.

OrientAkcja ed.15


Rawa Mazowiecka, 11 wrzesień 2021 r.

(relacja)

relacje z innych imprez


powrót


fot. Orientakcja
Po startach w kilku ultramaratonach czas na odrobienie zaległości w imprezach na orientację. Trzeba przyznać, że przestały być one priorytetem w moim rowerowym kalendarzu. Kolejna 15 już edycja OrientAkcji po dwóch latach wraca do Rawy Mazowieckiej czyli miasta, w którym odbyła się ta impreza 2 lata wcześniej. Nie ma obaw, że ponownie trafimy na znane już tereny. Tym razem będziemy penetrować tereny na północny-wschód od bazy.

Powtarzane "od zawsze" procedury. Rozdanie map "pod but". Na komendę odwracanie i analizowanie zaznaczonych na niej punktów. Start. Ustalenie kolejności zaliczania pierwszych kilkunastu punktów nie zajmuje mi dużo czasu, więc szybko mogę ruszyć na trasę. "Zbieranie" punktów zacznę od tych położonych na wschodniej części mapy.


przedstartowe rozmowy (Marcin) - fot. orientakcja.pl


Wyjazd z miasta wydaje się trywialną sprawą. Po chwili nie jestem już tego tak pewien. Trzeba zdać się na zawodników jadących przede mną. Jedziemy drogą prosto na wschód. Nie od tej strony zamierzałem zaliczać PK14 ale nie jest to jakaś duża wpadka. Zjeżdżam do lasu. Widok nadjeżdżających z przeciwnej strony bikerów nie pomaga w spokojnej nawigacji. Nie wiem, czy już zaliczyli czy dopiero zamierzają odnaleźć punkt kontrolny. Trochę kręcę się bezradnie. Wjeżdżam w drogę, która prowadzi w kierunku przecinki. Wracam nie odnajdując jej. Ponownie próbuję. Kiedy nie mam wątpliwości, że jestem we właściwym miejscu, przypominam sobie ostrzeżenia Michała z odprawy przed startem - "PK14 od zachodu zarośnięta przecinka ". Dopiero teraz w miejscu, w którym się zatrzymałem, na skraju wycinki widzę coś co przypomina zarośniętą drogę. Nie jest źle, jechać się nie da ale prowadzę rower bez problemu. Dojście do kilku innych punktów będzie dużo gorsze. Po zaledwie kilkudziesięciu metrach z daleka widzę lampion ukryty przed zawodnikami atakującymi punkt z właściwej strony. PK14 - Spróchniałe drzewo na wale (9:25).

Droga przez las, pola, znowu las. Nie ma ze sobą linijki więc muszę sobie radzić oceniając odległości na mapie tak "na oko". Jednocześnie uważnie obserwuję wszelkie charakterystyczne elementy otoczenia. Przy dokładnej mapie Compassu, dodatkowo aktualizowanej przez budowniczego trasy w okolicach punktów, ta metoda w zupełności wystarcza do odnalezienia większości punktów. Charakterystyczne skrzyżowanie leśnych dróg i rowery stojące na poboczu wskazują, że jestem we właściwym miejscu. Kilkadziesiąt metrów od drogi znajduję wąwóz, a nieco dalej jego rozwidlenie. PK12 - Nad rozwidleniem wąwozów (9:43).


Mapy pod butem - fot. orientakcja.pl


Miejscami piaszczysta droga prowadzi mnie w kierunku kolejnego punktu. Skręcam w polną drogę. Tu, w wielu miejscach, gruba warstwa piachu uniemożliwia jazdę. Opuszczam drogę i wzdłuż pola prowadzę rower prosto w kierunku wzniesienia. Jestem w tym miejscu w odpowiednim czasie. Widzę Marcina Witkowskiego wracającego do roweru po zaliczeniu punktu. Ta wskazówka pozwala bez wahania określić kierunek poszukiwań. Po chwili punkt jest mój. PK7 - Zakręt okopu na zboczu górki (10:06).

Zjeżdżam po północnym zboczu wzniesienia. Chociaż kieruję się w stronę drogi, nie udaje mi się do niej dotrzeć. Jadę wzdłuż plantacji, krzewów aronii. Stosunkowo twarde podłoże jest chyba lepsze od polnej (i pewnie w dalszym ciągu piaszczystej) drogi. Marcin zostaje daleko z tyłu, a ja doganiam dwóch innych zawodników. Asfaltowa droga. Czujnie kontroluję odległość i obserwuję teren. Udaje się, zjeżdżam we właściwą gruntową drogę na skraju lasu. Przed zakrętem drogi zatrzymuję się i bez roweru penetruję las. Bezbłędnie trafiam na odpowiedni skraj wyrobiska. PK17 - NW część wyrobiska (10:16).


No to start! - fot. orientakcja.pl


Rzadko używana droga wzdłuż sadów, piaski, asfalt. Dokładna obserwacja terenu, pozwala bez namysłu zjechać we właściwą dróżkę. Pomimo aktualizacji, wiele takich dróg prowadzących na punkt nie jest zaznaczonych na mapie. Widać, że organizator nie chce do końca psuć zabawy przy odnajdywaniu punktów. PK23 - Brzeg bagna (10:34)

Asfaltowy objazd jaki proponuje jeden z zawodników z którymi zaliczałem poprzedni punkt, nie wydaje się optymalnym wyjściem. Jedziemy najkrótszą drogą. Na początkowo przyzwoitej drodze pojawia się przeszkoda. Droga na długości kilkunastu metrów wypełniona jest wodą. Nic to. Jadę po wysokim poboczu. Jeszcze tylko końcówka. Skręcam na zalaną płytką warstwą wody łąkę. Błąd - nie łąka i nie płytko. Przednie koło wpada po ośkę w wypełnione wodą zagłębienie i zatrzymuje się. Nie chcę zgadywać co by było gdybym jechał szybciej. Nie ma wyjścia muszę podeprzeć się nogą, później drugą by opuścić niespodziewaną pułapkę. Moczę zawinięte do kolan spodnie. Jeszcze krótki fragment piaszczystej drogi i jest asfalt. Czas by precyzyjnie namierzyć ukryty w lesie punkt. Intuicja nie zawodzi punktu szukam po właściwej stronie leśnej dróżki, jakżeby inaczej - znowu nie zaznaczonej na mapie. To ten fragment rajdu, na którym mi jeszcze wszystko wychodzi. PK21 - Brzeg wyrobiska (10:52).

W kierunku kolejnego punktu jadę już tylko z Arkiem z Pabianic. Tym samym, którego spotykałem podczas wiosennej OA w Osjakowie. Wtedy zadziwił mnie jadąc w klapkach, a biegając po lesie w poszukiwaniu punktów na boso. Teraz na nogach ma porządne sięgające kostek "rowerowe" trampki. Jedziemy podobnym tempem i uzupełniamy się podczas namierzania punktów. Czego więcej można sobie życzyć? Żeby dotrzeć do oczekującego na nas punktu musimy wykonać trochę pokręcony objazd. Punkt jest dostępny tylko z jednej - zachodniej strony. To już podczas OA reguła, że trzeba zostawić rowery a pieszo odszukać odległy o co najmniej kilkadziesiąt metrów dalej lampion. PK22 - Zbocze parowu (11:14)

Mam sprecyzowany plan jak wyjechać z lasu i jak zaliczyć następny punkt. Chociaż znajduje się na północnym-zachodzie od miejsca w którym się znajdujemy najkrótszy, sensowny dojazd prowadzi od przeciwnej strony. W trakcie jazdy dostrzegam, że chwilowo nie będziemy musieli zjeżdżać z asfaltu, na którym się znaleźliśmy po opuszczeniu lasu. Wzdłuż drogi szybkiego ruchu dostrzegam inną słabo widoczną na mapie drogę. Wszystko co dobre musi się skończyć (przecież to nie impreza szosowa). Skręcamy w niezbyt często uczęszczaną leśną drogę. Po chwili spoglądając na kompas widzę, że jedziemy na północ. Wracamy do miejsca gdzie droga skręciła. Chociaż na wprost nie widać żadnych oznak użytkowania jestem przekonany, że tam musi być dalszy ciąg zaznaczone na mapie przecinki. Schodzę do płytkiego wąwozu. Przeskakuję przez ledwo sączący się strumyk. Ślady wskazują, że ktoś tu przed nami już szedł. Na przeciwległym skraju wąwozu ponownie pojawia się przecinka. Odliczam oszacowaną odległość, Arek liczy mijane przecinki. Tym razem nie było takiej potrzeby. Z przeciwnej strony nadjeżdża inny zawodnik. Charakterystyczny układ dróg na skrzyżowaniu upewnia nas którą dotrzeć do punktu. Tym razem rowerami docieramy w najbliższe otoczenie punktu. PK9 - Brzeg bagna (11:44)

Odnalezienie drzewa leżącego w pobliżu drogi nie stanowi orientacyjnego wyzwania. Las jest rzadki, nie porośnięty krzakami ani inną roślinnością. Drzewo widoczne z daleka. PK16 - Powalone drzewo (11:59). Odrobiny uwagi wymaga odnalezienie kolejnego celu. Rozmowa nie sprzyja właściwej koncentracji. Nie sprawdzam wskazań licznika, nie oceniam odległości od mostka. Zatrzymujemy się kilkanaście metrów od źródełka, a później szukamy go znacznie dalej. Wreszcie wracamy we właściwe miejsce. Wcześniej odnajduje punkt Bedziu, faworyt na krótszej trasie OA. PK3 - źródło (12:15).

Arek odwiedza sad obok którego przejeżdżamy. Jadę dalej sam i zatrzymuję się dopiero obok niewielkiego, otoczonego sadami lasu. Właściciele porzuconych przy polnej drodze jednośladów wskazują jak najlepiej dotrzeć do odległego o kilkadziesiąt metrów punktu. Zamiast przedzierać się najkrótszą drogą przez zarośnięty las, idę wzdłuż ogrodzenia. PK13 - Początek zachodniej odnogi jaru (12:31)

Ze wzniesienia na którym się znalazłem widzę owocowe drzewa rozciągające się aż po horyzont. Zaczynające się w tym miejscu sady ciągną się przez kilkadziesiąt kilometrów aż po Grójec i dalej nad Wisłę. Znalezienie wśród sadów odpowiedniego miejsca na umieszczenie punktu kontrolnego nie jest oczywiste. Lasy na kolejnym dopływie Rawki są takim właśnie miejscem. Zostawiamy rowery zbyt wcześnie, bo prawie na początku wąwozu i ruszamy na poszukiwania. Który odchodzący od wąwozu żleb jest właściwą jego odnogą? Wspinamy się po zboczu jednej z odnóg. Pomimo, że tu trzeba mieć "oczy dookoła głowy" podobnie jak i Arek nie zauważam przypiętego na przeciwnej stronie drzewa płaskiego lampionu. Ponownie się odwracam dopiero gdy jestem kilkanaście metrów wyżej. PK20 - Północna odnoga wąwozu (10m N od rozwidlenia) (12:48)

Wracając mijamy jadącego wąwozem Radka, pierwszego z napotkanych zawodników którzy wybrali przeciwny kierunek zaliczania punktów. Zaliczony punkt jest 12 z 24 punktów. Czyli po niecałych 4 godzinach rajdu jesteśmy na jego półmetku. Do upływu limitu czasu, czyli zakończenia imprezy pozostaje ponad 4,5 godziny. Osiągnięty wynik napawa optymizmem chociaż jeszcze nie gwarantuje zaliczenia trasy w całości. Przed nami stary cmentarz, czyli punkt wysunięty najbardziej na północ. Mój dobry czas już się skończył. Arek lepiej kontroluje mapę i to on doprowadza nas do położonej na zboczu wzniesienia ukrytej w lesie nekropolii. To chyba właściwy półmetek w którym spotkało się kilkunastu jadących w przeciwnych kierunkach rowerzystów. PK11 - Północne ogrodzenie cmentarza (13:06).

Krótki postój i uzupełnienie płynów w sklepie w pobliskiej wiosce. Czas na decyzję. Co dalej? Które punkty najpierw zaliczać i w jakiej kolejności? Punkty są tak rozrzucone, że żadna z opcji nie wydaje się być optymalna. Wspólnie stawiamy na dwa punkty znajdujące się na południu. Później wrócimy po leżący bardziej na północ PK1.

Arek pochodzi z Pabianic, więc rozmawiamy o zakończonym niedawno maratonie Wschód, w którym brało udział kilku pabianiczan. Arek potwierdza, że koledzy startujący w maratonie nie dorastają do pięt Sylwii, która ukończyła zawody w czołówce, jako 2 kobieta, zajmując kategorii open 21 pozycję. Rozmowa z jednej strony sprawia, że jedzie się łatwiej, z drugiej ... czy my nie powinniśmy tutaj skręcić? Odchodząca w bok polna droga, z przodu widoczny szczyt wzniesienia. Niby wszystko się zgadza. Niby!?!. Chwilę później droga na wprost kończy się, gdzieś z boku znajdujemy jej kontynuację. Nie tak to wygląda na mapie. Później okaże się, że skręciliśmy zbyt wcześnie. Najlepsze wyjście z tej sytuacji to zjazd na dół do prostopadłej drogi, odnalezienie tej właściwej i atakowanie celu od południa.

Z trudem odzyskujemy piaszczystą drogą utraconą wysokość. Zostawiamy rowery obok innych na skraju lasu. Tym razem przedzieramy się w kierunku parowów. Pytanie czym różnią się wcześniej poszukiwane wąwozy od parowów nie ma tutaj znaczenia. Pokrzywy parzą, jeżyny pozostawiają na nogach krwawe pręgi. To był najdłuższy i najbardziej nieprzyjazny do pokonania fragment lasu. PK19 - Połączenie parowów (13:43)

Zamiast dłuższego objazdu wybieramy najkrótszy sposób by odnaleźć lampion nad strumieniem. Schodzimy z asfaltowej drogi. Przeprawiamy się przez strumyk o błotnistych brzegach. Opierając się o rower i korzystając z leżących nad bagienkiem gałęzi i patyków udaje mi się przedostać nie zapadając się w błotnistej mazi z w miarę czystymi butami. Prowadzimy rowery do drogi prowadzącej po drugiej stronie strumienia. Kawałek dalej zostawiamy rowery i wracamy nad rzeczkę (chyba krótszą opcją było od razu pójść wzdłuż brzegu). PK15 - Brzeg strumienia (13:58).

Wracamy do rowerów i musimy się rozstać. Mnie czeka wymiana dziurawej dętki. Ostatni odcinek jechałem już na oparach. Na początek muszę się pozbyć z opony grubej warstwy błota. Coś za coś. Gdybym przenosił rower przez rzekę wpadłbym nogami do połowy łydek. Wymiana dętki nigdy nie jest zajęciem przyjemnym. Mnie dodatkowo atakują chmary komarów. Przydałaby się jeszcze 3 ręka, żeby odganiać się przed intruzami. Nie mam, więc muszę wybierać. Ważniejsze jest szybkie uporanie się z awarią. Mam to szczęście, że ukąszenia są bolesne ale nie pozostawiają u mnie żadnych śladów. Najbliższa noc będzie stracona ale nie z powodu komarów a pokrzyw i jeżyn.

Wiem, że to tylko 15 minut straty ale emocje opadły. Trochę zrezygnowany i zdekoncentrowany ruszam w kierunku zaplanowanego wcześniej punktu. Na skrzyżowaniu leśnych dróg ponownie spotykam Arka i kilku innych rowerzystów. Nie muszę się zastanawiać i patrzeć na mapę. Zostaję niemal doprowadzony do punktu. Wdrapuję się na niewielki wzgórek był sperforować kartę startową. PK8 - Grodzisko (na górze - SW część) (14:31)

Ruszam za Arkiem w kierunku mostku nad rzeką. W pewnej chwili zaczynam się zachowywać zupełnie irracjonalnie. Bezmyślnie, w dalszym ciągu nie patrząc na mapę, zaczynam improwizować. Skręcam w bok, przeskakuję jakiś rów z wodą, przedzieram się przez zarośnięty las. Jadę zalaną wodą nadbrzeżną łąką. Chyba podobnie jak poprzednio, spodziewam się przeprawy przez jakąś niewielką rzeczkę. Widok Rawki - dzikiej, nieuregulowanej, szerokiej rzeki - przywraca mnie do rzeczywistości. Tu nie mam czego szukać. Muszę się dostać do najbliższego mostu na północy. Wspinam się po wysokim zboczu. Prowadzę rower po bezdrzewnym ale porośniętym wysoką trawą pasie, być może pozostałości śródleśnych pól. Uff. Widzę zabudowania. Jest droga.

Zjeżdżam na właściwą dla mnie czyli zachodnią stronę rzeki. Dojazd do punktu, przynajmniej wg mapy, możliwy jest z przeciwnej strony niż asfaltowa droga na której się znajduję. Muszę zrobić niemal pełen okrąg by się przy nim znaleźć. Koniec dojazdu to już porażka. Nie patrzę na licznik nie oceniam dzielących mnie odległości. Liczę na ślady, które doprowadzą mnie do celu. Penetruję jedną leśną dróżkę, kolejną. Spotykam zawodników, którzy poszukują lampionu od dłuższego czasu. Widoczny z daleka żółty słupek musi gdzieś tu być. I jest - na końcu trzeciej kolejnej spenetrowanej przecinki. PK1 - Słupek gazociągu - drzewo 5m NE (15:27)

Jedzie mi się ciężko. Pagórki, polna droga i chyba przeciwny wiatr, a może to tylko ja opadłem z sił. Dorysowane przez organizatora drogi wskazują jak dostać się do wnętrza otoczonego polami niewielkiego lasu. W którym miejscu leśnego jaru się znajduję? Przeszukanie krótkiego, bo zaledwie kilkudzisięciometrowego parowu nie trwa zbyt długo. PK4 - Zbocze parowu (15m E od rozwidlenia) (16:00). Odnalezienie lampionu w kolejnym lasku jest już zupełnie proste. Wystarczy skręcić w odpowiednią drogę i jechać po pozostawionych śladach. Na wprost kończącej się kilkanaście metrów wcześniej dróżki teren opada i tam odnajduję właściwe drzewo. PK10 - Obniżenie terenu (16:31)

Kolejnym moim celem miał być PK24. Ponieważ musiałbym wrócić pod górę tą samą nierówną, gruntową drogą zmieniam plany. Dużo szybsze i prostsze będzie zaliczenie w drodze na metę trzech prostych punktów położonych nad Rawką. Dodatkowym ułatwieniem (gdyby punkty nie były tak łatwe) powinny być licznie pozostawione ślady. Przy jednym z punktów doganiam Marcina. Jedzie wolniej ode mnie ale nie robi tylu bezsensownych błędów, więc ma jeden zaliczony punkt więcej. PK18 - Kępa drzew (16:42) / PK6 - Podnóże skarpy (17:00) / PK5 - Skraj lasu (17:12). Spokojne spojrzenie na mapę pozwala stwierdzić, że optymalnie byłoby zaliczyć dwa z powyższych punktów (PK5 i PK6) na samym początku trasy.

Wbrew wcześniejszym obawom powrót do bazy w wyznaczonym limicie czasu nie jest zagrożony. Jadąc myślę, że teraz można by zdążyć na metę nawet idąc pieszo. Chciałeś? No to masz!!! Kiedy wyjeżdżam z lasu i widzę już pierwsze budynki miasta łapię kapcia, tym razem w przednim kole. W domu wyciągam półcentymetrowy szklany bolec. Na mecie jestem z bezpiecznym zapasem czasu. Do pełni szczęścia zabrakło dwóch punktów, które przy lepszym zaplanowaniu trasy i uniknięciu błędów można było zaliczyć. Nie ma tragedii już od pewnego czasu wynik przestał być najważniejszy a co sobie pojeździłem to moje. Meta 17:22


Porajdowe rozmowy (Ewa, Jarek) - fot. orientakcja.pl


wizualizacja przejazdu


Statystyka:

Dystans - 112,4 km
Czas trasy - 8:22
Czas jazdy - 6:27
Prędkość śr. - 17,4 km/godz.
Prędkość max. - 43,4 km/godz.
Zaliczone punkty 22 z 24
Miejsce 22 z 49


Krzysztof Wiktorowski (wiki) - nr 36
e-mail: wiki256@gmail.com

powrót