XLI EKSTREMALNY RAJD NA ORIENTACJĘ "Harpagan 41" |
Staranne wieczorne przygotowania do startu. Wczesna pobudka. Ostatnie przygotowania. Na miejscu startu jestem na tyle wcześnie by wysłuchać przedstartowej pogadanki. Można powiedzieć lata startów robią swoje - rutyna.
Odpowiednio zagięta mapa ląduje w mapniku i jako jeden z pierwszych opuszczam plac przed szkołą. Zgodnie z przedstartową strategią (uwzględniającą kierunek wiatru) zamierzam ruszyć na wschód i zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara "zbierać" kolejne punkty kontrolne. Widok "bezwartościowych" punktów (2 i 8) na południu mapy koryguje moje plany. Już w czasie jazdy kolejna korekta. Zaczynam od zbierania najbardziej wartościowych punktów 12, 10, 16 i 18. Podświadomie przyjmuję założenie, że i tak całej trasy nie mam szansy zaliczyć.
Jadąc nieco okrężną ale asfaltową drogą przez Borowy Młyn bez problemu zaliczam pierwszy na mojej trasie punkt nad brzegiem jeziora. PK12 Katarzynki - Jez. Trzcinne (39 min.od startu)
Kompas pomaga utrzymać w miarę poprawny kierunek jazdy w plątaninie leśnych przecinek. Gdy jedna z nich nieoczekiwanie kończy się, kilkadziesiąt metrów prowadzenia roweru przez dziewiczy las doprowadza mnie do nowszej leśnej drogi, której nie odnajduję na otrzymanej mapie. Nadjeżdżający z przeciwnej strony Piotrek potwierdza mój prawidłowy kierunek jazdy do PK10. Ja nie mogę równie jednoznacznie wskazać drogi/przecinki jaką tutaj dotarłem. Mijam most i razem z napotkanym tu Stasiejem zagłębiamy się w las by odnaleźć odległy zaledwie o kilometr punkt kontrolny. Wkrótce czuję, że pokonany dystans jest dużo dłuższy. Duże jezioro potwierdza błąd jaki popełniliśmy wybierając jedną z dróg jeszcze na skraju lasu. Powrót. Widoczne z góry jeziorko i dym z ogniska wskazują miejsce, w którym znajduje się poszukiwany punkt. Ostry zjazd i przykładam kartę chipową do stacji potwierdzającej mój pobyt na punkcie. PK10 Nierzostowo - Jez.Krystówek (38/77 min). Zaliczenie odległego o zaledwie 5 km punktu zajmuje mi 38 minut.
Bez problemu docieram do asfaltowej drogi. Szczególnie starannie staram się kontrolować dość skomplikowaną sieć leśnych dróżek z tym co widzę na mapie. Chociaż nie do końca się to udaje ślady rowerowych kół doprowadzają mnie od południa do charakterystycznego (zapamiętanego z przedstartowej fotki) wąwozu. Piaski i liczne leśne podjazdy skutecznie wysysają wszelkie siły. Pomimo braku problemów nawigacyjnych przejazd od poprzedniego punktu zajął mi całą godzinę. PK16 Małe Zanie - wąwóz (60/137 min.).
Prosty nawigacyjnie, chociaż wyczerpujący dojazd na kolejny punkt - pagórkowaty teren słabo przejezdna przecinka na zmianę z przebiegającą w mniejszej lub większej odległości od niej drogi. PK18 Rolbik - skrzyżowanie przecinek (38/174 min.).
Jest godzina 9:24. Na liczniku 48 km. Od startu minęło prawie 3 godziny (1/4 limitu czasu). Zdobyłem 15 z 60 punktów przeliczeniowych (1/4 całości). Niby jest dobrze ale jednocześnie odnalazłem w terenie tylko 4 z 20 punktów kontrolnych (1/5 całości).
Ruszam najkrótszą drogą na północ. Piasek stanowiący przekleństwo rowerzystów tu znacznie ułatwia orientację. Gdy droga staje się twardsza, porośnięta trawą czy asfaltowa, marzę o tej odrobinie piasku, gdy ten się pojawia czekam kiedy w końcu się skończy. Bezproblemowy PK5 Kubianowo - skraj lasu (31/206 min.).
Slady pozostawione przez pokonujących przede mną kolejny odcinek trasy rowerzystów skutecznie usypiają czujność. Kiedy ich brakuje lub są niejednoznaczne zaczynam mieć wątpliwości co do pokonanej odległości. Okazuje się, że tak naprawdę nie wiem gdzie jestem. Zjeżdżam nad widoczne z prawej strony jeziorko, wracam na trasę, pytam jadących z przeciwnej strony. Objeżdżam jeziorko z drugiej strony. Już wiem, że to niewłaściwe miejsce. Teraz już bez problemu zaliczam właściwy brzeg, położonego nieco dalej jeziora. PK15 Prądzonka - J.Lubaszki Niemieckie (59/164 min.).
Przez Prądzonkę i Rynez opuszczam las i docieram do Kłączna. Tu pierwszy od kilku godzin odcinek asfaltowej drogi. Opuszczam ją na krótko by zaliczyć położony nieopodal PK9 Sierżno - droga, skraj lasu (53/318 min.).
Po chwili pędzę dalej asfaltową drogą rezygnując z leśnego (być może piaszczystego) skrótu. Drogowskaz do punktu widokowego. Szlak turystyczny i powolne wspinanie się na wzniesienie. Gdy rower zaczyna stawać dęba pozostaje wpychanie roweru pod górę. PK13 Góra Siemierzycka (37/355 min.).
Godz. 12:25. Zbliża się półmetek maratonu. Przez poprzednie 3 godziny zdobywam 13 punktów przeliczeniowych, zaliczając kolejne 4 punkty kontrolne.
Na moim koncie jest już 28 punktów za 8 odnalezionych w terenie PK. Na liczniku dystans 97 km.
Najkrótszą drogą opuszczam las. Jadę przez Glisno (tu w odległości 3-4 km mijam "bezwartościowy" PK3 - na tym etapie szkoda tracić nawet tę odrobinę cennego i potrzebnego do zaliczenia grubszych punków czasu). Dalej asfaltowa droga, z niewielkimi trudnościami odnajduję dawne tory kolejowe, wiadukt i zaliczam położony nad przepustem PK1 Trzebiatkowa - nasyp (50/406 min.).
Jadę drogą wiodącą po dawnych torach, drogą przez las, by szybko (23 min.) i bezproblemowo zaliczyć kolejny PK17 Życka Chata - przepust (23/429 min.).
Razem z Ulą opuszczam punkt, by po chwili już samotnie zmierzać w kierunku punktu położonego w północno-zachodnim narożniku mapy. Odcinek polnej drogi. Równy asfalt, w przeciwieństwie do leśnych piasków, nawet przy przeciwnym wietrze nie sprawia mi dzisiaj trudności. Zjazd na leśną drogę. Przy szybkim odnalezieniu ukrytego nieco z boku drogi, położonego nad jeziorem punktu, pomaga obecność licznie odpoczywających w okolicach punktu uczestników rajdu. Szkoda, że nie ma czasu by zatrzymać się nawet na chwilę - to najładniejszy z punktów które odwiedziłem. K 19 Role - Jez.Smolenko (44/574 min.).
Przede mną długa droga na południe. Na początek polnym skrótem. Napotkany tubylec potwierdza kierunek jazdy przez pola. Później długi, kilkunastokilometrowy odcinek asfaltu. Tu wiatr jest moim sprzymierzeńcem. Po raz drugi tego dnia spotykam nadjeżdżającego z przeciwnej strony Pawła. Odnalezienie kolejnego punktu nie sprawia trudności. PK6 Trzyniec - most (56/530 min.).
Godz. 15:20. Kolejne trzy godziny jazdy oznaczają dla mnie odwiedzenie kolejnych 4 punktów i zdobycie 13 punktów przeliczeniowych.
W czasie 3/4 limitu trwania maratonu zdobywam 12 PK i 41 punktów przeliczeniowych.
Odwrócenie mapy odsłania przede mną oczekiwany PK20 i PK14, który jest dla mnie zupełnym zaskoczeniem (ukryty wcześniej pod zagiętą częścią mapy). W myślach układa mi się plan jazdy po najbardziej wartościowych punktach 20-14-12-11. Gdy braknie czasu być może odwiedzę 20-14-4-12. Najbliższy, odległy o ok. 5 km punkt sprawia mi wyjątkowo dużo kłopotów. Przecinka która doprowadziła by mnie prosto od as faltowej drogi na punkt jest przecięta łąkami. Jadę najbliższą, równoległą, znowu łączka i woda. Wycofuję się. Objeżdżam podmokły teren niezidentyfikowanymi na mapie dróżkami. Przejeżdżam, jak się później okaże, bardzo blisko punktu. Gdy doganiam zawodników jadący przede mnš dowiaduję się, że punkt pozostał daleko z tyłu. PK20 Zalęże - mostek (45/574 min.).
Szybki przejazd przez las w okolice Rudnik. Zjeżdżam z asfaltowej drogi. Mijam mostek. Dokładnie odmierzam odległość, skręcam w "odpowiednią" przecinkę. Ta kończy się na ogrodzonym młodniku. Sprawdzam kolejną. Schodzę na łąki. Przedzieram się wzdłuż rzeki. Powracam na górę. Kolejna przecinka. Wyszukuję śladów kół. Jadę wzdłuż skarpy. Kręcę się we wszystkich możliwych kierunkach. Wreszcie odpuszczam. Czyżby obsługa punktu została zwieziona przed wyznaczonym czasem?
Wyjeżdżam z lasu i z przerażeniem spoglądam na zegarek. 17:30. Do zakończenia rajdu pozostaje równe 60 min. Trudno ocenić odległość do mety ale z pewnością jest to "trochę" powyżej 20 km.
To co daje mi niewielką szansę na sukces to dość równy asfalt i las który w dużej części osłoni mnie przed, w większości przeciwnym wiatrem. Asfaltowa droga dodaje sił. Są odcinki gdy szybkość dochodzi do 40 km/godz., czasami, na podjazdach wlokę się o połowę wolniej. Zmniejsza się dystans dzielący mnie od mety, szybko maleje pozostały do upływu limitu czas. Gdy wjeżdżam do Lipnicy już jestem pewny sukcesu. Powoli docieram do boiska i bramki. Podający mi czytnik sędzia oznajmia - do końca limitu pozostało 20 sek.
W sprawie obsady punktu interweniuję u Bartka a później u sędziego głównego Karola. Zupełnie bez potrzeby. Rozmowa z tymi, którzy punkt zaliczyli pozbawia mnie złudzeń. Byłem blisko a nawet bardzo blisko miejsca w którym punkt był rozstawiony - poniżej skarpy którą jechałem - ale na punkcie PK14 nie byłem.
Kłopoty z odnalezieniem PK20, klęska na PK14 sprawia, że przez ostatnie 3 godziny jazdy odnajduję tylko 1 punkt. Kondycyjnie sprawiam się bez zarzutu 205 pokonanych kilometrów, mój rekord w czasie harpaganowej jazdy 11 godz. 18 min. Koncepcyjnie i orientacyjnie fatalnie 13 pk, 46 punktów przeliczeniowych i najgorsze w historii udziału w Harpaganie miejsce 35.
Tym razem niemal cała trasę (poza zaliczeniem PK10) pokonywałem zupełnie samotnie. Napotkałem licznie nadjeżdżających z przeciwnej strony znajomych i nieznanych mi uczestników. Pora by zidentyfikować tych nielicznych wymienionych w relacji:
Piotrek - P.Banaszkiewicz,
Stasiej - Stanisław Ruchlicki,
Ula - U.Wojciechowska,
Paweł - P.Brudło.
Statystyka:
Dystans - 205,0 km
Łódź, 2011r.
Czas trasy - 11 godz. 59 min.
Efektywny czas jazdy - 11 godz. 18 min.
Przestoje - 42 min.
Prędkość średnia - 18,12 km/godz.
Prędkość maksymalna - 49,6 km/godz.
Punkty kontrolne - 13
Punkty przeliczeniowe - 46
Miejsce na mecie - 35