.
Przedstartowe prognozy pogody nie są zachęcające. Pomimo tego do Garmina wgrywam ślad prowadzący z Zawiercia przez niezaliczone jeszcze przeze mnie jurajskie gminy, prosto do bazy. Jednocześnie kupuję bilet do Zabierzowa skąd do bazy w Kobylanach będę miał jedynie 10 km. Za Radomskiem zaczyna sypać śnieg. Później tylko niewielka mżawka. W Zawierciu muszę podjąć decyzję i wybieram jazdę rowerem. Może nie będzie aż tak źle.
W drodze na przemian: mżawka, opady deszczu a czasami i śniegu. Już nie raz się przekonałem, że złe prognozy zawsze się sprawdzają, te dobre niekoniecznie. Do tego na kręcącej w różnych kierunkach drodze zdarzają się odcinki prosto pod silny wiatr. Przed deszczem ma mnie chronić lepsza kurtka p-deszcz., ochraniacze na kolana, górę spodni przyczepiony u pasa kawałek foliowego obrusa. Po kilkunastu kilometrach nie ma już odwrotu. Jeżeli nie chcę się zamienić w sopel lodu muszę jechać i to jechać bez zbędnych postojów.
Po 6 godzinach jestem już na miejscu. Chociaż organizatorów (zresztą zgodnie z planem) jeszcze nie ma, do szkoły wpuszcza mnie dyżurująca tam kobieta. Pomimo "nieprzemakalnej" kurtki jestem przemoczony i ubłocony, po zaledwie kilku krótkich odcinkach w terenie. Czy przy tak intensywnych opadach przestała mnie chronić kurtka czy zwyczajnie spociłem się, przyjdzie sprawdzić innym razem.
Prognozy na kolejny dzień są już bardziej pomyślne i również się sprawdzają. W nocy chwyci mróz i lekko posypie śnieg. To co najgorsze, czyli pchanie roweru po gliniastych drogach, ominie nas. Przed startem dostajemy komplet map: 2 mapy formatu A3 + specjalna mapka A4 odcinka specjalnego. Ilość punktów kontrolnych prawdopodobnie zbliża się do 100 (nie próbowałem nawet liczyć). Do wyboru do koloru o wartości wagowej od 20 do 90 punktów przeliczeniowych. Większość z lampionami i perforatorami, duża część zaliczana na podstawie odpowiedzi na zadane pytanie lub wykonanego na miejscu zdjęcia. Zgodnie z zasadami rogainingu nikt nie ma szans by zaliczyć wszystkie. Warunki na trasie są tak trudne, że nawet najlepsi nie zbliżą się do wyniku 50%.
Rzut oka na mapę wskazuje, że powinienem ruszyć w kierunku punktów najbardziej wartościowych oraz najgęściej położonych. Ponieważ nie znam dobrze terenu zawodów, dopiero później dowiem się, że jest to najbardziej pagórkowata część terenu.
Ruszam do najbliższego punktu na wschód od bazy. Gdy po zaliczeniu kilku punktów dotrę do skraju mapy, jadąc w przeciwnym kierunku będę zbierał kolejne najbardziej wartościowe punkty. Ostrożna jazda asfaltową drogą (trzeba przyzwyczaić wzrok do czytania mapy). Razem ze mną w kierunku wybranego punktu zmierza kilku rowerzystów. Wśród nich znani z innych maratonów Agata i Bartek Adamczyk. Początek zawodów, więc mam jeszcze siły by wjechać niemal na szczyt pagórka. PK71 - szczyt skały.
Niepozorną ścieżynką schodzę (zsuwam się) za prowadzącym Bartkiem. Docieramy do wylotu wąwozu. Gdzieś wyżej znajduje się poszukiwany twór natury. Wzdłuż spływającego z góry strumyka prowadzi wąska, pokryta zlodowaciałym śniegiem ścieżynka. Jadąc tędy trzeba zachować maksymalną ostrożność. Na kilku odcinkach schodzę z roweru. Kiedy pochylenie wąwozu wzrasta i jazda przestaje być możliwa, zostawiam rower i ruszam pieszo. Mijam jakiś próg nie zauważając lampionu, umieszczonego de facto po przeciwnej stronie drzewa. Po kilkudziesięciu metrach zawracam i perforuję kartę. PK62 - wodospad.
Mijam znajomych, z uporem ciągnących ze sobą sprzęt. Do znajdującej się u góry wąwozu szosy jest kilkaset metrów niewiadomej jakości ścieżki. Przede mną dużo dłuższa trasa: zjazd do wylotu dolinki i kilka kilometrów asfaltowej, prowadzącej w górę, drogi. Który wariant był lepszy trudno ocenić ale zdaje się, że na kolejnym punkcie byłem jednak kilka minut wcześniej.
Zjeżdżam z drogi w kierunku znajdującej się tuż obok drogi turystycznej wiaty. Gdzieś tutaj znajduje się punkt bez perforatora. W zamian tego długi i nie do końca jasny - dla grupki bikerów, którzy tu dotarli - opis: "X71 - Pomnik - Nie wyrazi 1000 słów, bólu tamtych dni i czasów. Podaj liczbę orlich głów, nad wodami, pośród lasów." Opis uzupełnia napis na mapie "Granica kultur: -)". Taka zagadka niemal przewyższa moje umiejętności intelektualne. Nie ma wyjścia trzeba polubić i takie punkty i takie zadania. Chwilę debatujemy nad tablicą upamiętniającą granicę, która przebiegała wzdłuż płynącej tu rzeczki. Wreszcie trzeba podjąć decyzję. Odpowiedź 3 jest chyba tą prawidłową. Żadnego innego pomnika w tym miejscu nie znajdziemy. Dla pewności cykam fotkę tablicy z rowerem.
Jadę dróżką wzdłuż płynącej tu rzeczki do kolejnego punktu. Ślady kół powinny być najlepszym drogowskazem. Oooops!!! Ślady nie kończą się przed punktem. Nie przewidziałem tego, że do tego miejsca można dojechać również od przeciwnej strony. Pokonałem zbyt dużą odległość, kierunek jazdy również nie zgadza się. Zawracam. Porzucam rower obok innych pozostawionych nad rzeczką. Do stojących nad wysoką, stromą skarpą ruin trudno się wdrapać nawet mając wolne ręce. Na dzisiejszym rajdzie rowerowym niewiele punktów będzie można zaliczyć nie zsiadając z roweru. PK90 - Dąb w ruinach zamku.
Olewam (może niepotrzebnie) znajdujący się niecały kilometr dalej PK42 - szczelina w skale i ruszam w kierunku bardziej wartościowych punktów. Długi asfaltowy przelot w poprzek jurajskich pagórków. Od podjazdu na pierwszy punkt zrzucam łańcuch na małą tarczę i tak przejadę niemal całą trasę. Pokonuję kolejne wzniesienia i zjeżdżam ostro w dół. Płaskie odcinki? - tu niemal się nie zdarzają.
Tym razem punktu nie trzeba będzie szukać. Krzyż stojący na samotnym stromym pagórku widoczny jest już z daleka. Daleko trudniej będzie się tam wdrapać. Wciągam rower na skarpę porośniętą krzakami. Tu kilka metrów od asfaltowej drogi (chyba) bezpieczny będzie na mnie czekał aż wdrapię się po stromym obsypanym śniegiem zboczu w górę, zaliczę punkt i zsunę się tą samą drogą w dół. PK50 - Krzyż.
Szybki przejazd asfaltem i gruntową drogą w kierunku zaznaczonych na mapie skał. Napotkany na miejscu biker wskazuje mi furtkę przez którą dostanę się do podnóża grupy jurajskich skał. Na znajdujących się tam tablicach informacyjnych znajdę odpowiedź pozwalającą zaliczyć umieszczony tu wirtualnie (tzn. zaznaczony na mapie) punkt. "50x - Tablica informacyjna - Ranią palce szukając uchwytu, wciąż wyżej i wyżej - niemal do Boda. Nowe trasy - ich powód zachwytu. Jaką nazwę nosi 53-droga?". Spisuję mrożącą krew w żyłach moich i zapewne początkujących wspinaczy, nazwę. Sorry ale już jej nie pamiętam.
Przede mną kolejny z najbardziej wartościowych punktów. Nie sprawiający problemów dojazd. Wzgórze widoczne już z dalszej odległości. Nieco bliżej można zobaczyć stojący na szczycie słup. Dojazd w pobliże punktu niemożliwy. Prowadzenie roweru też nie ma sensu. Rower zostawiam na skraju pola, tuż obok dróżki. Ostatnie kilkaset metrów pokonam już pieszo. PK91 - Słup triangulacyjny.
Przede mną kolejny dłuższy przejazd. Cel to położone obok siebie punkty o wartości 70 i 80 pkt. przeliczeniowych. Kiedy polne drogi są zmrożone i obsypane śniegiem, dla mnie jedyną bezpieczną opcją jest wybór dłuższych ale asfaltowych dróg. Jadąc mam czas by układać sobie kolejne odcinki trasy, wybierać najwartościowsze punkty i sposoby ich zaliczenia.
Skręcam w boczną drogę. Przez chwilę jadę gruntową dróżką. Dalej robi się zbyt stromo, żeby jechać. Zresztą ścieżka/droga zaznaczona na mapie gdzieś ginie pod cienką warstwą śniegu. Brak rowerowych śladów wskazuje, że poza piechurami nie było tu przede mną nikogo. Prowadzę rower przez las. Byle do góry. Pojawiają się wznoszące się powyżej grzbietu skałki. Grupka wspinaczy. Po chwili wracam do tego miejsca - to musi być tu. Pozostawiam rower przy prowadzącej granicą pól i lasów dróżce. Mam trochę szczęścia. Nie musze niczego szukać. "Skałkowcy" wskazują kikut rosnącego tu kiedyś drzewka ... "a tam obok jest tabliczka, której szukasz". "X80 - Tabliczka. Oto przed Tobą kolejne zadanie! Znowu w kartę wpisać coś trzeba! Kto schody wziął w posiadanie? Odpowiedzi szukaj przy kikucie drzewa". Schody, czyli droga wspinaczkowa nosi nazwę "Bukowe schody". Z odrobiną niepewności opisuję widniejącą na niewielkiej tabliczce postać jako "Duch gór?". Jako wyraz moich wątpliwości stawiam też znak zapytania. Gdyby coś miało się nie zgadzać cykam fotkę.
Sprowadzam rower do miejsca, w którym można już jechać (po co ja go ze sobą ciągnąłem?) i wracam tą samą drogą do odległego o zaledwie kilkaset metrów innego punktu. Z trudnością wciągam rower na wysoką kilkumetrową skarpę i ruszam na poszukiwania tego jedynego miejsca pomiędzy skałami. Skał wyrastających ze zbocza górki jest pod dostatkiem. Kiedy pierwsze zwiedzanie zbocza nie kończy się sukcesem, ruszam po śladach pozostawionych w śniegu przez piechurów - przecież w ten sposób "muszę" trafić do lampionu. Muszę ale nie trafiam. Schodząc niżej widzę nadciągające posiłki, znani i mniej znani rowerzyści. Po chwili po stromym zboczu przemieszcza się prawie 10 osób. Po kilkunastu minutach biegania jestem już zbyt wyczerpany i zniechęcony. Postanawiam pominąć punkt i ruszyć dalej. Z daleka słyszę głos Pawła Banaszkiewicza. Nie wiem czy przez przypadek, czy w wyniku dokładnego czytania mapy, odnajduje lampion wysoko przy skałach do których nikt się nawet nie zbliżył. Nad skałami widać krzyż, na mapie ten element jest niemal niewidoczny. PK72 - Przesmyk skalny.
Realizuję wcześniej obmyślony plan. Celem będzie kolejny z najbardziej wartościowych punktów. Góra, dół, znowu podjazd. Punkt znajduje się tuż obok drogi poprowadzonej wzdłuż strumyka drogi. Chociaż niewielka odległość drogi od punktu jest kusząca zwycięża rozsądek (poziomice są tu wyjątkowo gęste) i punkt będę zdobywał jadąc przez pola od przeciwnej strony. Po drodze trafia mi się punkt leżący tuż obok drogi leśnej prowadzącej pomiędzy skałami. Urocze miejsce. Wystarczy zsiąść z roweru wdrapać się kilkanaście metrów w górę i zainkasować 40 punktów. PK43 - Czarcie wrota.
Stromy pokryty śniegiem podjazd i robi się "prawie" płasko. Skręcam w polną drogę obok cmentarza. Długo nie nacieszę się jazdą. Chociaż widzę ślady opon roweru prowadzonego przez zaorane pole nie powielam tego błędu. Ruszam pieszo w kierunku porośniętego lasem pagórka. Na punkcie widokowym (widoki były naprawdę piękne i rozległe) znajduję lampion i kilka pudełek wypełnionych chałwą (punkt żywnościowy?). Opis punktu nie nasuwa w tym momencie wątpliwości. PK92 - Chałwa na wysokości.
Zapatrzony w asfalt pod kołami i kolejny tłusty punkt na mapie (PK81), nie zwracam uwagi na położony "tuż obok" asfaltowej drogi niewiele mniej wartościowy (X51 - Pomnik - 50 punktów przeliczeniowych). Wystarczyło skręcić kilkaset metrów i jadąc w większości również asfaltową drogą, by w ciągu kilka minut zaliczyć również ten punkt. Nic nie usprawiedliwia tego ewidentnego błędu. Jadę bezpiecznie dłuższym asfaltowym objazdem. Niewyraźną drogą przez pola - prowadząc rower. Pieszo na widoczne z daleka wzgórze. PK81 - Szczyt skały.
Spoglądam na mapę odcinka specjalnego. Na mapie tylko jakieś niewyraźne cienie - zarys rzeźby terenu. Nie jestem w stanie tego na gorąco rozszyfrować. Szkoda, bo w krótkim czasie można było zgarnąć znaczną ilość punktów przeliczeniowych. Niektóre z widocznych na tej mapie punkty (bunkry) są umieszczone również na podstawowej mapie. Później obok jednego z nich będę przejeżdżał. Czas na naukę, by w przyszłości takich wtop już nie było. Dzisiaj te punkty jednak sobie odpuszczam.
Nie szukam trudnej do identyfikacji drogi prowadzącej przez pola. Jadę asfaltem a później wyraźną gruntową drogą. Temperatura w południe chyba wzrosła bo na podłożu pojawia się woda. Na nic zdaje się ostrożna jazda. Jakiś zamarznięty rant nierównej drogi sprawia, że tracę równowagę. Przede mną ułamki sekund i zadanie by upaść bezpiecznie na twardy, zmrożony grunt. Oszołomiony wstaję i kilkadziesiąt metrów pokonuję pieszo. Stłuczone przedramię boli i przez najbliższe godziny będę obserwował i zastanawiał się czy to tylko silne stłuczenie czy nie doszło do jakiegoś pęknięcia.
Zaraz, ale gdzie jest moja karta startowa!!! Kieszeń kurtki, w której się do tej pory znajdowała jest pusta. Trzeba wracać. Kilkaset metrów podjazdu pokonuję prowadząc rower po oblodzonej drodze. Dziwię się w jaki sposób dojechałem bez upadku tak daleko. Kiedy po raz kolejny wchodzę na wzgórze z PK81. Coś mnie tchnęło. Przecież robiłem tu fotkę. Sięgam do kieszeni z aparatem. No i tak, to tutaj odnajduję "zagubioną" kartę. Oblodzonej drogi do X61 - Pomnik, nie mam zamiaru pokonywać powtórnie.
Zmiana planów. Przez las i jak sie okaże przez wzgórze pojadę do innego punktu. Zamiast wrócić na krótki odcinek asfaltu. Prowadzę rower jakimś (pewnie pieszym) szlakiem. Omijanie powalonych drzew. Przenoszenie roweru. Wreszcie po wątpliwym skrócie jestem z powrotem na drodze. Przy leśniczówce asfalt kończy się. Wznosząca się w górę leśna droga jest średnio przejezdna. Właściwie jestem już tak zmęczony, że nie próbuję nawet wsiadać na rower. Po wcześniejszej wywrotce, zjazd też nie jest już tak pewny i przyjemny. Wreszcie jakiś monument o imponujących rozmiarach. Kilkakrotnie czytam napisy na pomniku i tablicach informacyjnych by znaleźć odpowiedź na pytanie. "X73 - Pomnik. Niegdyś krwią, te zbocza splamione, stąpaj ostrożnie po czaszkach i kościach, zamknij na chwilę oczy strudzone, jaki dźwięk usłyszysz w ciemnościach?" Ten dźwięk to SYK WĘŻY.
Po morderczej trasie przez las czas na chwilę relaksu. Jadę asfaltową drogą w dół. Niepewnie skręcam w kierunku czynnego kamieniołomu. Nie jest źle, tuż obok drogi poprowadzony jest "chodnik" dla turystów korzystających z przebiegającego tędy szlaku turystycznego. Nadjeżdżający z przeciwka Krystian pyta się o zagubioną kartę startową. Niestety takiej nie widziałem.
Poszukiwanie odpowiedniego drzewa w środku lasu nie wydaje się oczywistym zadaniem. Dokładnie odmierzam odległość na mapie. Gdy odległość się zgadza rozglądam się wokoło. Jest połamane drzewo kilkadziesiąt metrów powyżej ścieżki. PK84 - Ruiny drzewa. Odmierzanie odległości było jak najbardziej uzasadnione. Moje drzewo jest jednym z wielu na odcinku specjalnym trasy pieszej. Czy już wspomniałem, że kilkaset metrów poprowadzonej wzdłuż wąwozu ścieżki pokonuję prowadząc rower? Kolejne kilkaset metrów pokonuję w ten sam sposób opuszczając punkt. W tym momencie średnia z "jazdy" spada poniżej 10 km/godz.
Wreszcie jest i asfalt. Szutrowa droga. Kamieniołomy. W jednym z nich znajduje się kolorowy lampion. Nie przepadam za punktami umieszczonymi w tak rozległych miejscach. To trochę jak szukanie igły w stogu siana. Śnieg powinien ułatwić zadanie. Liczę na ślady tych, którzy już tu byli. Zostawiam rower przy szlabanie i ruszam przed siebie. Najpierw wzdłuż górnej krawędzi. Później próbuję z innej strony. Drogą prowadzącą do wnętrza wielkiej dziury. Kiedy znajduję się w środku, odwracam się i z daleka widzę lampion na jednej z wewnętrznych skalistych ścian. Spotykam startującego tu na trasie pieszej Piotrka Zarzyckiego. Najkrótszą drogą, piaszczystym zboczem wydostaję się na górę. PK82 - Ściana kamieniołomu.
Mogę ruszać dalej. Mijam się z Krystianem, któremu nie udało się odnaleźć karty. Walczę z mokrym, oblepiającym opony śniegiem. Zjeżdżam w las do miejsca w którym znajdował się (i znajduje dalej) stary cmentarz. "X62 - Cmentarz. Spójrz na żniwo wojny i zarazy, co przetrwały niejednego życia bieg licz uważnie, jeśli trzeba dwa razy, ile krzyży, co zimę pokrywa śnieg". Krzyże dwoją i troją się w oczach. Trzeba to zrobić systematycznie, żeby nie pominąć ani jednego. Po 4 czy 5 próbie wybieram wartość powtarzającą się. W karcie startowej wpisuję bodajże 42 ale mogła być to zupełnie inna zaliczona przez organizatorów liczba.
Zaraz ale gdzie jest karta startowa!!! Tym razem skrupulatnie przeszukuję każdą kieszeń. Zaglądam nawet pod koszulę gdzie często wożę karty startowe. Nie ma. Teraz to zgubiłem ją naprawdę. Wracam do kamieniołomu. Mam szczęście, przy szlabanie spotykam Krystiana, jest też odnaleziona przez niego karta. Wypadła podczas wspinania się po zboczu kamieniołomu. Zawracam i po raz kolejny przejeżdżam tuż obok odwiedzonego wcześniej cmentarza. Dlaczego nie skręcam w dróżkę by zaliczyć odległy o ok. 1 km punkt - prawdopodobnie po gruntowej ale płaskiej drodze - PK68 - Korzenie drzewa pozostanie niezrozumiałą nawet dla mnie tajemnicą. W ten sposób rogainingu się nie jeździ. Później więcej czasu stracę na dotarcie do mniej wartościowych punktów.
Wybieram niewiele bardziej wartościowy X81 (a powinienem zaliczyć obydwa). Czyżby zmęczenie sprawiło, że wybieram punkt położony tuż obok asfaltowej drogi. "X81 - Kapliczka. Boża męka - kapliczki tej imię, wyniesionej wysoko pod chmury. Odczytaj jaka - i w lecie i w zimie najstarsza data zdobi marmury.," Myli mnie to "lato i zima" wpisuję środkową datę. Fotka kapliczki jest wystarczającym dowodem mojego pobytu w tym miejscu, więc Sędzina Główna nie robi problemu - punkt będę miał zaliczony. Porywisty wiatr i lekko sypiący śnieżek sprawia, że przez najbliższe kilometry będę czuł przemarznięte podczas postoju dłonie. Wyciągam na wierzch mapnika drugi arkusz mapy. Czas by przemyśleć co jeszcze najlepiej zaliczyć przed powrotem do bazy. Przez chwilę zastanawiamy się z Krystianem nad wyborem kolejnych punktów. Staje na wybranej przez mnie koncepcji. W bliskiej odległości znajduje się tu wiele punktów o różnej wartości.
Nawet nie próbuję utrzymać się za silniejszym zawodnikiem. Do najbliższego punktu obok szosy zjeżdżam w chwili gdy ten go opuszcza. X52 - źródło. Aspiracje masz do pudła? Ale czy historia Ciebie wspomni? Szkicuj prędko kształt więc źródła lecz o schodach nie zapomnij!!!". Narysowanie zmarzniętymi rękoma zbiornika w kształcie serca, do którego spływa woda, nie jest zadanie łatwym. Schody musi zastąpić kilka równoległych kresek. Cóż, gdyby dodatkowe punkty przyznawane była za walory artystyczne rysunku czy chociażby zgodność z oryginałem, to moje szanse na wzbogacenie konta byłyby zerowe.
Kilkaset metrów dalej mam do odnalezienia kolejne źródełko. To znajduje się na terenie klasztoru w Czernej. Uważna jazda sprawia, że docieram tu bezbłędnie i na poszukiwania kolejnego punktu pojadę razem z Krystianem. "X40 - Fontanna. Na laurach nigdy nie siadaj, chcąc skończyć z dobrym wynikiem prędko mi więc odpowiadaj kto jest źródła Strażnikiem". Patronem źródła - chociażby ze względu na jego położenie na terenie klasztoru - jest któryś ze świętych. Nawet nie próbuję przypomnieć sobie jego imienia.
Kolejny cel znajduje się gdzieś na obrzeżach czynnego kamieniołomu. Mijamy imponującą ale rozsypującą się konstrukcję sztuki budowlanej. Wygląda na wysoki kamienny most nad doliną i płynącym dołem strumieniem. Tuż przed kamieniołomem powinniśmy skręcić by dojechać do punktu. Po chwili wiadomo, że jesteśmy za daleko. Pewnie zmyliło nas ogrodzenie i potężna brama, której nie powinno tu być. Nie ma co wracać. Wybieramy inny wariant. Przejeżdżamy obok szlabanu i wartowni wjeżdżając na teren zakładu. Zakładowe drogi powinny doprowadzić nas do punktu od przeciwnej strony. Po przejechaniu kilkuset metrów dogania nas i zajeżdża drogę samochód. Próbujemy dyskutować i dowiedzieć się jak dotrzeć do widocznego na mapie starego baraku. Szeryf jest nieubłagany, nie podejmuje rozmowy, bez dyskusji mamy opuścić to miejsce w taki sam sposób w jaki tu dotarliśmy.
Wkrótce rozstajemy się. Krystian, bardziej uparty i jedzie odnaleźć inną drogę do punktu X82 - Budowla. Ja rezygnuję i jadę (mniej ambitnie) do kilku mniej wartościowych punktów. Długi asfaltowy podjazd. Skręcam w gruntową drogę. Przy drodze pomiędzy polami odnajduję kapliczkę i lampion powieszony na drzewie tuż obok. PK55 - Kapliczka.
Wracam na asfalt. W środku napotkanej miejscowości za niewielkim ogrodzeniem znajdę pamiątkową kolumnę. "X41 - Pomnik. Za swe krzywdy - prawo jarmarku otrzymała niegdyś ta miejscowość dumna. Przeto powiedz: z czyjej to woli w tym parku stanęła ta, OTO KOLUMNA". Fundatorem był jeden z polskich królów.
Posypujący śnieg sprawia, że wcześnie zaczyna zapadać zmrok. Czas na uruchomienie oświetlenia. Jadąc rozpoznaję asfaltową drogę i znajome kamieniołomy, po których jeździłem podczas ubiegłorocznego Irokeza. Jeździłem to trochę dużo powiedziane. Tą część trasy pokonywałem już pieszo z unieruchomionym (urwana przerzutka) rowerem.
Zabudowania i wielki plac obok drogi. Z tego placu odchodzi droga, która doprowadzi mnie na zachodni skraj kamieniołomu. Rozwidlających i krzyżującej się dróg przez pogórnicze tereny jest bez liku. Takie miejsce to teren doskonały do offroadowej jazdy. Po chwili już wiem, że w ten sposób nie trafię do punktu. Wycofuję się i trafiam na prawdziwą (tą zaznaczoną na mapie) drogę. Są też ślady odchodzące w głąb kamieniołomu. Pozostawiam rower i pieszo docieram do widocznego do z pewnej odległości lampionu. PK64 - Ściana kamieniołomu. Dochodzący gdzieś z oddali głos należy oczywiście do towarzysza jazdy po terenie czynnego kamieniołomy. Krystian zaliczył w tym czasie punkt przy kamieniołomie, z którego ja zrezygnowałem. Ostatecznie zajmie drugie miejsce z minimalną stratą do pierwszego na pudle Romka.
Tak na oko, ok. 1 kilometra dzieli mnie od "cennego" PK94 Krzyż morowy. Tylko i aż 1 kilometr + poszukiwanie położonego w pewnej odległości od tej drogi krzyża. Zmęczenie i rozsądek zwyciężają. Od bazy dzieli mnie prawie 20 kilometrów. Dla mnie decyzja może być tylko jedna. Wracam.
Dwie gleby (druga na oblodzonym asfalcie na terenie zakładu górniczego) na dzisiaj wystarczą. Ciemności i zmrożona nierówna droga sprawiają, że odległość dzielącą mnie od asfaltu pokonam prowadząc rower. Do bazy wrócę nieco okrężną drogą rezygnując z niepewnych prowadzących gruntowymi drogami skrótów. Mijam przedmieścia Krzeszowic, jadę przez Siedlec, odbijam bardzo na południe do Rudawy i dalej prosto na metę do Kobylan. Moim przeciwnikiem jest przeciwny wiatr i posypujący lekko śnieg. Są i plusy tak długiego powrotu. Średnia prędkość wzrasta prawie do 12 km/godz. a pokonany podczas rajdu dystans przekroczy 96 km. Brakujące do setki dystans z pewnością z nawiązką pokonałem pieszo szukając punktów. Na metę docieram z bezpiecznym 20 minutowym zapasem.
Za mną fantastyczny rajd, w bardzo ciekawym terenie. Jedyne czego można żałować to tereny i punkty do których nie udało się dotrzeć. Załączona mapka podobnie jak zgromadzone punkty to zaledwie ok. 25% całości.
Statystyka:
Dystans - 96,1 km
Przewyższenie - 1730 m
Czas trasy - 11 godz. 41 min.
Czas jazdy - 8 godz. 08 min.
Śr. prędkość - 11,8 km/godz.
Max. prędkość - 51,6 km/godz.
Zaliczone punkty 21
Punkty przeliczeniowe 1440
Miejsce 11 z 22