Bez pełnej świadomości

XLIX EKSTREMALNY RAJD NA ORIENTACJĘ "Harpagan 49"
Kaliska, 17-19.04.2015 r.

(relacja)

relacje z innych imprez
powrót

foto: Piotr Gębarowski

13 lat startów w maratonach na orientację, tyleż lat udziału w Harpaganie (pierwszy z nich miał numer 24). Przede mną 21 próba pokonania całej trasy, czyli odnalezienia 20 punktów kontrolnych i zdobycia tego - co w tej imprezie jest najważniejsze - tytułu rowerowego Harpagana. Za każdym razem staję na starcie z nadzieją, że być może właśnie tym razem los się do mnie uśmiechnie. Plany planami ale z każdym kolejnym startem utwierdzam się w przekonaniu, że osiągnięcie to pozostanie dla mnie tylko pięknym ale niemożliwym do zrealizowania marzeniem.

Przedstartowa pogoda nie napawa optymizmem. W nocy chyba padało. Teraz jest pochmurno, na bikerów zgromadzonych przed szkołą pada mżawka pomieszana z drobinkami śniegu. Na kilka minut przed startem każdy ma już w ręku mapę. Niemal całą jej powierzchnię pokrywają lasy Borów Tucholskich. Zaznaczone na czerwono punkty kontrolne słabo kontrastują z ciemnozielonym tłem lasu. Próba ogarnięcia wzrokiem wszystkich punktów kontrolnych i wyznaczenie chociażby wstępnego wariantu zaliczania punktów staje się dla mnie niewykonalne.

Start - 6:30. Ponieważ pierwsi orientaliści opuszczają miejsce startu nie zastanawiam się dłużej. Na początek planuję zaliczyć PK15 i pojechać na północ do PK9. Kiedy wyjeżdżam przed szkołę natychmiast rewiduję swoje plany. Dość duża grupa rusza drogą na północ. Jeszcze raz spoglądam na mapę. Rzeczywiście, dużo prostszy wydaje się dojazd z bazy do PK9. Na każdym mijanym skrzyżowaniu i rozwidleniu dróg grupa bikerów stopniowo rozprasza się wybierając różne warianty osiągnięcia celu. Początek zawodów to dla mnie nieodpowiednie miejsce na własny wybór. Nieświadomy trasy i miejsca w którym się znajduję, podążam śladami kilku rowerzystów wyglądających na bardziej zorientowanych. Po krótkiej jeździe przez las jesteśmy na miejscu - brzeg jeziora Wygonin. PK9 (plaża) - 6:52 (22 min. od startu).

Pomimo tego, że wg mapy do kolejnego punktu prowadzi prosta leśna droga po chwili z piątki, która razem dojechała do PK9 pozostajemy tylko we dwóch. Niemal całą trasę dzisiejszego maratonu pokonam razem z Pawłem. Mijamy nadjeżdżającego z przeciwnej strony Bronka, jednego z kandydatów do "pudła" a może zwycięstwa w imprezie. Nieco później nadjeżdża grupa Grey Wolf’ów. Na punkt trafiamy (chyba) bez większych problemów. PK15 (akwedukt) - 7:16 (24 min. od punktu).

Padająca od startu mżawka powoduje, że ubrania powoli nasiąkają wodą. Folia okrywająca mapę pokrywa się kropelkami wody. W tych warunkach okulary stają się bezużytecznym gadżetem nie pomagającym w czytaniu mapy. Czuję się jak ślepiec prowadzony od punktu do punktu przez przewodnika. Mijamy zagubioną w lesie stację kolejową Kamienna Karczma. Po kolejnych kilkunastu minutach zaliczamy PK3 (przy leśnej drodze) - 7:40 (24 min.).

Powoli przejaśnia się. Nieco dalej przez chmury zacznie przedzierać się słońce. Wysychają przemoczone ubrania a okulary zaczynają spełniać rolę dla której zostały stworzone. Skręcamy w przecinkę prowadzącą do punktu. Umiejscowiony na środku skrzyżowania przecinek lampion PK widoczny jest już z odległości kilkuset metrów - dziwne na imprezie na orientację. Przypadek? Czy celowe posunięcie budowniczego trasy? Później spotkamy więcej takich punktów. PK12 (skrzyżowanie przecinek) - 8:04 (24 min.).

Chwile ze słońcem przerywają niewielkie opady deszczu. W pewnym momencie pojawia się nawet śnieg. Ma to i swoje dobre strony, deszcz w znacznym stopniu utwardził trudno przejezdne tucholskie piachy. Opuszczając punkt kreślimy na mapie bardzo dziwne zygzaki. To jedyna większa wpadka w czasie całego maratonu, którą odkrywam dopiero w domu oglądając ślad trasy. Wszystko się dzieje na niewielkim obszarze więc nie ma to dużego wpływu na ostateczny wynik. Przed nami najdłuższy "pusty" przebieg między punktami. PK16 (skrzyżowanie przecinek) - 8:50 (46 min.).

Przy dużej ilości zawodników startujących na Harpaganie rzadko się zdarza by przez dłuższy czas nikogo nie spotkać na trasie. My nie spotkaliśmy nikogo od 2 godzin. Czy jedziemy tak szybko? Czy inni wybrali zupełnie odmienny wariant zaliczania punktów? Wreszcie są. Opuszczając punkt mijamy się z Krzyśkiem i Piotrkiem.

Mapa sucha. Okulary zdatne do użytku. Czas na samodzielne orientowanie się. Jedziemy szybko. Paweł nawiguje tak sprawnie, że mój współudział w namierzaniu PK jest niemal niemożliwy. Staram się przynajmniej kontrolować swoje miejsce na mapie, na wypadek gdybym nie wytrzymał tempa jazdy i pozostał w lesie sam. Na asfaltowych, szutrowych i twardych leśnych drogach udaje się to bez problemu. Jednak każdy odcinek piachu sprawia, że moje postanowienie śledzenia mapy legnie w gruzach. Jadący również na cienkich oponach, ale lżejszy tak o ok. 20 kg Paweł, pokonuje takie odcinku bez problemu, ja natychmiast zakopuję się lub zwalniam na tyle, że momentalnie zostaję kilkadziesiąt metrów z tyłu. Zamiast nawigacji pozostaje pogoń za znikającym w oddali punktem. Na każdym w miarę równym odcinku leśnej drogi pochylam się i korzystając z lemondki mozolnie odrabiam stracony dystans. Punkt odnajdujemy nad jeziorem, nieopodal asfaltowej drogi. PK10 (ścieżka edukacyjna) - 9:28 (38 min.).

Odcinek równej asfaltowej drogi wykorzystujemy by ustalić kolejność zaliczania wszystkich pozostałych do mety punktów. O to czy uda się zaliczyć wszystkie czy np. będzie trzeba odpuścić sobie 1-2 najmniej wartościowe będziemy się martwić pod koniec rajdu. Takie momenty spokojnej jazdy są też okazją dowiedzieć się czegokolwiek od zupełnie mi nieznanego z rowerowych tras na orientację zawodnika. Okazuje się, że jadę ze zdobywcą tytułów Harpagana na trasie pieszej i trasie mieszanej. Teraz Paweł postanowił dołączyć do tej kolekcji ostatni, najtrudniejszy do zdobycia, tytuł Harpagana na trasie rowerowej. Zważywszy, że maksymalny dystans dzienny jaki dotychczas pokonał wynosi 150 km, zadanie jakie sobie postawił wydaje się beznadziejnae.

Ponownie mijamy się z Piotrkiem i Krzyśkiem, którzy wybrali dłuższy ale asfaltowy przejazd między punktami. Asfaltami docieramy do mostu na Wdzie. Jedziemy niewidocznym na mapie skrótem wzdłuż brzegu rzeki. PK20 (skrzyżowanie przecinek) - 10:02 (34 min.).

Przed nami przeszkoda w postaci niepozornej strugi. Odnajdujemy kładkę, truchtamy przez fragment świeżo zaoranego pola. Najbliższym mostem wracamy "na chwilę" do pozostawionego po przeciwnej stronie rzeki, leżącego nie po drodze PK6 (polanka śródleśna) - 10:31 (29 min.).

Jedziemy niemal bez zatrzymywania się. Wybieramy (Paweł wybiera) najkrótszą chociaż nie zawsze dobrze przejezdne drogi i przecinki. Mój partner nie posiada mapnika, nie korzysta z linijki. Złożoną w kostkę mapę trzyma w dłoni. Bez odmierzania odległości bezbłędnie wybiera kolejne leśne przecinki, nawet gdy nie są zaznaczone na mapie. Błyskawicznie potrafi odnaleźć się po lekkim zboczeniu z trasy. Czy tak wygląda pokonywanie trasy przez rowerzystę? Dopiero po powrocie do bazy dowiem się, że jechałem z jednym z najlepszych biegaczy orientalistów.

W drodze do punktu wyprzedzają nas jadący szybciej konkurenci. Kiedy spotykamy się na punkcie czeka mnie miłe zaskoczenie. Mamy zaliczonych tyle samo punktów co czołowi rowerowi orientaliści Piotrek i Krzysiek. PK14 (skraj lasu) - 11:12 (41 min.).

Mijamy Bronka, pierwszymego z zawodników, który wybrał odmienną kolejność zaliczania punktów. Wkrótce trasa zaroi się od rowerzystów, zarówno uczestników głównej jak i o połowę krótszej trasy. Odpoczywając zaludniają niemal każdy mijany punkt kontrolny. Po pokonaniu kolejnego, długiego, chociaż prostego orientacyjnie odcinekka leśnych dróg osiągamy półmetek. PK4 (droga leśna) - 11:59 (47 min.).

Połowę trasy, czyli 10 z 20 PK zaliczamy w ciągu 5,5 godziny. Na trasie pozostało do zaliczenia kolejnych 10 punktów i powrót do bazy. Czy w ciągu 6,5 godziny uda się tego dokonać? Chociaż "zrobienie" całej trasy wydaje się możliwe na razie nawet o tym nie myślę. Przecież prędzej czy później może przyjść kryzys, prędkość jazdy drastycznie spadnie i wszelkie plany mogą wziąć w łeb.



Na mapie widać, odcinki asfaltowych dróg. Są tak krótkie, że prawie ich nie odczuwam. Zresztą część z nich omijamy jadąc krótszą drogą przez las. Kolejny punkt na którym minimalnie wyprzedzają nas Krzysiek z Piotrkiem. PK8 (droga leśna) - 12:26 (27 min.).

Mijamy jadącego już samotnie Krzyśka. Piotrek, którego znajdziemy na punkcie, ogłasza swój zgon. Zbyt szybka jazda sprawiła, że dopadł go kryzys. Proponujemy wspólną jazdę. Chwila odpoczynku, kolejny żel i Piotrek jest gotowy do jazdy. PK18 (mostek) - 13:01 (35 min.).

Piotr kontroluje czas pozostały do końca imprezy. Na każdym mijanym punkcie oznajmia ile czasu mamy nadrobione by spokojnie zrobić całość trasy. Pomimo, że szybkość jazdy nieco spadła, że teraz na każdym punkcie zatrzymujemy się chociaż na krótką chwilę, bezpieczny zapas czasu nie zmniejsza się. Punkty są bliżej siebie, drogi bardziej przejezdne. Poza tym teraz jedzie ze mną dwóch doskonałych orientalistów, więc o jakimkolwiek błędzie nie może być mowy. Bezbłędnie zaliczamy kolejne "leśne" punkty: PK11 (pole biwakowe) - 13:29 (28 min.), PK2 (przecinka) - 14:05 (34 min.), PK17 (polana śródleśna) - 14:34 (29 min.).

Na ostatnim umiejscowionym na skraju Borów Tucholskich punkcie spotykamy Stasieja. Nie stanowi dla nas "zagrożenia", ma opuszczone 2 punkty kontrolne - my coraz większe szanse na komplet. Zbiegamy w dół nasypu do punktu znajdującego się na miejscu dawnych torów kolejowych. PK5 (wiadukt kolejowy) - 15:07 (33 min.).

Opuszczamy lasy, w których spędziliśmy niemal całe 9 godzin od momentu startu. Jedziemy gruntową drogą przez pola. Wbrew dotychczasowym "zwyczajom" z punktami widocznymi z oddali, ten najbliższy jest ukryty w niewielkim lasku obok asfaltowej drogi. Nie tracimy zbyt wiele czasu by go odnaleźć. PK13 (skraj młodnika) - 15:38 (31 min.).

Las skończył się kilka kilometrów wcześniej a my skręcamy na północ czyli prosto pod wiatr. W końcówce zachowałem trochę więcej sił, więc teraz wychodzę na prowadzenie. Dobrze czuję się jadąc nawet pod silny przeciwny wiatr. Nie przeszkadza fakt, że asfalt zastępuje szutrowa droga, że na trasie przejazdu pojawiają się niewielkie pagórki. Najgorsze zacznie się dopiero za chwilę. Zniszczona szutrowa droga, z charakterystyczną "tarką", piach. Silny wiatr w twarz. Tu nie da się normalnie jechać. Masakra dla tyłka, masakra dla kolan. Staję w pedałach i z uporem zmierzam do widocznego z oddali lasu, który osłoni nas przed wiatrem. Droga też wyraźnie się poprawia. Gdy zatrzymujemy się na punkcie dogania nas Radek (theli). PK7 (miejsce odpoczynku) - 16:13 (35 min.).

Wybieramy odrębny sposób dojazdu do kolejnego punktu. My wykorzystując odcinek asfaltu mijamy j.Sumińskie od północy, Radek pojedzie być może krótszą ale całkowicie gruntową drogą od południa. Pomimo różnych wariantów, na punkcie jesteśmy znowu razem. Paweł, któremu od pewnego już czasu skończyło się picie, zostaje poratowany wodą przez obsługę punktu. PK19 (ścieżka edukacyjna) - 16:45 (32 min.).

Wyjeżdżamy na asfaltową drogę Radek wysuwa się do przodu i zaprasza do jazdy za nim. Gdy po pewnym czasie oglądam się do tyłu nie widzę już Pawła. Jako biegacz nie opanował jeszcze jazdy na kole poprzedników, a może przyszedł czas na kryzys. Mijamy Zblewo. Z wahaniem wysuwam się do przodu i zmieniam Radka na prowadzeniu. Jadę ostrożnie, ponieważ górny fragment mapy mam podwinięty i nie mam pojęcia w którym momencie trzeba opuścić asfaltową drogę. Wreszcie skręcamy, jedziemy przez las i po chwili zaliczamy ostatni punkt kontrolny PK1 (droga leśna) - 17:16 (31 min.).

Tu spotykamy legendę Harpagana Wigora, wielokrotnego triumfatora maratonu i zdobywcę największej ilości tytułów na trasie rowerowej. Znajduję się w naprawdę doborowym towarzystwie. Początkowo utrzymuję tempo grupy. Na miękkiej leśnej drodze zostaję jednak nieco z tyłu. Teraz kiedy mam zaliczone wszystkie punkty, miejsce na mecie nie ma większego znaczenia. Chociaż to do mnie jeszcze nie dociera jestem o krok od spełnienia harpaganowych marzeń. Cóż mogło by się zdarzyć, że przez godzinę nie dotrę do odległej o kilka kilometrów bazy? Objeżdżam szkołę dookoła i chip ląduje w stacji rejestrującej ten fakt. Po 11 godzinach i 9 minutach, po pokonaniu 206 km, po zaliczeniu 20 PK powracam na miejsce startu. Meta - 17:39 (23 min.).

JESTEM HARPAGANEM!!!

Do zdobytego w Kościerzynie (H28) tytułu pieszego Harpagana dodałem ten cenniejszy rowerowy. Pozostała jeszcze trasa mieszana. No nie, nie można być zbyt pazernym. Dwa certyfikaty w zupełności wystarczą.

Pół godziny wcześniej linię mety przekroczył Krzysiek i został zwycięzcą 49 Harpagana, zaledwie 20 minut przede mną przybył trzeci na mecie Bronek, o 2 minuty wyprzedzili mnie Radek, Wigor i Piotrek, kilka minut po mnie przybywają kolejni kandydaci do pudła Mikołaj i Mirek. Nieco później Paweł. Całość trasy pokonała jeszcze grupa Grey Wolf i jako ostatni Bartek.

Dzięki wspólnemu z Pawłem pokonaniu trasy, spełniły się moje kilkunastoletnie marzenia. Zostałem prawdopodobnie najstarszym zdobywcą rowerowego Harpagana. Paweł osiągnął równie wielki sukces, zdobywając tytuł w swoim pierwszym starcie na trasie rowerowej W ten sposób jako drugi w historii zawodnik stał się posiadaczem tytułów Harpagana na trzech trasach: pieszej, rowerowej i mieszanej. Pierwszy tego wyczynu dokonał Andrzej Chorab. Z silniejszymi, jadącymi szybciej zawodnikami udało się nam powalczyć dzięki być może najkrótszemu wariantowi pokonania trasy, wybieraniu najkrótszych dróg (i skrótów) pomiędzy punktami, oraz ograniczeniu postojów do niezbędnego minimum.

WIZUALIZACJA TRASY (ustaw RealTime on)

Paweł - Paweł Ćwidak,
Krzysiek - Krzysztof Wesoły,
Bronek - Paweł Brudło,
Radek (theli) - Radosław Walentowski,
Piotrek - Piotr Buciak,
Wigor - Daniel Śmieja,
Mikołaj - Mikołaj Waliński,
Mirek - Mirosław Potocki,
Grey Wolf (JarekW) - Marek Pachulski, Leszek Pachulski, Jarosław Warda,
Bartek - Bartłomiej Bober,
Stasiej - Stanisław Ruchlicki

Statystyka:

Dystans - 206,5 km
Czas trasy - 11:09
Efektywny czas jazdy - 10:33
Postoje - 36 min.
Prędkość średnia - 19,5 km/godz.
Prędkość maksymalna - 42,4 km/godz.
Punkty kontrolne - 20/20
Punkty przeliczeniowe - 60/60
Miejsce - 7/124

Łódź, 2015 r.

Krzysztof Wiktorowski (wiki) - nr 1046
e-mail: wiki256@gmail.com


powrót