XLIII EKSTREMALNY RAJD NA ORIENTACJĘ "Harpagan 43" |
Pomimo, że dopiero jesienią mija rok od czasu mojego pierwszego startu w jesiennym Harpaganie 23 w Pucku, to Harpagan 42 w Czarnej Wodzie kończy 10 letni cykl startów. Z 20 edycji rajdu jakie odbyły się w tym czasie, wziąłem udział w 16. Piętnaście razy wystartowałem na trasie rowerowej, jeden raz na trasie pieszej i z tej trasy posiadam jedyny tytuł Harpagana.
Wszystko zaczęło się od ogłoszenia w miesięczniku "Podróże" (czy orgowie pamiętają prasową reklamę imprezy?). Bez zastanowienia decyduję się na start - mój pierwszy start w jakiejkolwiek imprezie na orientację. Startujemy już o 6 w zupełnych ciemnościach, deszcz leje od połowy nocy. Do ręki dostaję dwie duże płachty podwójnie zadrukowanego papieru formatu A3 (czarnobiałe ksero mapy 1:50 tys.). Odpowiednie połączenie fragmentów mapy nieznanego mi terenu w słabym świetle ulicznych latarni jest zadaniem niewykonalnym. Metodą, która bywa niezawodna nawet teraz, jadę za pierwszymi bikerami wyruszającymi na trasę. Później wcale nie jest prościej. Nieobsadzone punkty, umieszczone gdzieś obok miejsc oznaczonych na mapie. Na jednym ze wzgórz kilkadziesiąt osób przeczesuje teren - bezskutecznie. Efekt startu - zaliczam 13 PK i jak na nowicjusza zajmuję doskonałe 11 miejsce. Znajomy z Łodzi po tym starcie powiedział "nigdy więcej". Ja, podobnie jak wielu innych bikerów, zauroczyłem się w tej imprezie na dobre (i na złe - zgodnie z zasadą im gorzej tym lepiej).
Później startuję ze zmiennym szczęściem. Najlepszy wynik to H25 Elbląg - 4 miejsce (43 pkt). Najbliżej zaliczenia całej trasy jestem na H39 w Bytonii - 59 pkt (10 miejsce) - tu do pełni szczęścia zabrakło ok. 15-20 minut. Żeby nie zanudzać odsyłam do relacji jakie napisałem z każdego startu.
Co zmieniło się, a co pozostało niezmienne w ciągu tych 10 lat? Organizatorzy uczą się na błędach. Od czasu koszmarnie zbudowanej trasy pierwszego mojego H23 pojawiły się obsadzone punkty kontrolne (nie zawsze w prawidłowym miejscu i nie zawsze na czas). Czarno-białe ksero map 1-100 tys. mieszczą się już na jednej kartce. Po kolejnych kilku latach każdy uczestnik otrzymuje kolorową mapę.
Wśród licznej ekipy organizującej kolejne edycje imprezy najbardziej utrwala się w moich wspomnieniach obecność Karola. Niezmiennie na starcie można spotkać Bartka (w ciągu kilku lat również budowniczego tras), Wigora, Dareckego i wielu wielu innych bikerów. (Nie znacie tych osób? - Karol Kalsztein, Bartłomiej Bober, Daniel Śmieja, Dariusz Korsak)
Niezmiennym pozostaje fakt, że pomimo stałego wzrostu poziomu startujących zawodników, zdobycie tytułu rowerowego Harpagana pozostaje, tak jak zawsze w ciągu minionych 10 lat, celem do którego dążą wszyscy ale który osiągają tylko nieliczni. Statystykę startów znajdziecie na końcu tekstu. Teraz to co teraz najbardziej interesujące Harpagan 43.
Harpagan 43 - Czarna Woda
Tradycyjna pobudka na dźwięk wielu odzywających się +/- o tej samej porze telefonów. Staram się sprawnie przygotować się do startu - nie chciałbym by powtórzyła się sytuacja z ostatnich startów, gdy spóźniam się na rozdanie map. Odebranie roweru z przechowalni, poranny posiłek, ostatnie szykowanie jedzenia i picia na drogę. Gdzieś w międzyczasie poranna toaleta.
Udało się zdążyć, odnajduję miejsce w którym odbiorę swoją mapę, by sprawnie i szybko ustalić początkowy wariant. Wbrew zwyczajom niektórych bikerów nie zamierzam tracić czasu na szczegółowe rozrysowanie całej trasy. Zgodnie z wcześniejszymi planami wyruszam na wschód, by zgodnie z ruchem wskazówek zegara zaliczać kolejne punkty.
Jadę bezpieczną orientacyjnie ale nieco okrężną drogą. Asfaltem na zachód, przez Łąg, Lipki i prostą drogą do PK4. Punkt nie stanowi problemu, a obecność innych bikerów dodatkowo ułatwia zadanie. PK4 Szary Kierz - Przecinka leśna. - godz. 6:55 (25 min. od startu).
Jazdę "ułatwia" wciąż popadujący deszcz. Zalewane kroplami deszczu, zaparowujące okulary utrudniają jednak sprawną orientację Może temu faktowi zawdzięczam towarzystwo Grzesia, czołowego zawodnika maratonów na orientację. Razem i w miarę sprawnie zaliczamy pobliski PK15 Sztuczno - Skrzyżowanie dróg - 7:23 (29 min. od poprzedniego punktu).
Po wymianie zdań z Grzesiem decyduję się zmodyfikować wstępne plany. Zanim pojadę w dół mapy, zaliczę kilka punktów na północy 9, 17, 2. Pomysł optymalny na zaliczenie całej trasy. Z punktu widzenia zdobycia maksymalnej ilości punktów nieco dyskusyjny.
Przede mną krótki odcinek prostej drogi na północ. Znak charakterystyczny - linia energetyczna. Skręcam we wcześniejszą drogę. Dalej już nic nie jest oczywiste. Gdzie jest właściwa droga? Którędy jechać? Spotykam tak samo zagubionego Grzesia i dwóch innych bikerów. Kolejna droga jedynie odciśnięta w leśnym runie przez drwali kończy się w lesie. Studiowanie mapy w środku lasu nie wydaje się najlepszym pomysłem. Jak najszybciej próbuję wydostać się do jakiejś większej drogi i dopiero tam namierzyć swoje położenie. Mam szczęście. Krótki spacerek przez las, droga. Z orientacyjnego kłopotu ratuje mnie nadjeżdżający właśnie Mirek Potocki. Po kilkuset metrach rejestrujemy na chipie naszą obecność na punkcie. PK9 Czechowo - Skrzyżowanie przecinek - godz. 8:04 (40 min.).
Opuszczam pechową 9-tkę i ruszam w kierunku kolejnego celu na trasie. Mijam Iwiczno i po północnej stronie jeziora jadę w kierunku PK17. Linijka, kompas, licznik. Wszystko się zgadza, ale tylko do czasu. Droga na wprost nieoczekiwanie się kończy chociaż z mapy wynika, że powinna tu być. Zatrzymuję się zdezorientowany. Z prawej nadciąga dwóch zawodników. Z wahaniem ruszam za nimi. Z przeciwnej strony ponownie nadjeżdża Mirek. Znowu jedziemy razem. Jak się okaże jedziemy po przeciwnej stronie jeziora (ale ja o tym nie wiem). Kończy się tym, że z innym napotkanym bikerem przedzieram się przez porośnięty krzakami las. Koszmar wkrótce się kończy. Z lasu trafiamy prosto na punkt nad jeziorem. PK17 Jez.Niedackie - miejsce odpoczynku - godz. 8:55 (51 min.).
Dość szczęśliwie, choć ponownie przedzierając się przez las opuszczam brzeg jeziora. Drogą pomiędzy polami docieram do asfaltowej. Nieprawdłowo szacuję swoje położenie. Ignoruję drogę (tą właściwą) odchodzącą na południe do odległego zaledwie o kilka kilometrów punktu. Jadę asfaltową drogą na zachód, (myli mnie nieaktualna mapa na którym tego asfaltu nie ma), zjeżdżam w las. Trzeźwieję dopiero na widok drogowskazu Młyńsk. Zawracam. W nogach kilka niepotrzebnie pokonanych kilometrów i ponad 20 minut straty.
Pogoda poprawia się, deszcz przestaje siąpić. Mokre - miejscami wprost zasysające każdego przejeżdżającego rowerzystę - piaski powoli stabilizują się i nieco twardnieją. Jeszcze kilka kilometrów asfaltu, zjazd do lasu i zaliczam teraz już bez problemu PK2 Krępki - skrzyżowanie przecinek - godz. 9:49 (53 min.).
Powoli się rozkręcam, a może po prostu trafiam na prostsze punkty. Bezproblemowo pokonuję odcinek dzielący mnie od PK14 Nowy Dwór - skraj polany - godz. 10:23 (34 min.). Do kolejnego punktu prowadzi prosta leśna przecinka - niestety przedzielona całkiem sporym jeziorkiem. Przeszkodę objeżdżam od wschodu przez znany z innego Harpa Kasparus. W miejscu spodziewanych piasków, twarda szutrowa droga. W ostatniej chwili spoglądam podejrzliwie na dwie równoległe linie na mapie. Punkt sprytnie umieszczony jest na biegnącej równolegle do drogi przecince. Problemu jednak nie ma - namiot widoczny jest już z daleka. To jedno z ułatwień wiosennych imprez. Pozbawione liści drzewa nie przesłaniają widoczności i niektóre punkty widoczne są nawet z odległości kilkuset metrów, np. z przeciwległego brzegu jeziora. PK8 Pieczyska - skrzyżowanie przecinek - godz. 11:10 (47 min.).
Długi przebieg do punktu w południowo-wschodnim narożniku mapy. Wybór optymalnej drogi nasuwa wiele wątpliwości. Jeszcze więcej popłochu wprowadza nieoczekiwane pojawienie asfaltowej drogi - na mapie jej nie ma. Spojrzenie na kompas - kierunek się zgadza. Po kilku kilometrach komfortowej jazdy mijam miejscowości opisane na mapie. Wreszcie kilku bikerów jadących od strony lasu wskazuje dojazd do punktu. Po dobrze widocznych śladach trafiam na PK20 - Piaseczno - Parking leśny - godz. 12:39 (49 min.). Okazuje się, że nieaktualna mapa może również pozytywnie zaskoczyć.
Podobnie jak większość bikerów wybieram dłuższy ale optymalny asfaltowy przelot w pobliże PK10. Tracenie cennych sił na leśnych piaszczystych drogach to szaleństwo. Jeszcze kawałek szutru, leśna droga i jestem na miejscu. PK10 - Jez. Okrągłe - północna strona - godz. 13:35 (55 min.).
Szybkie przyłożenie karty z czipem do stacji i mogę ruszać dalej. Prosta leśna droga, prosta piaszczysta droga. Mokry piach ułatwia jazdę, jednak i tak skutecznie wysysa siły. Mam dość zmagania się z piachem. Na pierwszym napotkanym asfalcie decyduję się na wygodny objazd. Rzepiczna - po namyśle odpuszczam odległy o 3-4 km słabo punktowany PK6. Asfaltowš drogš jadę na zachód. Legbąd - zjazd do lasu. Jedna z leśnych dróg musi doprowadzić mnie do punktu. Wybieram tą minimalnie dłuższš. Wzdłuż kanału i ogrodzenia melduję się pod wysoka wieżą. PK18 - Fojutowo - wieża widokowa - godz. 14:49 (74 min). Przejazd na ten punkt zajmuje ponad godzinę ale też i pokonana odległość była znaczna.
Spoglądam na pozostałą do pokonania trasę. Po szybkiej analizie, wiem, że o planowanym zbieraniu wszystkich tłustych punktów już mogę zapomnieć. Do upływu limitu czasu pozostają jedynie 3 godziny. Jadąc na PK19 (dojazd nie jest wcale oczywisty) mogę tylko pogorszyć swoje zdobycze punktowe. Więcej punktów (6) da zaliczenie "pewnych" PK7 i PK13. Po drodze mam jeszcze PK12 a później w miarę możliwości mogę powalczyć o PK1 i PK11.
Biorąc przykład z ruszających z punktu zawodników (sam na ten wariant nie zwróciłem uwagi), przedostaję się nieistniejącym na mapie mostkiem na drugą stronę kanału. Tu miła niespodzianka, utwardzona a później asfaltowa droga. Dalej lasy, łąki, polne drogi, ślady rowerowych kół. Kierunek też się zgrubsza zgadza. Kolejna droga wyprowadza mnie na trudno przejezdne, uginające się, miejscami podmokłe łąki. W oddali przede mną prowadzi rowery czterech innych bikerów. Wreszcie teren wznosi się, miedza - polna droga - asfalt. Tabliczka z nazwą miejscowości - Rzepiczna. Czy ja tu już dzisiaj nie byłem? Zupełnie nie tego się spodziewałem. Błąd na jednym z wcześniejszych rozwidleń dróg sprawił, że wylądowałem o 2 km poniżej planowanego miejsca. Dwa kilometry asfaltowej drogi to niewielka strata ale jazda i prowadzenie roweru przez łąki zdecydownie tak. Znowu jestem o kilka kilometrów od 6-tki i znowu z niej rezygnuję. Z perspektywy dalszych wydarzeń to strata pewnych 2 punktów przeliczeniowych. Teraz już bez niespodzianek zaliczam PK12 Struga - skraj wsi - godz.15:49 (61 min.).
Prosty przejazd do kolejnego punktu. PK7 Gotelp - skrzyżowanie dróg - godz. 16:28 (38 min.).
Tu dołączam do jadących razem Jankesa i Daniela Niedbały. Nawigację pozostawiam bardziej doświadczonym orientacyjnie kolegom. Pod nogami licznie plączą się uczestnicy trasy pieszej, co potwierdza, że pewnie zmierzamy na kolejny punkt. PK13 Odry - rez. Kręgi Kamienne - godz. 16:54 (25 min.). Trzeba przyznać, że nie było na to czasu ale żadnych kręgów nie zobaczyłem.
Do upływu limitu pozostaje 1,5 godziny. Samotnie ruszam by zaliczyć kolejne punkty. Moje plany rujnuje łańcuch. Początkowo tylko zaczyna przeskakiwać na trybach, by kilkuset kolejnych metrach rozpaść się i wylądować na drodze. Sytuacja diametralnie się zmienia. Zamiast walczyć o kolejne punkty muszę martwić się o to jak dotrzeć na metę. Tragedii nie ma. 10 kilometrów mogę pokonać spacerkiem, podobnie jak napotkani piechurzy. Sytuacja ponownie zmienia się gdy nadjeżdża Jankes z kolegą. Mają wszystko co potrzeba żebym kontynuował jazdę. Ogromne dzięki!!!!
Chociaż pozostaje dużo sił na dalszą jazdę i zdobywanie kolejnych punktów, psychika pada. Jadę spokojnie by zaliczyć najbliższy punkt i wrócić do bazy. PK1 - Jez. Białe Błoto - parking leśny - godz. 17:32 (39 min.).
Podczas powrotu do bazy dołączam do Bartka Bobera. Na mecie meldujemy się o godz. 17:58 na pół godziny przed upływem limitu czasu. Dla mnie zaliczenie 15 punktów i zdobycie 47 punktów przeliczeniowych zapewni 29 miejsce. Chociaż cel startu czyli wynik lepszy od ubiegłorocznego (35) został osiągnięty, pozostaje wielki niedosyt. Bezmyślna jazda od jednego punktu kontrolnego do kolejnego nie była najlepszą metodą. Przy lepszym taktycznie wyborze punktów mogło być lepiej. Kolejna szansa już jesienią.
Statystyka:
Dystans - 193,36 km
Zaliczone punkty (czas od poprzedniego):
PK4 (25)
niezaliczone punkty: 3, 5, 6, 11, 19
Łódź, 2012 r.
Czarną Wodę otaczają tereny, które poznawałem podczas dwóch rajdów w odległej o 20 km. miejscowościach Zblewo i Bytonia (H26 i H37). Obszar na pograniczu Kociewia i Borów Tucholskich z szachownicą dróg i przecinek z charakterystycznymi drogowskazami na ich przecięciu zapewnia stosunkowo łatwą nawigację i szansę na osiągnięcie dobrego wyniku. Podstawowe utrudnienie to występujące na tym terenie piaski.
Deszcz pojawiający się w środku nocy to z jednej strony budzące niepokój utrudnienie, z drugiej szansa, że mokre piaski będą łatwiejsze do pokonania. Atrakcją nocnego wypoczynku jest poranne polowanie na szczura, który zwabiony pokładami żywności biega między materacami.
Czas trasy - 11:27:36
Efektywny czas jazdy - 10:44
Przestoje - 40 min.
Prędkość średnia - 18,58 km/godz.
Prędkość maksymalna - 39,7 km/godz.
Punkty kontrolne - 15
Punkty przeliczeniowe - 47
Miejsce - 29
PK15 (29)
PK9 (40)
PK17 (51)
PK2 (53)
PK14 (34)
PK8 (47)
PK16 (40)
PK20 (49)
PK10 (55)
PK18 (74)
PK12 (61)
PK7 (38)
PK13 (25)
PK1 (38)
meta (25)
Harpagan (relacje) |
miejsce |
Punkty (przeliczeniowe - karne) |
Dystans |
Czas trasy (jazdy) |
Czas postojów (min.) |
Prędkość śr./max. |
11 |
13 (45-5) |
203,0 |
12:05 (9:40) |
145 |
20,67/? |
|
5 |
15 (53) |
215,0 |
11:50 (9:46) |
124 |
22,1/64,3 |
|
8 |
18 (57) |
219,7 |
11:37 (10:14) |
83 |
21,45/41,8 |
|
11 |
14 (50) |
200,0 |
11:53 (10:08) |
105 |
19,7/53,0 |
|
H28 Kościerzyna pieszy |
22 |
15 |
>100 |
23:15 |
- |
- |
23 |
13 (44) |
212,8 |
11:44 (10:38) |
66 |
20,32/58,9 |
|
16 |
17 (56) |
199,4 |
11:38 (10:11) |
87 |
19,9/47,9 |
|
26 |
14 (42) |
190,8 |
11:50 (10:42) |
68 |
17,6/47,9 |
|
13 |
13 (47) |
216,2 |
11:31 (10:41) |
50 |
20,19/59,5 |
|
10 |
19 (59) |
210,2 |
11:47 (11:13) |
34 |
18,83/40,2 |
|
17 |
13 (42) |
192,5 |
11:53 (10:40) |
73 |
17,96/62,47 |
|
11 |
18 (57) |
216,7 |
11:41 (10:57) |
41 |
19,71/59,7 |
|
6 |
16 (55) |
214,8 |
11:50 (10:51) |
59 |
19,76/49,2 |
|
35 |
13 (46) |
205,0 |
11:59 (11:18) |
41 |
18,12/49,6 |
|
60 |
13 (45-10) |
200,5 |
12:09 (11:06) |
63 |
17,77/53,8 |
|
29 |
15 (47) |
198,4 |
11:28 (10:44) |
44 |
18,58/39,7 |
|
RAZEM (rower) |
- |
224 |
3095,0 |
176:55 (158:53) |
18:02 |
- |
Średnio (rower) |
19 |
15 (49) |
206,3 |
11:48 (10:36) |
72 |
19,48 |
Podsumowując: w ciągu 15 edycji rowerowego Harpagana znalazłem 224 punkty w terenie, przejeżdżając w cišgu tygodnia (7 dni 9 godzin) dystans odpowiadający długości Maratonu Rowerowego Dookoła Polski.