Zabrakło świeżości
Bikeorient 2013 (ed.1) - Wzniesienia Łódzkie
Łódź-Łagiewniki, 27.04.2013 r.
(relacja)
relacje z innych imprez
powrót

Z mieszanymi uczuciami zmierzam na start rozgrywanego w Lesie Łagiewnickim i sąsiadujących z lasem terenem Wzniesień Łódzkich. Jazda po dobrze znanym terenie to duży handicap przy poszukiwaniu punktów kontrolnych. Czy potrafię go wykorzystać?

Na kilka minut przed startem dostajemy 2 mapy formatu A3. Kiedy próbuję ogarnąć kolejność zaliczania punktów umieszczonych w Lesie Łagiewnickim dociera do mnie, że część z nich mogę zaliczyć dopiero po powrocie z większej pętli. Brak czasu na modyfikację planu. Nie chcąc tracić czasu natychmiast po sygnale startu ruszam by zaliczyć punkty rzadko rozrzucone w zachodniej części lasu. Na początek najbliższy bazy szczyt wzniesienia i PK5. Miejsce poznałem gdy kiedyś sam umieściłem tu punkt kontrolny. Duży lampion w bezlistnym o tej porze roku lesie widoczny już z daleka.

Najkrótszą trasą, leśnymi ścieżkami i dróżkami docieram do przecinki z linią wysokiego napięcia. Bez patrzenia na mapę skręcam w lewo. Po kilkuset metrach spostrzegam pomyłkę i razem z nadjeżdżającymi z tyłu bikerami odnajduję na skraju lasu PK2.

Odwrót i wzdłuż torów docieram do ścieżki rowerowej obok ul. Łagiewnickiej, skręcam w Czapli i równiutkim asfaltem mknę na północ. Nie wyczuwam odległości na dokładnej mapie. Szczęśliwie widok idących wzdłuż rowu zawodników przerywa beztroską jazdę. Spoglądam na tabliczki z ulicami: Mrówcza i Kuropatwy. Skręcam w polne drogi i po chwili jestem przy ogrodzeniu PK10.

Czas na punkty, które mógłbym zaliczać niemal z zamkniętymi oczami Dojazd asfaltami prawie do narożnika ogrodzenia szpitala PK4. Dalej doskonale znana Ruska Góra PK1 i szybki zjazd w kierunku narożnika lasu - PK8 z punktem żywieniowym.

Wysysam ćwiartkę pomarańczy, zmieniam mapę. Jadąc w kierunku najbliższego robię to na co brakło czasu przed startem - analizuję położenie kolejnych punktów kontrolnych. Namierzam punkt PK15 tuż obok jednej z porośniętych trawą dróżek przecinających zbocze wzniesienia. Bez wahania jadę znaną drogą mijając tabliczki zakaz wstępu i teren prywatny. Punkt PK13 będę atakował od południa. Namierzenie dzikiej żwirowni i niewyraźnej, porośniętej trawą dróżki przestaje stanowić problem gdy już z daleka widzę zawodnika zaliczającego punkt.

Przede mną dłuższa droga na zachód i jedyna jak do tej pory wątpliwość dotycząca wyboru kolejności zaliczania punktów 18, 19 i 20. Rozważam dwa niemal równoważne warianty. Wreszcie decyduję się. W Dobieszkowie wybieram krótki, ostry podjazd utwardzoną drogą. Tylko najpierw muszę ten punkt zaliczyć. Znając dobrze teren zaczynam jechać na pamieć, skręcam w prawo, na północ. Bezskutecznie okrążam cypelek wystającego ze zwartego kompleksu lasu nie znajdując lampionu. Co jest nie tak? Uważnie spoglądam na mapę i odnajduję PK18 na wzniesieniu odległym o blisko kilometr na południu. Jazda na bez spoglądania na mapę nie była najlepszym rozwiązaniem.

Szybki zjazd w dół wzdłuż ściany lasu, kawałek asfaltowej drogi i jazda lekko wznoszącą się polną drogą. Skrzyżowanie dróżek i przydrożny krzyż to kolejne dobrze mi znane miejsce PK19. Mijam nadjeżdżającego z przeciwnej strony Piotrka Buciaka. Moje nogi powoli odmawiają posłuszeństwa. Brak mi potrzebnego do jazdy w ciężkim terenie depnięcia. Wychodzi brak dostatecznie długiego odpoczynku po ubiegłotygodniowym Harpaganie.

Aby dać chwilę wytchnienia drżącym z wysiłku, ciężki skrót omijam nieco dłuższym asfaltem. Na polnym dojeździe do PK20 mijam się z moim faworytem do zwycięstwa Adamem Wojciechowskim.

Za Głogowcem skręcam jadąc wzdłuż rozpoczętej budowy autostrady A1. Rozmiękczone przez gąsienice cieżkiego sprzętu pole. Lekkie wzniesienie. Szerokim łukiem omijam łapę wielkiej koparki. Przede mną już tylko zjazd w dół i odnalezienie ruin (fundamentów) budynku PK17.

Na trasie pojawia się coraz więcej bikerów. Pewnie jadę w kierunku znanego z imprez na orientację wzgórza Janów. Tylko dzięki znajomości terenu na punkt PK14 poniżej głównego szczytu udaje mi się dotrzeć razem z jadącym dużo szybciej zawodnikiem. W kontekście szybkości z jaką się wlekę słabo oceniam swoje szanse na dobre miejsce na mecie.

Po chwili wahania rezygnuję z najkrótszego zjazdu "na krechę" do najbliższej drogi. Prowadzenie roweru przez pola nie jest tym czego teraz najbardziej pragnę. Odwrót przez szczyt i szybki zjazd do asfaltowej drogi. Najkrótszą drogą czyli zielonym szlakiem a następnie asfaltowymi drogami zmierzam w kierunku ostatniego punktu na dłuższej pętli. Mijam dróżkę prowadzącą na pozostałości ewangelickiego cmentarza. Zawracam. Zatrzymuje mnie starszy pan wyrównujący drogę obok domu. Wysłuchuję opowieści o 20 rowerzystach, którzy już jego drogą przejechali niszcząc trawę tak, że jego krowy nie będą miały co jeść. Mam rower zostawić przy drugiej bramie i dalej iść pieszo. Nie wygląda to tak, źle - krótka trawa na twardym podłożu - za tydzień nie będzie po naszej bytności nawet śladu. Krowy z pewnością nie zdechną z głodu - przynajmniej nie z naszego powodu. PK16 opuszczam już z drogą po przeciwnej stronie.

Zaliczam tradycyjny punkt łódzkich imprez na orientację czyli "górę śmieciową" - PK6. To doskonały punkt widokowy ale na rozglądanie się po okolicy nie mam nawet chwili czasu. Przede mną ostatnie 5 punktów kontrolnych, trasa układająca się w logiczną całość. Szybki zjazd w dół i jestem na niewielkim wzniesieniu PK9. Miejsce, którego odnalezienie jeszcze jesienią sprawiało dużo kłopotu. Teraz lampion punktu kontrolnego widoczny jest z daleka.

Z niepokojem jadę w kierunku kolejnego punktu, który umieszczony w miejscu raczej mało charakterystycznym obok starej żwirowni. Jeżeli pomylę się w plątaninie leśnych ścieżek mogą być kłopoty. Mogą ale nie są - lampion punktu kontrolnego jest widoczny z daleka PK11. Prosta leśna droga w kierunku pozostałości kolejnej żwirowni. Na skraju lasu biwakuje Paweł Brudło, tym razem jako osoba towarzysząca dwóm małym szkrabom, rozpoczynającym przygodę z rajdami na orientację. W oddali widać już lampion PK3. W kierunku punktu jadę przez zryte przez dziki nieużytki.

Przyjemny zjazd wzdłuż skraju lasu, upierdliwy podjazd szczątkową polną drogą i zdobywam wzgórze z PK7. Szybki powrót w kierunku bazy. Po drodze zgarniam ostatni, położony koło znanego paśnika dla zwierząt PK12.

Po 3 godzinach i 25 minutach jazdy melduję się na mecie. Taki czas wystarcza do zajęcia 4 miejsca. Wynik, który brałbym w ciemno przed startem a nawet w czasie trwania zawodów teraz pozostawia lekki niedosyt. Poprzedzający mnie w klasyfikacji Radek wyprzedza mnie o 2 minuty. Dużo, dużo więcej straciłem robiąc niewytłumaczalne błędy w pobliżu kilku punktów kontrolnych. Najlepsi Adam i Piotrek przyjeżdżają na metę z blisko 20 minutową przewagą. Żeby powalczyć o zwycięstwo nie wystarczyłaby bezbłędna jazda. Musiałbym jechać znacznie szybciej a na to niestety zabrakło świeżości.

Statystyka:

Dystans - 60,37 km
Czas trasy - 3:25
Efektywny czas jazdy - 3:13
Przestoje - 12 min.
Prędkość średnia - 18,75 km/godz.
Prędkość maksymalna - 45,5 km/godz.
Miejsce - 4
Kolejność PK - 2, 5, 10, 4, 1, 8, 15, 13, 18, 19, 20, 17, 14, 16, 6, 9, 11, 3, 7, 129

Łódź, 2013 r.

Krzysztof Wiktorowski (wiki) - nr 93
e-mail: wiki256@gmail.com


powrót