazdy "na sucho". Nie wróży to niczego dobrego. PK22 (14:13) - Sędziwy dąb

Przed nami znajoma miejscowość Wierzchy. Kojarzę to miejsce z trasy Zimowej Watahy. Opis punktu nie zwiastuje czekających nas problemów. Z daleka obserwuję zawodnika wyjeżdżającego na gruntową drogę którą zjeżdżamy. Na skraju nieużytku widać nieliczne ślady opon poprzedników. W oddali widać brzozy, dużo brzóz. Podmokła łąka przegradza dalszy przejazd na wprost. Gdzieś w pobliżu znajdują się źródła (jednej z jej odnóg) rzeki Rawki, stanowiącej na całej swej długości rezerwat przyrody. Skręcamy w prawo, zwiedzamy ruiny gospodarstwa. To nie tu. Wracamy do głównej drogi. Ponownie wbijamy w wybraną początkowo drogę. Ktoś z nas wskazuje nas widoczną po lewej stronie myśliwską ambonę. Trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że myśliwi to wyjątkowo leniwi osobnicy. Tam musi być jakiś dojazd i jakaś droga. Są też jakieś brzozy. PK16 (14:42) - Kępa brzóz przy drodze. W porównaniu z poprzednimi wpadkami, tym razem straty są po prostu symboliczne. Podjeżdżając do ambony za pierwszym razem "zaoszczędzilibyśmy" raptem 15 minut.


PK16 (14:42) - Kępa brzóz przy drodze


Asfaltowa droga. Ścieżka poprowadzona przez las po dawnej linii kolejowej. Na jej przedłużeniu odnajdujemy kolejno kilka dołów. W tym trzecim, największym rośnie poszukiwane przez nas drzewo. Drzewo jest. Perforator jest. Tylko gdzie jest wisząca do tej pory na smyczy "niezniszczalna" karta startowa. Na potwierdzenie zaliczenia punktu perforuję krawędź mapy. Później będę robił fotki każdego z odwiedzonych punktów. Wracać kilka kilometrów w poszukiwaniu karty nie widzę najmniejszego sensu. PK13 (15:07) - Dół.

Do nieszczęścia jakie mnie spotkało podchodzę na spokojnie. Nie mam wielkiego parcia na wynik. Zdaję się na decyzję organizatora. Uzna mi wszystkie punkty które zaliczyłem jadąc w towarzystwie innych zawodników, albo tylko te które ma udokumentowane na mapie i zdjęciach a może jeden, którego ślad pozostał na krawędzi mapy?

Po zaliczeniu najdalej na wschód wysuniętego punktu obieramy kierunek powrotny. Przedmieścia Koluszek. Z ulgą przyjmuję decyzję by zatrzymać się na mijanej stacji paliw. Wszyscy mają już sucho w bidonach. Piję na full. Resztą uzupełniam bidon. Odzyskuję siły na tyle, by już nigdy nie pozostać daleko z tyłu. A może wszyscy jedziemy już wolniej. Trochę na wyczucie szukamy w lesie drzewa przy suchym rowie. Na tym terenia swój początek ma rzeka Piasecznica. PK27 (15:31) - Dąb przy cieku.

Z przykrością odnotowujemy, że do upływu limitu czasu pozostały jedynie dwie godziny. Na zaliczenie wszystkich punktów zabraknie czasu. Plan zaproponowany przez Patryka jest taki, że jedziemy najkrótszą drogą łączącą znajdujące się przy tak wybranej trasie punkty. Czujny przejazd przez miasto. Wiadukt w remoncie więc korzystamy z przejścia podziemnego pod torami. Niebo mocno zachmurzyło się więc w lesie jest już mocno ciemno. Potężna karpa na pierwszy rzut oka przypomina mi wbitą w zbocze parowu skałę. PK17 (16:02) - Karpa w parowie.

Skutecznie odradzam przejazd przez bród na Mrodze. Kiedyś prowadził tędy szlak pieszy, a do pokonania była kilkunastocentymetrowa tafla wody po równych betonowych płytach. Obecność bobrów zupełnie zmieniła tę sytuację (utworzone bajorko ma pewnie z pół metra głębokości). Jedziemy niewiele dłuższą drogą pokonując rzekę mostem drogowym. Punkt znajduje się w lesie Pustułka znanym głównie z dużego cmentarza wojennego z I Wojny Światowej. Na terenie Wzniesień Łódzkich odbywała się najkrwawsza bitwa I wojny światowej pomiędzy Armią Niemiecką i Armią Rosyjską w której zginęło ok.200.000 żołnierzy (zob. Cmentarze I wojny światowej). W dawnych czasach podmokła droga przez las Pustułka była niemal nieprzejezdna. Taka byłaby zapewne i teraz po większych opadach ale tych opadów ciągle brak. Obok punktu spotykamy Jarka (zaliczy całą trasę chociaż przekroczy limit) i kilku innych bikerów. PK26 (16:16) - Ambona.

Małczew to kolejne miejsce, kolejna pamiątka po trwających tu walkach. Tym razem punkt nie znajduje się na istniejącym tu cmentarzu (zbiorowej mogile) ale gdzieś obok przy źródłach rzeki Mrogi. Rowerzyści, którzy byli tu przed nami wskazują gdzie lampionu nie nie udało im się znaleźć więc obszar poszukiwań gwałtownie zmniejsza się. Do drzewa z punktem trafiamy niemal bez poszukiwań. PK14 (16:25) - Zródło.

Oczywisty i znany mi przejazd w kierunku wsi Polit. Wąwozy w niewielkim lesie to już dla mnie terra incognita. Dojazd wydaje się prosty. Dodatkowo w pewnej odległości od asfaltowej drogi, doskonale zaznaczony na gruntowej drodze przez licznych bikerów którzy zawitali tu przed nami (znajdujący blisko bazy punkt był odwiedzany również przez uczestników trasy Mega). Wewnątrz jaru już nic nie jest tak oczywiste. Ślady prowadzące na skraj jaru znajdują się niemal wszędzie. Dokładny pomiar odległości sprawia, że zatrzymujemy się we właściwym miejscu. Rozdzielamy się. Pytanie po której stronie jaru znajduje się nora szybko zostaje rozwiązane chociaż nie pamiętam który z nas trafił na właściwą stronę. PK19 (16:47) - Nora nad jarem.

Prognozy pogody niestety się potwierdzają. W oddali pojawiają się ciemne chmury. Gęstnieją i przesuwają się w naszą stronę. Zaczyna kropić. Chowam pod koszulą niezabezpieczoną przed deszczem mapę. Nie będę dalej udawał, jak niewielki jest mój wkład w odnajdywanie punktów. Teraz mogę tylko liczyć na zawodników z którymi pokonałem większość trasy. Jeszcze jest nadzieja, że jadąc na północ uda się uniknąć tego co najgorsze. W zapadających ciemnościach odnajdujemy ruiny gospodarstwa, a wewnątrz znajdujących się dalej murach odnajdujemy lampion. PK05 (17:02) - Ruina przybudówki.

Trochę okrężną drogą (by zaliczyć jeszcze jeden punkt) jedziemy do mety. Punkt znajduje się na drzewie rosnącym tuż obok drogi. Widok bikera właśnie wsiadającego na rower sprawia, że nie musimy się nawet zastanawiać (np. jak wygląda olcha i które to drzewo). PK02 (17:13) - Olcha przy drodze. Przy ulewnym deszczu zmierzamy do odległej o 2-3 km mety. Meta (17:23).

Kilkanaście minut brakło by przejechać trasę "na sucho" lub zaliczyć dodatkowe punkty. PK07 - Skraj nasypu, PK24 - Przepust, drzewo 10m E.

Kończymy z dorobkiem 25 z 27 punktów, co wystarcza by zająć 17 pozycję. Na zaliczenie całości wystarczyłoby dodatkowe 30 minut z ponad półtoragodzinnej wtopy. Organizator przyjął zapewnienie, że całą trasę pokonaliśmy razem i zaliczył mi wszystkie 25 odwiedzonych punktów. Wojtek z Marcinem z którymi zaliczałem początkowy odcinek trasy pojechali bardziej poprawnie, zaliczyli wszystkie punkty i uplasowali się na 3 miejscu. Zostali wyprzedzenie jedynie przez najlepszych zawodników walczących o zwycięstwo w Pucharze Polski - Radka i Pawła.

Statystyka:

Dystans - 130,3 km
Czas trasy - 8:54
Czas jazdy - 7:04
postoje 1:50 w tym piesze poszukiwanie punktów
Prędkość śr. - 18,5 km/godz.
Zaliczone punkty 25 z 27
Miejsce 17 z 45


wizualizacja przejazdu


trasa (bez punktów)


Krzysztof Wiktorowski (wiki)
e-mail: wiki256@gmail.com

powrót