.
Na kilka minut przed startem każdy uczestnik trzyma w dłoniach 4 mapy i opis punktów kontrolnych (2 mapy formatu A3 o skali 1:50.000, mapkę Linii Obowiązkowego Przejazdu [LOP] - 1:10.000 i mapkę obszaru specjalnego - 1:15000). Na mapach zaznaczone jest 45 punktów kontrolnych o wartości od 10 do 90 oraz 6 punktów na LOP-ce każdy o wartości 15. Sprawnie planuję kolejność zaliczania punktów na wschodniej części mapy. Znając swoje możliwości i trudność dotychczasowych tras Liczyrzepy wiem, że ze spokojnym sumieniem i bez straty dla końcowego wyniku mogę opuścić mniej wartościowe punkty.
Wschodnia część mapy wydaje się bardziej czytelna, a więc bardziej odpowiednia na początek rajdu. Chwilę po komendzie START (7:03). jako jeden z pierwszych uczestników opuszczam dziedziniec szkoły. Bardzo ostrożnie przejeżdżam uliczkami niewielkiego miasteczka. Skrupulatnie sprawdzam odległości po opuszczeniu Węglińca. Muszę po raz kolejny przyzwyczaić wzrok do widoku mapy i korygować widok mapy z terenem. Dwukrotnie przekraczam tory kolejowe. Skręcam w jedną a później w drugą przecinkę i jestem na miejscu. PK39 -przepust - drzewo 10m NE (godz.7:18 - 3,7 km).
Wyjeżdżam z punktu i skręcam w drogę, która prowadzi w kierunku kolejnego punktu. Czy aby napewno? Jaki punkt chce zaliczyć spotkany na punkcie Radek, skoro pojechał w przeciwnym kierunku? Po kilkuset metrach przestają się zgadzać odległości mijanych przecinek, podmokły teren uniemożliwia jazdę. Wystarcza zrzut oka na kompas. Jadę na północ zamiast na wschód. Wyjeżdżając z punktu nie wróciłem do właściwej drogi. Teraz wracać nie ma już sensu. Na zarejestrowanym śladzie dorysuję 3 brakujące boki kwadratu w stosunku do linii najkrótszego przejazdu. W ten sposób już na początku rajdu do poprawnej trasy dokładam gratis ok. 4-5 km. Zjeżdżam w leśną dróżkę. Odszukanie skarpy i lampionu zajmuje mi kolejne kilka chwil. PK66 - skarpa (7:52 - 12,4).
Próbuję się pozbierać po bezsensownej wtopie. Chociaż początkowo planuję jechać pogrubionymi na mapie drogami, rezygnuję z tej opcji. Wybieram najkrótszy przejazd. Szczęśliwie przecinka prowadząca prosto na punkt jest przejezdna. Rower zostawiam zbyt wcześnie ale punkt nie jest odległy a wieża widoczna z daleka. Drzew do przeszukania też nie ma zbyt wiele. PK32 - wieża ok. 10 m NE (8:12 - 17,1).
Leśna droga doprowadza mnie do przejścia dla zwierząt nad autostradą. Czujna kontrola kolejnych zakrętów. Dojeżdżam do torów kolejowych, a niewiele dalej odnajduję. PK73 - ruiny wiaduktu (8:27 - 21,7). To jedyny punkt po przeciwnej stronie autostrady.
Mijam jadących w kierunku punktu Radka, Wojtka i Bartka. Opuszczając asfaltową drogę muszę odnaleźć początek przecinki prowadzącej prosto do punktu. Jadę po łące oddzielającej mnie od lasu. Odnalezienie przecinki na skraju lasu nie nastręcza kłopotu. Nieużywana przecinka kiepsko nadaje się do jazdy ale nie mam już wyjścia. Kilkukrotnie zatrzymuję się by ominąć powalone pnie. Co tutaj robi nowa szutrówka? Nie daję się zmylić. Mijam "przeszkodę". Punkt musi znajdować się dalej. Potężny głaz widoczny jest już z daleka. PK46 - kamień (8:55 - 28,0).
Przecinka, którą tu przyjechałem to porażka. Wybieram odchodzącą pod kątem ostrym drogę, prowadzącą niemal równolegle do przecinki. Ta droga była optymalnym dojazdem do punktu. Co z tego, jeżeli z mapy nic takiego nie wynikało. Kolejne punkty znajdują się już po przeciwnej wschodniej stronie rzeki Kwisa. Położenie punktów w tej części mapy jest takie, że kilkakrotnie będę zmieniał brzeg rzeki korzystając z dostępnych mostów. Znalezienie brodu na szeroko rozlanych wodach rzeki nie wydaje się realne.
Na początek trafiam na wiszącą nad nurtem kładkę. Starannie odmierzam odległości po przeciwnej stronie mostku. Pierwsze podejście i zatrzymuję się przed otwartą bramą. Nie sprawdzam czy da się przejechać. Skręcam w kolejną drogę. Widok nadjeżdżającej z przeciwnej strony, a napotkanej już wcześniej trójki bikerów oznacza, że jestem we właściwym miejscu.
Wyjeżdżam na nadrzeczne łąki. Jadę (próbuję jechać) porytą przez dziki drogą wzdłuż znajdującego się z lewej stronie starorzecza. Chociaż nie widzę tu śladów moich poprzedników jest to prawidłowy wybór. Przeszukuję kilka drzew nad samą wodą. Kiedy odwracam się widzę lampion na drzewie, które minąłem wcześniej. PK91 - wew. zakole starorzecza (9:17 - 33,8).
Asfaltowymi drogami jadę do niewiele wartego ale leżącego po drodze punktu. Skracam dojazd prowadząc rower wzdłuż płotu na skraju niewielkiego jaru. Pokonuję kilkadziesiąt drewnianych schodków prowadzących na najwyższe piętro niewielkiej wieży. Skoro budowniczy trasy stwierdził, że "widok" o tej porze roku to jedynie zielona ściema nie próbuję szukać tytułowego zwierza. PK21 - wieża z widokiem na "Tyłek słonia" (9:43 - 41,0).
Dopiero po minięciu mostu zauważam, że przez Osiecznicę, miejscowość w której się znajduję przejeżdżałem wczoraj w czasie dojazdu do bazy. Na mojej drodze pojawiła się wtedy brama prowadząca do przerabiającego kwarcowy piasek zakładu. Czy da się przejechać widoczną na mapie drogą nie będę sprawdzał. Objeżdżam ogrodzenie od południa. Po pokonaniu nieoczekiwanej przeszkody odnalezienie drzewa na skraju młodnika nie stanowi problemu. PK53 - róg młodnika (10:13 - 49,5).
Teraz potrzebuję się dostać do punktu znajdującego się dokładnie w kierunku północnym. Problemem są przecinki poprowadzone dokładnie na skos do kierunku planowanej jazdy. Znowu do mojej jazdy wkrada się geometria. Jak bym nie kombinował muszę przejechać po bokach kwadratu, a nie po jego przekątnej. Plusem jest to, że każda z przecinek jest w rzeczywistości utwardzoną drogą. Wysoki stojący tuż obok drogi głaz pokryty jest niemieckimi napisami więc nie wiem co upamiętania. PK42 - pomnik (10:42 - 57,2).
Przede mną kolejne dwa punktu położonej po wschodniej stronie rzeki. Jadąc w kierunku mostu nie muszę już kombinować. Droga do położonej nad Kwisą wioski prowadzi w poprzek istniejących przecinek. Sprawa dalszego dojazdu nie jest do końca jasna. Które z gęsto położonych, niemal nachodzących na siebie kresek są drogami, a które poziomicami? Niby różnią się odcieniem brązu ale dla mnie nie jest to takie oczywiste. Loteria. Atakować punkt od góry (od strony skarpy) czy od przeciwnej strony. Będę strzelał. Wybieram pierwszą opcję. Zjeżdżam dróżką prowadzącą ostro w dół. Ta kończy się na skraju lasu i zaoranych pól. Czy widoczna na mapie kreska oznacza istniejącą tu kiedyś drogę czy zupełnie coś innego? Dotarcie do punktu od dołu byłoby mocno utrudnione, a może nawet niemożliwe. PK85 - koniec przecinki (11:16 - 65,8).
Wśród brązowych kresek muszę znaleźć te, które prowadzą do kolejnego punktu. Właściwie można zdać się na drogę którą jadę. Z pewnością doprowadzi mnie do kolejnej nadkwisańskiej wioski. Doprowadza. Hardkor zaczyna się dopiero dalej. Jak dotrzeć do punktu na plątaninie brązowych kresek. Precyzyjnie odmierzam się. Na rozwidleniu dróg skręcam w dół. Mijam nadjeżdżających z dołu Roberta i Dominikę Stanek. Bez skutku obchodzę dookoła widoczne nieopodal ścieżki ogrodzenie. Punktu nie ma i nie mam pojęcia gdzie go szukać. Zastanawiam się czyby w tej sytuacji nie odpuścić dalszych poszukiwań.
Bez przekonania spoglądam ponownie na mapę. Teraz widzę, że na rozwidleniu skręciłem w niewłaściwą stronę. Mam szczęście, tuż obok ścieżki odpoczywa Dominika i wskazuje mi w jakim kierunku i na którym ogrodzeniu szukać lampionu. Nie sądzę bym sam sobie w tym miejscu poradził. PK64 - róg ogrodzenia (11:47 - 71,3).
Po minięciu mostu i powrocie na właściwy zachodni brzeg rzeki jedziemy już razem. Szutrowa droga. Krótki odcinek asfaltu, z którego trzeba w odpowiednim momencie skręcić w kierunku rzeki. Słyszę wołanie. Ooops! Chyba się trochę zapędziłem. Zatrzymujemy się na wysokiej skarpie. Powalonych i leżących w rzece drzew jest co najmniej kilka, jednak to nie jest właściwe miejsce. Rzeka powinna płynąć w zupełnie innym kierunku. Kilkadziesiąt metrów przebieżki i punkt znajduje się na najbardziej niepozornym pniu. PK41 - zakole rzeki (leżące drzewo). (12:13 - 77,2).
Nie muszę się specjalnie wysilać by przekonać napotkaną parę (ojca z córką) do pominięcia niewiele wartego, a leżącego z boku PK25 i zaliczenie kolejno PK31, PK61, PK71, PK33, PK81, które dla mnie stanowią logiczną całość na tej części mapy. W ten sposób rozpoczynamy wspólną jazdę niemal do samej mety. Prosta chociaż piaszczysta droga doprowadza nas do miejsca, w którym powinien znajdować się poszukiwany obiekt. Podwójne drzewo w środku lasu. Które z podwójnych drzew znajdujących się na piaszczystym wzgórzu obok drogi jest tym właściwym? Poszukiwania przedłużają się. Drzewo nie znajduje się w środku ale na zewnątrz lasu na szerokiej przecince obok drogi. PK31 - podwójne drzewo. (12:35 - 78,6).
Dalszy ciąg piaszczystych dróg. Właściwie to jednej długiej piaszczystej przecinki. Tylko deszcze padające w tygodniu poprzedzającym start sprawiają, że nie muszę prowadzić roweru. Z trudnością jadę po usuwającym się spod kół podłożu. To chyba jedyny odcinek na którym jadę z tyłu i nie udaje mi się wyprzedzić Dominiki. Punkt jest tam gdzie powinien być czyli tuż obok najwyższego miejsca na niewielkim pagórku. PK61 - szczyt 5m na W od ścieżki (12:56 - 83,0).
Nieaktualna mapa. Drożnia o nie ustalonej jakości. Trudno wybrać właściwą drogę. Właściwie to droga prowadzi nas sama. Kierunek się zgadza więc nie ma co wybrzydzać. Jedyny w odległości kilku kilometrów mostek potwierdza nasze położenie. Wartościowy ale prosty, bo położony tuż przy leśnej przecince punkt, nie pozostawił w mojej pamięci żadnych wspomnień PK71 - narożny słupek ogrodzenia (13:29 - 89,6).
Opuszczamy słabo przejezdną przecinkę. Po chwili niemal mijamy niewielkie podwyższenie terenu. To z pewnością dobre miejsce na postawienie wieży. Jedynym jej śladem jest solidna i rozległa betonowa podstawa. PK33 - fundamenty wieży (13:50 - 93,9).
Rzut oka na mapę wskazuje, że będziemy musieli znaleźć sposób by przedostać się na drugi brzeg oddzielającej nas od punktu rzeczki. Kilkukilometrowego powrotu do najbliższego mostu nie bierzemy pod uwagę. Nadzieję wzbudza dorysowana przez Jarka (budowniczego trasy) przerywana linia. Czy tam znajdziemy jakąś kładkę? Nie znajdujemy. Kilka wiszących w poprzek rzeczki pni nie wzbudza zaufania. Jeden wisi 2 metry nad nurtem, drugie zanurza się w wodzie inne też nie nadają się do przeprawy.
Żółty piasek prześwitujący przez wodę w promieniach słońca daje nadzieję na znalezienie brodu. Robert rusza na poszukiwania kładki. Młoda coś wspomina o przeprawie przez rzekę. Mnie nie trzeba dwa razy powtarzać. Po chwili zsuwam się w wybranym miejscu po skarpie w dół. Idąc trochę na skos omijam głębię tuż obok przeciwległego brzegu. Woda sięga mi niewiele ponad połowę łydki nie mocząc podwiniętych spodni. Jeszcze tylko dwumetrowa, osuwająca się skarpa i jestem na drugim brzegu. Od prowadzącej po drugiej stronie rzeki oddziela nas kiludziesięciometrowy pas zieleni. Wysoka trawa, nierówne podłoże, slalom pomiędzy powalonymi pniami i możemy jechać dalej. Po chwili dołącza Robert. Krótkie przeszukiwanie lasu obok drogi kończy się sukcesem. PK81 - skrzyżowanie cieków (14:34 - 98,9).
Wracając, nie rozglądamy się za mostem. Po prostu go nie ma. Miejsc, w których można bezpiecznie pokonać rzeczkę nie trzeba specjalnie szukać. Otwartym pytaniem pozostaje sposób dotarcia do punktu leżącego na krawędzi wschodniej i zachodniej części mapy. Ominąć widoczne na mapie stawy od północy, a może od południa? Decydujemy się na jazdę górną częścią mapy. Dojazd jest nieco krótszy. Problemem jest to, że umieszczone w tym miejscu (celowo!) napisy: "Budowniczy trasy, telefon i skala mapy", skutecznie maskują istniejącą w tym miejscu drożnię. Odmierzanie odległości na niewidocznych drogach jest mocno utrudnione i łatwo o błąd. Mijamy skrzyżowanie drogi z rowem. Skręcamy w leśną dróżkę. Bez rezultatu szukamy zakrętu rowu i punktu.
Nasuwa się pytanie: gdzie my właściwie jesteśmy? Jedziemy w poszukiwaniu betonowego słupka działowego. Porównując z oznaczeniami działów na mapie znajdziemy swoje położenie. Słupek jest ale odczytanie niewyraźnych liczb nie jest proste i jednoznaczne. Prawdopodobnie jesteśmy o jedną przecinkę za wysoko. Jedziemy drogą wzdłuż stawów na południe. Tylko, że tych stawów na mapie nie ma. Może pytanie do przyjaciela? Spotykamy Tomka Sójkę, który zatrzymał się na krótki posiłek. Punkt znajduje się kilkadziesiąt metrów dalej. PK62 - prosty zakręt rowu (15:46 - 110). Ufff! Przejazd i poszukiwanie punktu zajęło nam godzinę, czyli prawie o pół godziny za dużo.
Dziesięć godzin spędzonych na trasie, dokuczający pomimo jazdy lasami upał sprawia, że kończą się zapasy wody. Od dłuższego czasu marzymy o namierzeniu jakiejkolwiek miejscowości i otwartego sklepu. Taka okazja będzie w drodze do Linii Obowiązkowego Przejazdu. Mamy do wyboru kilka opcji. Możemy podjechać do położonego z boku trasy sklepu przed zaliczeniem LOP-ki, po jej zaliczeniu, a może zamiast jej zaliczania. Tymczasem dzielę się resztkami herbaty z mojego bidonu i jedziemy dalej.
Wyjeżdżamy z lasu. W tej małej wiosce otwartego sklepu raczej nie znajdziemy ale warto spróbować wśród mijanych zabudowań. Pierwsze, drugie, przy trzecim widzimy odpoczywającego w cieniu drzew faceta. Nie ma problemu. Przynosi 1,5 lirową butelkę z wodą. Dzielimy wodę, dziękujemy i jedziemy. Nie ma wyjścia, naszym celem będzie przejazd po wyrysowanej na dodatkowej mapie linii. W trakcie jazdy odnajdujemy dobrze widoczne lampiony. Zebranie 6 takich punktów daje nam w sumie 90 punktów przeliczeniowych. Skoro objazd LOP-ki zajął nam prawie godzinę, można by dyskutować czy był to w naszym przypadku optymalny wybór. Czy nie lepiej bylo ten fragment trasy pominąć. LOP (godz. 16:09-17:06 - 116-125 km).
Zapasy otrzymanej wody szybko się kończą. Po zaliczeniu LOP-ki chyba zasłużyliśmy na wizytę w sklepie i chwilę odpoczynku. Bez odpoczynku może dałoby się jechać, bez wody na pewno nie. Według tubylca który wspomógł nas wodą, otwarty sklep jest kilka kilometrów dalej w Ruszowie. Nie musimy go wcale szukać, jest na skrzyżowaniu na które dotarliśmy. Robimy zakupy, nawadniamy się, uzupełniamy bidony i lenimy na skwerku po przeciwnej stronie drogi. To chyba nie tylko dla mnie jedyna tak długa przerwa w jeździe.
Po ponad dwudziestu minutach ruszamy dalej. Uliczka obok sklepu doprowadzi nas do lasu. Skręcamy w kierunku położonego na łąkach obiektu. Zalana wodą droga, podmokłe łąki. Jedzie się ciężko ale cel jest blisko. Drzewo, lampion, jest też rów wypełniony wodą. Początkowo nie jest nawet zbyt głęboko. Kiedy próbuję przeskoczyć najgłębsze miejsce zapadam się powyżej kolan w brunatnej brei. Moi towarzysze znajdują obejście rowu 20 metrów dalej i zaliczają punkt "na sucho". PK63 - samotne drzewo (18:03 - 134).
Przed nami obowiązkowy punkt wycieczki. Drugi na dzisiejszej trasie najbardziej wartościowszy punkt kontrolny (wart 90 pkt). Dobre leśne drogi doprowadzają nas w okolice punktu. Zastanawiamy się nad dorysowaną przez budowniczego linią. Wygląda na zarośniętą, nieprzejezdną przecinkę. Później okaże się linią graniczną pomiędzy dwoma różnymi obszarami. Objeżdżamy nieco dłuższą leśną drogą. Pierwsze poszukiwania kończą się niepowodzeniem. Robert wraca, odnajduje widoczne na mapie skrzyżowanie dróg i po chwili również punkt. PK92 - skrzyżowanie rzeczki z rowem (18:43 - 142).
Bez problemu trafiamy na drzewo obok kiepsko przejezdnej nieużywanej leśnej dróżki. Skrzyżowania czegokolwiek trudno tu zobaczyć. Niestety używana już wcześniej bateria mojego GPS-a właśnie zakończyła swój żywot. Dalszych szczegółowych informacji nie będzie. PK44 - skrzyżowanie ścieżek/dróg.
Zgodnie z wcześniejszymi sugestiami Roberta i własnymi planami, dalej pojadę szybciej i spróbuję zaliczyć kilka dodatkowych wartościowych punktów na tej części mapy. Chociaż z mapy wcale to nie wynika, wkrótce wyjeżdżam na doskonale udrożniony leśny teren. Las jest regularnie poprzecinany doskonale przejezdnymi przecinkami/drogami. Odmierzam odcinki o długości 750, 1500 ... metrów natrafiając na kolejne przecinki.
Na chwilę zjeżdżam w słabiej przejezdny las by odnaleźć kolejny punkt, wracam i mknę dalej. Kolejno więc. Zaliczam" porzucone w lesie betonowe kręgi. Chwile przeszukuję las w poszukiwaniu miejsca w którym na początku rowu powinna wypływać woda. Dojeżdżam do położonego tuż obok leśnej drogi pamiątkowego kamienia. PK52 - kręgi - PK65 - źródło - PK45 - pomnik. Leniwie pokonane południowe godziny, przedwieczorny chłodek, wreszcie twarde i równe podłoże sprawiają, że jadę średnio w granicach 25-30 km/godz.
Wyjeżdżam na asfaltową drogę i po chwili jadę w kierunku przygranicznej miejscowości Bielawa Dolna. Uważnie kontroluję odległoś by nie wtopić przy dojeździe na punkt. Z przeciwnej strony nadjeżdża Robert z Dominiką. Chwilę szukam właściwego drzewa na przyczółku mostu. Gdzieś dalej łąkami płynie graniczna rzeczka Nysa Łużycka. PK72 - przyczułek ruin mostu.
Powoli nadchodzi zmierzch. Na odkrytym terenie jest jeszcze widno, w lesie wkrótce trzeba będzie zamontować światełka. Mylę drogi prowadzące do lasu ale po małym objeździe wracam na własciwą trasę. Widzę leżące przy drodze rowery. Robert wypatrzył, że gdzieś blisko znajduje się punkt z trasy specjalnej zaznaczony na dodatkowej mapie. Do upływu limitu czasu pozostało niewiele ponad pół godziny. Niechętnie przyłączam do poszukiwań. PK37 - skraj wyrobiska NE.
Tracę orientację w terenie. Nic nie zgadza się z mapą. Zawodzi odmierzanie odległości. Jestem w innym miejscu niż mi się wydaje. Muszę się zdać na nawigację Roberta. Kamieniołom namierzony. Gorzej w ciemnościach odnaleźć właściwe drzewo z lampionem. Świecę dookoła. Zaglądam za drzewo obok skalnej ściany. Nie wiem jak to robię ale nie widzę wiszącego tam lampionu. PK54 - przy ścianie kamieniołomu.
Ponownie przyśpieszam. Niewielkie spóźnienie nie jest zbyt bolesne, jednak każdy odliczony od ostatecznego wyniku punkcik może być cenny. Pośpiech i panujące ciemności nie ułatwiają czytania mapy. Nie zauważam zaznaczonego na mapie jeziorka. Szukam punktu w zupełnie innym miejscu, po przeciwnej stronie drogi. Po kilku minutach nadciągają posiłki. Teraz poszukiwania trwają tylko chwilę. PK55 - bobrze drzewo.
Finisz na kilku kilometrach dzielących mnie od bazy. Na asfalcie dołączają do mnie widoczne w lesie światełka. Ich właściciele to Bartek, Radek i Wojtek (zajmą tuż za Danielem 2 pozycję ). META - 22:28. Do mety przybywamy 28 minut po upływie limitu czasu. Od dorobku punktowego każdego z nas zostanie odjęte 28 pkt. To oznacza też, że z niechętnie zaliczanego PK37 udało się uratować zaledwie 2 punkty. Pomimo wolniejszej jazdy w środkowej części trasy (a może właśnie dlatego) uzyskany dorobek punktowy pozwala na zajęcie 8 pozycji. Najlepszej w tegorocznych startach.
Kilka minut po mnie do mety docierają Stanki. Nie zaliczając trzech "moich" punktów (42/45/65) zdobywają o 140 punktów mniej zajmując wysokie 13 miejsce. Dominika 2 miejsce wśród kobiet. Jestem pod wrażeniem dziewczyny, która na co dzień nie jeżdżąc na rowerze, w czasie rajdu jedzie prawie bez przerwy przez ponad 15 godzin. Czyżby geny rodziców? Szacun i podziękowania za wspólnie pokonaną trasę.
Czas trasy 15:28
Czas jazdy 11:48
Dystans 195,8,4 km
Śr. 15,3 km/godz.
Max 42,4 km/godz.
Punkty 28/45 + LOP
Punkty przeliczeniowe 1570 (-28)/1950
punktów karnych 28