Wygrałem Krowę

Konno-Rowerowa Orientacja w Adriannie
Adamów Stary 7.06.2014 r.

(relacja)

relacje z innych imprez
powrót

Kolejna po Orientakcji i Rajdzie Miejskim impreza na orientację w regionie. Bartek, znany do tej pory z organizowanego w okolicy Ksawerowa kultowego rajdu PORNO, przeniósł się na nieco inne, mniej poznane przez bikerów okolice Łodzi. Tym razem terenem zmagań jest kompleks lasu grotnickiego oraz jego okolice. Bazą zawodów jest stajnia Ariadna w Starym Adamowie k. Aleksandrowa. Obok tradycyjnych tras: pieszej i rowerowej punktów będą mogli również szukać uczestnicy startujący na koniach. Pytanie o mój udział w rajdzie wydaje się bezzasadnym.

Krótki rekonesans przedstartowy w niedzielę poprzedzającą zawody niewiele wnosi do znajomości terenu. Sposób budowania trasy przez Bartka sprawia, że brak tu jakichkolwiek pewniaków. Punkty kontrolne mogą się znaleźć dosłownie w każdym miejscu na mapie.

Pomimo, że jadę bocznymi drogami, od domu do miejsca startu dzieli mnie niewiele ponad dwadzieścia kilometrów. Nie śpieszę sie i pomimo tego jestem grubo przed rozpoczęciem imprezy. Sprawdzam kilka dróg w okolicy bazy. (edna z nich przyda się już na samym poczštku rajdu). Mam czas na rozmowę z organizatorami oraz dawno nie widzianymi znajomymi.

Spoglądam na otrzymaną mapę. Po kilku minutach mam już wstępną koncepcję trasy. Mijam zawodników, którzy wyruszyli przede mną. Na początek wybieram punkt odległy ok. 5 km na wschód od bazy. Mam nadzieję, że wybór tego punktu pozwoli uniknąć "tłoku" na początkowym odcinku rajdu. Jazda bocznymi, w większości gruntowymi ale równymi drogami umożliwia też "oswojenie się" z mapą oraz dopracowanie kolejności zaliczania pozostałych punktów.

Charakterystyczny szum rowerowych opon zawodnika, który szybko nadjeżdża z tyłu. W miejscu w którym położony jest punkt, dojeżdżam już razem z Radkiem. Tablica upamiętniająca żołnierzy Powstania Styczniowego (PK15). Spisuję ostatnie słowa z tablicy: bitwa odbywała się w Dalikowie.

Jedziemy dalej na zachód. Kolejne punkty umieszczone są w lesie Krogulec na obrzeżu Zgierza. Nie próbuję utrzymywać tempa jakie narzuca jeden z czołowych zawodników Pucharu Polski w rajdach na orientację. Na początkowym etapie rajdu nie byłoby to najszczęśliwszym rozwiązaniem. Będę jechał swoim tempem - szybko, ale na miarę swoich możliwości.

Gdzieś w lesie wzdłuż którego jadę, znajduje się cmentarz z I wojny światowej (PK14). Radek wcześniej namierza odpowiednią leśną dróżkę. Korzystając z okazji nie zastanawiam się - skręcam "w ciemno" w las. Widząc z oddali duże drewniane krzyże spisuję ilość poprzecznych (i ukośnych) belek (4). Przez dalszą część trasy dręczyć mnie będą obawy czy jednak nie powinienem podjechać bliżej, czy to były dokładnie te krzyże.

Razem docieramy do otoczonych lasem opustoszałych ruin. Przeszukujemy je. Bez skutku. To nie tu. Kilkadziesiąt metrów dalej kolejny opuszczony dom. Nie zbaczając z drogi można odczytać słowa wypowiadane przez narysowaną na ścianie postać (PK13). Jedziemy do torów, by chwile później w tunelu pod torami (PK12) odnaleźć niebieską strzałkę i w manifeście (karcie startowej) wpisać jej kolor.

Jechać dalej marnej jakości ścieżką czy przedostać się na drugą stronę torów? Spoglądam w górę na wysoki w tym miejscu nasyp. Radek patrzy w głąb tunelu. Na pytanie o głębokość widocznej tafli wody odpowiadam żartem - maksymalnie do kolan. Bez wahania ruszamy do przodu. Wkrótce okazuje się, że to nie jest zalana wodą droga ale koryto niewielkiej rzeczki więc moje prognozy się sprawdzają, brodzimy w wodzie sięgającej kolan.

Razem docieramy do PK8 czyli małego stawu w Jedliczach. Domki nad stawem mają kolory biały i czarny. Muszę zatrzymać się by wymienić niepiszący długopis na nowy. Radek rusza do przodu.

Chwila nieuwagi i gubię się pomiędzy zatopionymi w lesie domkami letniskowymi. Trochę okrężną drogą docieram do opuszczonego, przeznaczonego do sprzedaży budynku (mam nadzieję, że to poszukiwany przeze mnie obiekt). Spisuję numer telefonu (PK7). Czyżby sprzedający był sponsorem imprezy? Mijam Radka, który kolejny punkt ma już zaliczony. Jadę nad mały leśny zbiornik przeciwpożarowy. Pierwsze słowo napisu na umieszczonej nad wodą drenie jest odpowiedzią zaliczającą PK6.

Ostrożnie przejeżdżam przez letniskową miejscowość. Mam odnaleźć betonową kładkę nad rzeczką, w której moczyłem całkiem niedawno nogi. Stojąc na środku kładki mam policzyć z ilu betonowych elementów się składa. Stoję na litej betonowej płycie. Jedyna możliwa odpowiedź (1 element) wywołuje we mnie konsternację. Pytania jakie wymyślił Bartek w manifeście startowym nadają kolorytu rywalizacji.

Rezygnuję z pchania roweru szlakiem konnym. Kilkaset metrów dalej wypatruję na mapie przecinkę równoległą do piaszczystej drogi. Porośniętą trawą nieużywaną przecinką jedzie się ciężko ale jednak jedzie. Wkrótce powrócę do szlaku, którym w tym miejscu już da się swobodnie jechać. Kiedy skręcam w kierunku punktu, po raz kolejny mijam się z moim dzisiejszym konkurentem. Radek wybrał dużo dłuższy objazd piaszczystej drogi.

Pytanie dotyczące PK11 zmusza do chwili zastanowienia. Ile wież (ambon) - łącznie z tymi znajdującymi się w dwóch punktach zaznaczonych na mapie można zobaczyć z dwóch punktów zaznaczonych na mapie? Wpisuję - 5 (w tym jedna rozwalona) + 1 mała (to raczej siedzisko a nie wieża ale trudno przewidzieć co autor miał na myśli.

By nie zgubić się gęstwinie dróg, ścieżek i przecinek wyciągam linijkę i starannie kontroluję swoje położenie na mapie. Wreszcie ukazują się jakieś zabudowania. Czy to ten domek? Opis jest dość barwny: dzwoneczki u drzwi, piaskownica, huśtawka… Należy wpisać kolor daszku nad studnią. (PK16). Rodzinka odpoczywająca za ogrodzeniem uniemożliwia niezauważalne sprawdzenie wszystkich elementów opisu. Kiedy się zatrzymuję nieopodal ogrodzenia w moim kierunku zbliża się głowa rodziny. Zamiast uciekać grzecznie pytam: zień Dobry. Czy ma pan studnię? A w jakim kolorze jest jej daszek?

Na potwierdzenie swoich słów facet kieruje mnie na drugą stronę budynku. Jest zielony. Czuję się w obowiązku wytłumaczyć o co chodzi: że to zawody na orientację, że jego studnia jest punktem kontrolnym, że przyjedzie tu jeszcze ponad 20 rowerzystów. Na szczęście jest życzliwie nastawiony i chociaż nieco zaskoczony, nie widzi nic niestosownego w umieszczeniu punktu właśnie na jego prywatnym terenie.

Nie bawię się w niepewne skróty. Więcej bym stracił niż zyskał. Dojeżdżam do skraju lasu i korzystając z twardego podłoża szybko docieram do granic Rezerwatu Dąbrowa Grotnicka (PK11). Spisuję jego powierzchnię 100,47 ha.

Starannie kontroluję odległości. Przy odrobinie uwagi, bez problemu odnajduję odpowiednią drogę. Kolejne trzecie spotkanie z przepływającą przez Jedlicze i Grotniki rzeką Lindą. Tu spisuję napis na stodole stojącej na łące obok rzeki (PK18).

Bez zatrzymywania się mijam kolejny punkt. Młyn wodny nad rzeką Bzurą (PK19). Zapamiętuję jedynie dni tygodnia w jakich jest czynny (środa-czwartek-piątek). Odpowiedź wpiszę przy najbliższej okazji.

Jadę na poszukiwanie opuszczonego gospodarstwa. Mijam Sylwię, spotykam Radka, który opuszczonych zabudowań (PK5) szuka już od dłuższego czasu. Niby odległość się zgadza ale przy budynkach obok drogi kręcą się jacyś ludzie. Może spytać się ich w jakich kolorach kłódek używają do zamknięcia pomieszczeń? Ponieważ nie ścigamy się o "złote kalesony" a jedziemy przede wszystkim dla przyjemności, dalszy pobyt w tym miejscu uważam za bezsensowny. Wpisujemy odpowiedź: brak opuszczonego budynku. Inni zawodnicy odnajdują jakieś opuszczone budynki ale prawie o 200 metrów dalej.

Kolejny stary młyn wodny. Obok młyna na bramie ogrodzenia narysowany stwór określony przez Bartka mianem Bazyliszka - jego nos jest czerwony i ma kształt serca (PK4). Na kolejnym punkcie znowu spotykam Radka, który jak przypuszczam rozmyśla co miał na myśli autor zadania pisząc o ilości konarów wyrastających z głównego pnia starego dębu ( chyba to był dąb) PK2. Po dokładnych oględzinach i konsultacjach wpisujemy 3. Bartek doliczył się 4 maksymalnie 6 konarów ale i tak kontrowersyjny punkt nam zalicza.

Powoli zbliżamy się do końca trasy. Zjeżdżamy do opuszczonej żwirowni gdzie obecnie znajdują się tereny wykorzystywane przez pasjonatów paintballa. Są też liczne ślady samochodów terenowych. W jednej z paintballowych twierdz mamy znaleźć zieloną skrzynkę na listy i odczytać znajdujący się tam napis (PK9). Radek odnajduje tylną ściankę skrzynki (muszę na słowo uwierzyć, że jest w kolorze zielonym - ja widzę czerń). Niestety żadnego napisu nie ma. Wydaje się, że jesteśmy we właściwym miejscu ale dla pewności przeszukujemy teren wokół - bezskutecznie. Jedyna możliwa w tym przypadku odpowiedź brzmi - brak napisu.

Œcieżkami przez las docieram do leżącego nieco na uboczu PK3. Mam spisać napis umieszczony na dużym kamieniu. Z tego leżącego na skraju lasu nic nie da się odszyfrować. Na drugim umieszczonym tuż za ogrodzeniem jest umieszczony adres Nakielnica 31. W tym samym czasie przeciwnej strony do punktu dociera grupa konna.

Kolejny punkt leży po przeciwnej stronie rzeki Bzury. Mam do wyboru dwie opcje albo nadłożyć ponad 2 kilometry i zaliczyć punkt suchą stopą albo pojechać na skróty. Starty w kilku edycjach odbywającego się na Mazowszu Dymna nauczyły mnie, że żadna woda nie stanowi przeszkody. Nie bez znaczenia przy podejmowaniu decyzji ma niemal upalny słoneczny dzień. Szum wody ułatwia mi odnalezienie w lesie miejsca, w którym na rzece znajduje się niewielki próg. Nie przekraczając rzeki mogę policzyć 2 brzozy znajdujące się obok progu po przeciwnej stronie rzeki (PK3) jednak najkrótsza droga do bazy prowadzi przez rzekę.

Bzura w tym miejscu nie jest ani szeroka ani głęboka. Początek przeprawy to łatwizna, woda nie sięga nawet do kolan. Później nieoczekiwanie wpadam nieco głębiej. Gdy już docieram na przeciwległy brzeg pomocną dłoń w kierunku mojego bike’a wyciąga Radek który w tym samym czasie zaliczał punkt od "prawidłowej" strony.

Nie śpiesząc się wracam na metę. Podsumowanie zmagań jest dla mnie zupełnie nieoczekiwane. Zdecydowanie lepszy podczas całej trasy Radek, wpisuje nieprawidłową odpowiedź na pierwszym punkcie, który odwiedziliśmy i przesuwa się w klasyfikacji za wszystkich, którzy zaliczyli wszystkie punkty.

W ten sposób wygrałem KROWĘ (Konno-Rowerową Orientację w Adriannie). Do tej wygranej dołączona była torba w której znalazło się kilka pomniejszych ale użytecznych przedmiotów.

Statystyka:

Dystans - 59,27 km
Czas trasy - 3:25
Czas jazdy - 2:52
Prędkość średnia - 20,65 km/godz.
Prędkość maksymalna - 34,5 km/godz.

Łódź, 2014 r.

Krzysztof Wiktorowski (wiki)
e-mail: wiki256@gmail.com


powrót