II Łódzki Maraton MTB
8 października 2007 r.

(relacja)

relacje z innych imprez
powrót

Słoneczny jesienny dzień. Most oddzielający dwa stawy w Arturówku. Podobnie jak przed rokiem gęsto wypełniony bikerami. Akcji maraton odsłona druga. Kończące sezon spotkanie znajomych i nie znających się miłośników dwóch kółek: profesjonalistów, weteranów i zupełnych amatorów. Równie różnorodny sprzęt i kaski lub ich brak. Mam chwile czasu by porozmawiać z tymi, których już poznałem podczas innych imprez. Sprawne rozdawanie numerów startowych. Porządek lepszy niż na niejednej profesjonalnej imprezie. Piszę głupoty - to była profesjonalnie zorganizowana impreza

Autor ARAS, zdjęcie ze strony http://panfotograf.blogspot.com/


Wspólny szybki przejazd po obleganej przez niedzielnych spacerowiczach leśnej drodze. Powoli przesuwam się do ścisłej czołówki. Zjeżdżamy z asfaltu i zaczyna się. Szybkość wzrasta. Po kilkuset metrach odpuszczam czołówkę. Po wyjeździe z lasu Łagiewnickiego sytuacja się stabilizuje. Wokół mnie robi się niemal pusto - zupełnie odmiennie niż podczas pierwszego maratonu. W zasięgu wzroku 1-2 bikerów. Ostatni raz większą grupkę widzę przy podjeździe do Dąbrówki.

Autor Łukasz Bieńkowski, zdjęcie ze strony http://lucasb.w8w.pl/


Jadę własnym tempem i to bardzo mi odpowiada. Podziwiam dobrze oznaczoną trasę - komu chciało się to zrobić. Nie mam pojęcia ile osób jedzie przede mną ale tak sobie myślę, że gdzie koło mnie jest umowna granica między profesjonalistami a turystami. Na poboczach Ci, którym sprzęt odmówił posłuszeństwa. W Dobieszowskim lesie błyskawicznie wymija mnie jakiś spóźniony starszy gość przebrany w strój kolarski.

[Wtedy nie poznałem, później się dowiem, że to Generał - Zbigniew Szałapski. Oto jak zapamiętał spotkanie ze mną w notce na forum Cyklomaniaka - W lesie dobieszkowskim dopadłem starszego gościa przebranego za wieśniaka (flanelowa koszula w kratę, nogawki dżinsów wpuszczone w skarpetki, sacvoyage przy tylnym bagażniku). Chyba znalazł się tam przypadkowo.]

Przed Polikiem dopadają mnie dwaj inni zawodnicy. To najbardziej odpowiedni moment. Długi odcinek pod wiatr będę mógł trochę odpocząć na kole. Podjazd przy żwirowni - zostaję z tyłu, podjazd przy radarach odrabiam stracony dystans.

Autor ARAS, zdjęcie ze strony http://panfotograf.blogspot.com/


Na mecie rajdu melduję się z czasem 2 godzin i 25 minut. To dokładnie tyle co przed rokiem. Jak by nie było to do notorycznego zwycięzcy tej imprezy "Kamienia" odrabiam całe 5 minut. Wyprzedziło mnie 18 bikerów z ok. 80 startujących w tej imprezie. Do zobaczenia za rok.


Dystans: 55,52 km
Czas: 2 godz. 25 min.
Prędkość śr.: 22,9 km/godz.
Prędkość max.: 42,9 km/godz.
Miejsce: 19


Krzysztof Wiktorowski (wiki) - nr 45
e-mail: wiki@bg.umed.lodz.pl

powrót