BikeOrient 2007 - Wolbórz 1 lipca 2007 r.

(krótka relacja)

relacje z innych imprez


Więcej na stronie http://www.bikeorient.prv.pl/

Wczesna pobudka, śniadanie i spokojny dojazd na miejsce startu przed siedzibę gminy Wolbórz. Pomimo wczesnej pory zaskakuje mnie spory ruch: samochody, rowery, organizatorzy i uczestnicy imprezy. Jak na pierwszą edycję imprezy wystartuje w niej duża ilość zawodników z najbliższej okolicy (Łódź, Piotrków) ale również z odległych zakątków Polski.

Rejestracja. Przygotowania. Rozmowy ze znajomymi. Wreszcie zbiórka na starcie. Rozdanie map a po kilku minutach start. Na początek przejazd z policyjną obstawą przez ruchliwą szosę krajową. Mam już wyrobione zdanie co do kierunku i kolejności zaliczania punktów kontrolnych (PK) rozłożonych wokół jeziora. Nie oglądając się na innych ruszam do przodu. Na początek znaną z prologu drogą w kierunku PK8. Obok mnie jedzie Robert Bobiński z Warszawy. Kiedy zatrzymujemy się przy przecince prowadzącej w kierunku punktu nadjeżdża jeszcze 2 zawodników. Inni pozostali daleko z tyłu. Szybkie perforowanie karty startowej i już tylko we dwójkę ruszamy dalej.

Bezbłędnie, najkrótszymi drogami/przecinkami docieramy na PK2 i punkt żywieniowy. Z zaproszenia do posiłku nie korzystamy. Asfaltowa a później gruntowa droga do PK10 nieoczekiwanie kończy się. Gwałtownie hamuję przed ścieżynką prowadzącą na mostek dla pieszych. Robert zaskoczony moim manewrem zalicza glebę i bolesne otarcie uda. Pokonujemy malowniczy mostek nad Luciążą. Chwila rozmowy z obstawą punktu i jedziemy dalej. Łąkami, leśną drogą, wreszcie krajówką w kierunku Sulejowa. Za mostem na Pilicy kierujemy się w kierunku PK7. Początkowo przyjemną asfaltową drogą przez Prucheńsko a dalej już mniej równymi polnymi i leśnymi drogami na północ - prosto do PK7 przy leśniczówce. Teraz jazda przez las w kierunku kolejnego punktu. To tu, podejrzanie szybko, spotykamy pierwszego zawodnika zaliczającego punkty z przeciwnego kierunku. Mija nas Piotr Jęczmnieniak.

Bezbłędnie wyjeżdżamy na skraj lasu. światło odbijające się od koszulki w której mam mapę uniemożliwia kontrolowanie trasy. Jadąc nieco na pamięć piaszczystą drogą docieramy - ale nie do punktu przy zabudowaniach. Jesteśmy na szosie. Nie mam ochoty na powrót pokonaną dopiero co drogą. Jedziemy asfaltem. Pierwsza wpadka "kosztuje" nas dodatkowe 2 km. Zmęczenie daje się we znaki. Chyba dlatego do PK5 wybieramy (ja wybieram) łatwiejszą i bezpieczniejszą orientacyjnie ale dłuższą (+1km) asfaltową drogę przez Bukowiec. Po chwili zaliczamy też odległy o 3 km asfaltem PK3.

W drodze do PK1 zupełnie bez sensu skręcam z asfaltu w niebieski szlak i trasę zbliżonej długości pokonuje nie po równym asfalcie a po leśnych drogach i ścieżkach. Zatrzymujemy się tylko na chwilę na punkcie żywieniowym. Banan, uzupełnienie napojów, których i tak nie brakuje w bidonie i dalej asfaltową drogą. Tama na Pilicy, Swolszewice i zjazd nad brzeg Zalewu (PK4). Niepotrzebny powrót do asfaltowej drogi (+ 1 km). Trasę do PK6 i dalej do mety będziemy mogli już pokonać bez opuszczania asfaltu. Żeby nie było zbyt łatwo wracamy pod wiatr. Mnie zaczynają łapać skurcze. Na prowadzenie wychodzi Robert. Chowając się z tyłu próbuję rozmasować stwardniałe mięśnie. Kiedy na jednym z ostatnich podjazdów zostaję nieco z tyłu. Robert solidarnie zwalnia. Wiem, że jest już naprawdę blisko. Po wyjeździe z lasu widać "krajówkę" i zabudowania Wolborza. Przejazd przez skrzyżowanie w stylu kurierów rowerowych i bez ścigania razem mijamy linię mety na 3 miejscu. Przed nami oprócz Piotrka, zameldował się Konrad Wtulich z Mławy.

Okazuje się, że organizatorzy nie przewidzieli takiej sytuacji. Zaskoczeni wynikami podejmują niespotykaną na innych imprezach "uznaniową" decyzję. Nie wiem co zadecydowało o tym że mnie przyznali 3 a Robertowi 4 miejsce: losowanie, moja znajomość z organizatorami czy może sugestie Roberta? Fotokomórki nie zauważyłem.

Impreza zorganizowana wzorowo (to opinia znajomych z którymi rozmawiałem). Liczne nagrody. Trasa szybka i łatwa orientacyjnie. Punkty łatwe do odnalezienia. Pośpiech w ich zaliczaniu sprawił, że nie zawsze udało mi się znaleźć najlepszy wariant przejazdu między nimi. W stosunku do optymalnego przejazdu udało mi się dołożyć ponad 4 km.

Zwyciężył zdecydowanie Piotr Jęczmieniak. Jechał o blisko 1 km/godz szybciej i dodatkowo zrobił to zdecydowanie krótszą drogą.

Dane z licznika:

Dystans - 76,3 km
Czas trasy - 3 godz. 15 min.
Czas jazdy - 3 godz. 06 min.
Sr. prędkość - 24,7 km/godz.
Max. prędkość - 42,8 km/godz.

Najważniejsze, że organizatorzy obiecali zorganizować imprezę po raz kolejny za rok. Miejmy nadzieję, żę mając do czynienia z doświadczonymi podczas I edycji imprezy zawodnikami zdecydują się na wybór trudniejszej trasy, satysfakcjonującej również orientalistów odczuwających pewien niedosyt po zaliczeniu tegorocznego maratonu.

P.S.
Do mojej relacji z Prologu wkradł się błąd. Pyszny kompot o czerwonej barwie był oczywiście z porzeczek a nie jak napisałem z rabarbaru. Na mecie czekała na mnie 1,5 litrowa butelka tego pysznego napoju z etykietą kampot z rabarbaru i dopiskiem "etykieta zastępcza".


Łódź 19.06.2007r.

Krzysztof Wiktorowski (wiki) - nr 75
e-mail: wiki@bg.umed.lodz.pl

powrót