.

Orientakcja z przewodnikiem

OrientAkcja ed.14


Osjaków, 17 lipiec 2021 r.

(relacja)

relacje z innych imprez


powrót


fot. Orientakcja
Kiedy ultramaratony terenowe stały się priorytetem w moim kalendarzu trudno znaleźć miejsce na rajdy na orientację. Tym razem jeszcze się udaje. Wciskam OrientAkcję pomiędzy orientacyjny Hawran a czekający mnie tydzień później ultramaraton Suwalskie Tropy Race. Na kolejny wart odwiedzenia IT Orient braknie terminu (a raczej sił po wcześniejszej 500-ce).

Start (9:45/9:47). Tradycyjnie, na kilka minut przed startem, każdy uczestnik dostaje "pod but" mapę odwróconą niezadrukowaną stroną do góry. Na dany przez organizatora znak wszyscy zabieraja się za studiowanie mapy i ustalanie kolejności zaliczania punktów. Szybko rozrysowuję kolejność zaliczania punktów znajdujących się po zachodniej stronie Warty. Po bodajże 5 minutach pada komenda START. Dwie minuty później jestem gotowy by wyruszyć na trasę.

Wiem w jakiej kolejności zaliczać punkty ale nie wiem jak opuścić miejscowość Osjaków w wybranym kierunku. Zapomniałem o dobrym zwyczaju, zgodnie z którym przed startem "zwiedzałem" i poznawałem układ uliczek w pobliżu bazy. Czuję się zagubiony ale przecież inni wiedzą. Ruszam za Krystianem i innymi zawodnikami opuszczającymi miejsce startu. Przejazd przez miasto. Asfaltowa droga, którą wczoraj przyjechałem do bazy. Ooops!!! Po kilku kilometrach dociera do mnie, że jadę po przeciwnym od zamierzonego brzegu Warty.

Dotychczasowy plan zaliczania punktów staje się nieaktualny. Trzeba improwizować na bieżąco i trzymać się innych jadących w tym samym kierunku zawodników. Skręcam w las. Zatrzymuję się obok rzeczki. Opieram rower o drzewo i razem z innymi ruszam na poszukiwania. Gdzie te czasy, gdy do większości punktów na Orientakcji można było dojechać a nawet zaliczyć punkt bez zsiadania z roweru. Teraz wielu punktów trzeba szukać nawet kilkadziesiąt metrów od drogi. Czasami takie poszukiwania potrafią się mocno wydłużyć. Powalone drzewo w lesie nie jest igłą w stogu siana. Jeden z nas musi trafić na punkt i trafia. PK16 -Powalone drzewo - 9:58.

Punktów na po wschodniej stronie Warty jest niewiele (zaledwie 4) więc nie ma problemu z wyborem optymalnej trasy ich zaliczania. Odnalezienie odpowiedniego drzewa (nawet z lampionem PK i perforatorem ukrytym po jego przeciwnej, niewidocznej z drogi stronie) w kilkuosobowej grupie nie stanowi większego problemu. PK4 - Zakręt okopu - 10:15.

Ciągle jesteśmy o krok za Krystianem jednym z faworytów imprezy. Przed naszą grupką kolejny punkt do zaliczania na pieszo. Dzielimy się, by przeczesać rozległą nadwarciańską skarpę. Jeden z zawodników biega po lesie z klapkami w dłoni. Wiadomo powszechnie, że klapki doskonale nadają się do jazdy rowerem (właśnie nam to próbuje udowodnić). Do bieganie po lesie są jednak zupełnie nieprzydatne. Triumalny okrzyk - JEST - wydany przez jednego z orientalistów kończy poszukiwania. PK20 - Na skarpie - 10:31.


fotki z bazy


Jedni szybciej, inni wolniej ruszają na dalszą trasę. Kiedy wydaje się, że duża 7-8 grupa wreszcie rozerwie się przychodzi punkt, który wymaga dluższych poszukiwań i znowu wszyscy są razem. Jadąc z Wojtkiem i Łukaszem jako pierwsi rozpoczynamy przeszukiwanie drzew nad rowem. Robimy to zdecydowanie za wcześnie. Nadciągające posilki są bardziej skuteczne i to oni odnajdują nieco dalej kolejny punkt. Tu rozwidlające się rowy są naprawdę słusznych rozmiarów. PK9 - Rozwidlenie rowów - 10:52.

"Wschodnie" punkty zaliczone Czas na pokonanie mostu nad Wartą. Najbliższy punkt znajduje się już na przeciwnym brzegu rzeki. Wilgotne nadrzeczne dróżki. Wybujała roślinność. Docieramy nad wzmiankowany w opisie strumyk jednak od Warty dzieli nas pas sięgającej ramion roślinności. Nawet jestem gotów pokonać tą przeszkodę ale moi koledzy wiedzą, że można tam dotrzeć w bardziej cywilizowany sposób. Jedno, drugie rozwidlenie dróżek i jesteśmy tuż obok poszukiwanego miejsca. PK3 - Ujście strumienia - 11:17.

Prowadzącą wzdłuż rzeką drogi powracamy do asfaltu. Na takich drogach mam szanse nadrobić straty, dogonić szybszych w terenie lub sprawniej zaliczających punkt zawodników a nawet narzucić tempo jazdy. Zjeżdżamy w kierunku pobliskich mokradeł. Prowadzimy rowery pomiędzy zarastającą ścieżkę bujną roślinnością. W drodze powrotnej wsiadamy na rowery. Tędy przecież da się przejechać. PK18 - Koniec ścieżki przy torfowisku - 11:34.

Jadąc w kierunku odwrotnym od zamierzonego zdaję się na ustalenia jadących przede mną zawodników. Na prostych odcinkach asfaltowych a czasem szutrowych dróg staram się kontrolować swoje położenie na mapie. Kiedy zjeżdżam w trudniejszy teren nie mam szans by w czasie jazdy dokladnie spojrzeć na mapę. Mógłbym to zrobić jedynie zatrzymując się na chwilę ale wtedy natychmiast pozostałbym z tyłu. Zgodnie z ustaleniami Wojtka i Łukasza skręcamy w drogę na skraju lasu a później przez las. Skupiam się jedynie na tym by sprawnie pokonać pojawiające się piaski. Zjeżdżamy nad płynącą poniżej skarpy rzekę. W brzozach można tu przebierać. Łukasz bezbłędnie typuje najładniejsze drzewo. PK5 - Brzoza na skarpie - 11:56.


fotki z bazy


Wracamy dopiero co pokonaną drogą. Przecinamy asfalt i dalej jedziemy przez las. Wojtek bezbłędnie odmierza się i orientuje w plątaninie leśnych dróg. Coraz bardziej dokucza nam słońce i wysoka temperatura. Las wydaje się miejscem które pozwoli nam odetchnąć od skwaru. Nie pozwala. Na otwartej przestrzeni wiatr i pęd powietrza chłodzi i osusza z potu. W lesie wzrasta wilgotność a ruch powietrza spada do zera. Spływamy potem. Odnalezienie grubego dębu na skraju przerzedzonego sosnowego lasu nie sprawia problemu szczególnie, że znowu zjechała się liczniejsza grupa. PK14 - Sędziwy dąb - 12:21.

Z utęsknieniem spoglądam na oznaczony kwadratem punkt. Spoglądam na umieszczone w rogu mapy rozświetlenie punktu. Jednocześnie bez żadnego uzasadnienia wyobrażam sobie, że jest to punkt żywnościowy. Mijamy położony na wzniesieniu kościół a ścieżka po drugiej stronie ogrodzenia doprowadza nas do zniszczonej budowli. PK7 - Ruiny oficyny dworskiej - 12:35.

Teren jest mocno zurbanizowany więc przeloty pomiędzy punktami w większości pokonujemy asfaltami. Na początkowym odcinku trasy tych asfaltów jest naprawdę bardzo dużo. Może tylko dlatego udaje mi się utrzymać razem ze silniejszymi zawodnikami. W pobliżu punktu ponownie spotyka się duża jadąca od początku tym samym wariantem. Więcej osób to większa szansa na szybkie przeczesanie lasu i odnalezienie tego jedynego drzewa ukrytego w środku lasu. Tym razem to ja jestem szczęśliwcem, który wybrał właściwą "nibyścieżkę" na szczycie wydmy. Głośne JEST kończy poszukiwania. PK13 - Grzbiet wydmy - 20m N od granicy kultur - 12:49.

Opuszczamy las. Pokonujemy polne drogi. Nawet na takich drogach widać miejsca w których stała woda. Podmokłych i nie do końca osuszonych miejsc na trasie spotykamy więcej. Gdyby podobnie jak na Hawranie w nocy padało byłby to zupełnie inny maraton. Jedyny dzisiaj stromy i szybki zjazd doprowadza nas na skraj łąk. By zaliczyć punkt trzeba wdrapać się na strome zbocze. Robię to ostatkiem sił widząc wbiegającego pod górę Patryka. PK15 - Rozwidlony dąb nad zboczem - 13:05.

Wracając z żalem mijam położone obok drogi źródełko. Coś za coś. Jeżeli zatrzymam się choćby na chwilę, żeby odpocząć i schłodzić ciało zimną wodą, dalszą trasę będę musiał pokonać sam. Wybieram jazdę ze znajomymi orientalistami a dzisiaj moimi przewodnikami. Był szalony zjazd. Teraz jest równie szalony i uciążliwy (ale stosunkowo krótki) podjazd. Kolejny fragment tej samej asfaltowej drogi doprowadza nas nad strumyk (ulubiony przez budowniczego tras OA elementu przyrody). Pierwszy podejście nieudane. Korekta i znajdujemy drzewo z lampionem na skraju lasu. PK1 - Brzeg rozlwiska - 13:32. Pojawia się tubylec zaniepokojony widokiem podejrzanie wyglądających osobników na rowerach. Jedziemy dalej nie wdając się w dyskusję.

Godziny popołudniowe to najcieplejsza pora dnia. Upał stopniowo pozbawia mnie sił. Jedynym moim marzeniem jest polożyć się w cieniu drzew i pozostać w tej pozycji nawet do wieczora. Ile jeszcze jestem w stanie wytrzymać? Widać, że moi koledzy czują się podobnie bo zaczynają rozglądać się za sklepem. Życzenia spełniają się wyjątkowo szybko. Po kilkuset metrach wyjeżdżamy na asfaltową dogę a tuż obok skrzyżowania dróg znajduje się sklep. Szczawno (sklep) - 13:41-13:51.

Wypijam pół litra zimnego napoju. Niemieszczącą się w bidonach resztkę Muszynianki wylewam na głowę, plecy i piersi. Kryzys mija jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Czuję się bodajże lepiej niż wtedy kiedy ruszalem na trasę. Sytuację poprawia duża chmura która przed jakiś czas będzie nas chronila przed promieniami slońca. 10 minut spędzone przed sklepem to nasz najdłuższy (i jedyny) taki postój.

Mamy zaliczone 12 z 25 punktów kontrolnych co oznacza, że zbliżamy się do pólmetka imprezy. Mijamy się z Radkiem i innymi bikerami, którzy wybrali przeciwny kierunek zaliczania punktów. Chociaż przez dłuższy czas wydawało się to niemożliwe grupa, która dotychczas spotykała się na punktach ostatecznie podzieliła się. Siła i wytrzymałość na upał wzięły górę nad zdolnościami orientacyjnymi. Gdzieś z przodu zniknąl jadący szybciej Arek (gość w klapkach) z kolegą, Mariusz z Patrykiem też chyba zachowali więcej sił, Krzysiek już wcześniej pozostał z tyłu.


fotki z bazy


Z różną skutecznością ale bez większych problemów odnajdujemy punkty na wyrobiskach. Chwilę trwa odnalezienie odpowiedniego drzewa na zarastającym drzewami i słabo zaznaczonym skraju wyrobiska. PK24 - Zachodni brzeg wyrobiska - 14:00. Przy kolejnym napotkany rowerzysta instruuje nas jak dotrzeć do położonego nieco dalej punktu. Nie jest to niezbędne. Wyraźne ślady butów na piasku prowadzą prosto do celu. PK22 - Północna część wyrobiska - koniec ścieżki przez choinki - 14:13.

Szutrówka doprowadza nad do niewielkiego lasku w którym ukryte są pozostałości dawnego cmentarza. Leśną drogę przez las przegradza powalone drzewo. Przenieść rower i jechać dalej czy zostawić i zaliczać punkt pieszo? Bezmyślnie wybieramy drugą, wydającą się wygodniejszą opcję. Zatrzymujemy się zbyt wcześnie. Do punktu dzieli nas chyba z kilkaset metrów. PK12 - Stary buk na północnej krawędzi cmentarza - 14:28.

Znużenie jazdą narasta. Percepcja tego co mnie otacza i co spotykam maleje. Coraz częściej jadę zupełnie bezmyślnie. Nie kontrolując trasy przejazdu ani sposobu dotarcia do punktu. Celem samym w sobie staje się utrzymanie za kolegami jadącymi z przodu a nie zaliczenie punktu. By być pomocnym w jakikolwiek sposób po zaliczeniu punktu czytam opis kolejnego. Kiedy przed nami ukazuje się leśna polana jeden z kolegów z daleka dostrzega na drzewie lampion. PK17 - Skraj polany (NW) - 14:51.

Moje oderwania od rzeczywistości potwierdza fakt, że próbuję zidentyfikować trasę dojazdu do PK23 chociaż wlaśnie zmierzamy do zupełnie w innym kierunku. Chociaż zwykle droga kończy się na skraju bagna teraz, chyba dla zmyłki, punkt jest umieszczony przy drodze równoległej do jego brzegu. PK25 - Kępa na skraju bagna - 15:17.

Bardziej przejezdny asfaltowy dojazd pozwala nieco ogarnąć sytuację na mapie. Skręcamy na teren gesto zarośnięty wilgotnym nadrzecznym lasem. Chowamy się przed słońcem ale wilgotność gwałtownie wzrasta. Całe ciało splywa potem. Sól dostaje się do oczu. W gęstym od wilgoci powietrzu rozchodzi się smród z mijanych zakładów przetwórstwa spożywczego. Powalone drzewo. Na zmieniającej kierunek leśnej drodze można zobaczyć ślady uczestników którzy dotarli tu wcześniej. Na koniec kilkanaście metrów pieszo wzdłuż niewyraźnej przecince pomiędzy drzewami. Niewidoczny wał. Nie tak sobie ten punkt wyobrażałem. PK23 - Koniec wału - 15:39.

Wracamy do asfaltowej drogi i zapuszczamy się w las po przeciwnej jej stronie. Ścieżka prowdząca na cypel nie jest wyraźna. Ktoś trzeźwo odczytuje mapę i opis punktu. W poszukiwaniu punktu nie trzeba jechać aż na jego koniec. Wystarczy przeszukać drzewa na pobliskim brzegu bagienka. Po chwili punkt jest nasz. PK19 - Skraj cypla - 15:53.

Przed nami jedyny punkt o którym wspomniał na odprawie Michał (organizator i budowniczy trasy). Na północnym skraju jednego z kilku ukrytych w lesie oczek wodnych mamy odnaleźć drzewo z lampionem. Jak się okazuje słowo UKRYTE dla niektórych uczestników nabrało dosłownego znaczenia. W zdumienie wprawia nas widok wyjeżdżającego z bocznej leśnej drogi Krystian (ostatnio widzieliśmy się bodajże na 2 czy 3 kolejnym punkcie) oraz Patryk i Mariusz (nie widziani przez nas od kilku godzin). Po raz kolejny sprawdza się opinia o Krystianie - jeżeli nie pobłądzi to wygra. Zdaje się, że poszukiwania oczka wodnego nieco mu się przedłużyły. Lekko okrężną drogą docieramy na obszar poszukiwań. Skladająca się z 7-8 osób grupa poszukiwawcza przeczesuje las i brzegi znajdujących się w lesie bajorek. Ktoś odwraca się i na drzewie za plecami odkrywa oznaczenie punktu kontrolnego. PK10 - Brzeg oczka wodnego - 16:13.

Wojtek z pewnością zawodowca przeprowadza nas przez mostek oddzielający dwa kompleksy leśne. Dalej już nie jest tak słodko. Leśna droga za mostkiem rozdziela się na dwie niemal równoległe odnogi. Na której z nich jesteśmy? Proponuję przy odmierzaniu odległości wziąść pod uwagę obie opcje. Co dwóch przewodników to nie jeden. Tym razem Łukasz zatrzymuje się w odpowiednim miejscu i odnajduje znajdujący się kilkadziesiąt metrów od drogi wykrot. PK11 - Wykrot - 16:38.

Wybieramy wizualnie najkrótszą ale nie najbardziej optymalną kolejność zaliczania ostatnich punktów kontrolnych (21-6-8-2). O swoim błędzie dowiemy się pokonując długie odcinki kiepskich piaszczystych leśnych dróg. Namacalne efekty, w postaci straconego w ten sposób czasu, zobaczymy dopiero na mecie. Mariusz i Patryk wybierając odmienną kolejność (6-8-21-2) zameldują się na mecie o pół godziny wcześniej. To, że jedzili nieco szybciej wcale nie tłumaczy tak wielkiej różnicy.

Sprawnie opuszczamy ten fragment lasu. Kilka kilometrów asfaltowej drogi i ponownie skręcamy w las. Nie próbuję nawet śledzić naszego położenia. Są różnej jakości kiepskie leśne drogi, zakręty, skrzyżowania.Dojazd dłuży mi się niemiłosiernie. Miejsce w którym odnajdujemy punkt zupełnie uleciało z mojej pamięci. PK21 - Granica kultur - 17:05.

Wracamy tą sama drogą i jedziemy najkrótszym wariantem przez las. Nawet prowadzaćy naszą grupę Wojtek traci orientację co do miejsca naszego pobytu, szczególnie że trafiamy na drogi, nie zaznaczone na mapie. Skrzyżowanie drógi i widniejący na mapie krzyż przywraca możliwość precyzyjnej nawiigacji. Przed nami wyjątkowo piaszczysta droga. W większości da się po niej przejechać ale wymaga to wlożenia w jazdę maksymalnego wysiłku. Mnie nie pytajcie jak dotarliśmy i jak wyglądało miejsce w którym odnaleźliśmy punkt. PK6 - Ujście cieku do bagna - 17:42.

Mój organizm buntuje się. Na szczęście nogi jeszcze pracują bez zarzutu.Percepcja otoczenia spada do minimum potrzebnego by pilnować widocznych z przodu kół Wojtka i Łukasza. W pamięci pozostaje wejście po stromym zboczu pojawiającego sie obok drogi wzniesienia. Ścieżka w piaszczystych zboczu w kierunku punktu jest juz w sposob widoczny wydeptana więc i odnalezienie punktu odbywa się bezbłędnie. PK8 - Wschodni szczyt wzniesienia - 17:56.

Do upływu limitu czasu pozostało ponad 45 minut. Od bazy dzieli nas zaledwie kilka kilometrów a do zaliczenia tylko jeden punkt. Można odetchnąć z ulgą. Na metę zdążymy wrócić na czas, wykorzystając limit niemal w całości. Zjeżdżamy na chwilę by przedziurkować kartę w kratce z nr2. PK2 - Kępa na dnie wyrobiska - 18:20.

Meta 18:29. Czas przejazdu 8:44 pozwala na zajęcie 11 ex aequo miejsca. Posiadacz superszybkich rowerowych klapek po wpadkach orientacyjnych przyjechał 20 minut później więc pozostanę przy tradycyjnych SPD-ach. Miejsca wspomnianych w relacji zawodników zawodników: Radek (1), Krystian (2), Patryk i Mariusz (5), Arek (17), Krzysiek (38).

Statystyka:

Dystans - 133,6 km
Czas trasy - 8:44
Czas jazdy - 7:34
Zaliczone punkty 25 z 25
Miejsce 11 z 44

wizualizacja przejazdu na 3drerun


trasa na RWGPS



Krzysztof Wiktorowski (wiki) - nr 8
e-mail: wiki256@gmail.com

powrót