Zimowy Alleycat

Wspomnienia Zabieram - Ossa Alleycat

26 stycznia 2007 r.

(relacja)
relacje z innych imprez
powrót

Zdjęcia: Expres Ilustrowany - fot.1 przed startem, fot.2 w holu dworca


Alleycat (jazda na orientację po mieście) - słowo, którego nie znałem jeszcze kilka tygodni wcześniej przed grudniową imprezą. Wówczas odczuwałem wielką tremę. Teraz, pomimo że wiem "czym to się je" też odczuwam lekki niepokój. Co tym razem wymyśli Ossa organizator i pomysłodawca trasy "Wspomnienia Zabieram"? Wbrew wcześniejszym obawom pogoda wydaje się sprzyjająca. Spadająca wieczorem temperatura i zaczynający sypać śnieg sprawia, że znika śniegowe błotko i kałuże wypełnione solanką. Warunki, jak przystało na koniec stycznia iście zimowe. Ulice białe. Tylko grupa takich szaleńców jak my, może pokonać całą trasę bez upadków (no, prawie bez upadków). W miejscach wątpliwych - zakręty, hamowanie, pokonywanie torów tramwajowych asekuruję się opuszczoną do dołu nogą.

Przedłużające się oczekiwanie na start sprawia, że zaczynamy marznąć (później będzie już tylko zbyt gorąco). Wreszcie wszyscy są, możemy otworzyć trzymane od dłuższego czasu w rękach koperty i przeczytać Manifest, tzn. opis punktów i czynności które trzeba wykonać by zaliczyć całą trasę. Dreszczyk emocji, szybko przebiegam wzrokiem opis miejsc, które trzeba będzie odwiedzić. Podstawowa trudność to nie tylko identyfikacja ich położenia ale błyskawiczne określenie optymalnej kolejności ich zaliczania. Prawdziwy scorelauf, prawdziwa masakra. Tu nie wystarcza znajomość miasta (nawet od 50 lat) tu potrzeba wyobraźni. Jak ocenić (bez mapki - na studiowanie planu miasta szkoda czasu), jaka kolejność zaliczania jest najlepsza? To wyzwanie dla tych, którzy znają miasto praktycznie - kurierów rowerowych. Jest ich tu większość.

Widzę, że nic rozsądnego w krótkim czasie nie wymyślę. Ruszam za jedną z osób która "już wie". Wkrótce tworzy się mała grupka. Na początek wybieramy Wydział Sportu UŁ na ul. Styrskiej. Spisujemy napis z tablicy. Za prowadzącym Aptekarzem pokonuję rondo Solidarności najkrótszą drogą po torach tramwajowych - niestety śniegu jest tyle, ze jechać się tu nie da. Spisujemyu napis ze szkoły przy ul. Pomorskiej.

Kolejne 2 punkty - ul. Zielona i Kościuszki. Ilość prętów w jednym z okien na Zielonej - tu już grupka rozrasta się do 9 osób (spośród 15 startujących). Jazda po opustoszałych o tej porze roku i dnia ulicach nie sprawia większych trudności. Co najwyżej słychać okrzyk uczestnika imprezy jadącego z przodu - "czysto, jedziemy" i nie trzeba się nawet rozglądać czy nie nadjeżdża samochód.

Długi przebieg w okolice dworca Łódź-Kaliska - po krótkim poszukiwaniu odnajdujemy miejsce "samoobsługowej przechowalni bagażu". Oczywiście szafki na bagaże są na holu dworca - niby gdzie miałyby być. Spisujemy numer telefonu i adres strony internetowej firmy obsługującej przechowalnię.

Prosto, główną ulicą jedziemy do kina SilverSkrin. Tu zadanie polega na zabraniu jednej z reklamówek rozłożonych w holu. Widok rowerów rozrzuconych w przedsionku wprawia w osłupienie ochroniarza. Szybko wyciąga telefon, by wezwać posiłki. Rozmowę kończy w połowie zdania. Znikamy równie błyskawicznie i nieoczekiwanie - jak pojawiliśmy się.

Na mapie Alleycata pozostają tylko dwa punkty - ul. Milionowa i ul. Tatrzańska. To już moje tereny więc wychodzę na prowadzenie. Problemem pozostaje kolejność zaliczenia tych miejsc. Na początek najdalszy punkt - Przybyszewskiego (ilość klatek w bloku przy ryneczku), w drodze powrotnej szkoła na Milionowej. Tu przykra niespodzianka - niskie zmniejszające się numery 14, 12 .... my szukamy szkoły przy Milionowej 68. Ulica ewenement, przed supermarketem Carrefour na ul. Przybyszewskiego kończy się nagle by pojawić się dopiero kilkaset metrów dalej za torami kolejowymi. W którym miejscu tej ulicy znajduje się kolejna poszukiwana szkoła nie mam pojęcia. Wiem, że najkrótszą drogą dojedzie się tam pokonując wiadukt na Przybyszewskiego. Moja koncepcja pokonania trasy nie wzbudza zaufania u innych uczestników Alleycata. Ruszają za jednym z kurierów ul. Niciarnianą. Wkrótce liczę liczbę kolumn przed szkoła i ilość okien ostatniego piętra szkoły. Samotnie odjeżdżam w kierunku punktu gdzie znajduje się meta. Grupa z którą dotąd jechałem wybrała "skrót" dłuższy być może nawet o kilkanaście minut.

Do wykonanie pozostaje mi ostatnie zadanie i powrót na metę. Zakup produktu za jedyne 49 groszy - dokładnie za 49 groszy. Perfidne zadanie, ale kurier powinien radzić sobie z każdym wyzwaniem. Zatrzymuję się przy sklepie Żabka. Zmęczony z trudnością łapę powietrze i artykułuję w czym sprawa. Niestety tu niepowodzenie. Jadę w kierunku mety, o ile dobrze pamiętam - gdzieś obok skrzyżowania Rodakowskiego - Al.Politechniki. Nie widzę żadnych oznak by byli tu organizatorzy czy ktokolwiek z Alleycata. Na później zostawiam znajdujący się tuż obok kiosk spożywczy. Sięgam do tylnej kieszeni spodni, by doczytać szczegóły z Manifestu. Szukam, ... druga kieszeń. Kieszeń jest pusta - po chwili dociera do mnie prawda. Kartki wypadły gdzieś na ostatnim odcinku trasy. Wracam po własnych śladach. Koło katedry spotykam Aptekarza - jak się okaże zwycięzcę Alleycata. Razem zdążamy na metę w podziemnej kawiarence. Z braku karty, zakup czegokolwiek nie ma już sensu. Czuję przyjemność z dwugodzinnych zmagań na ośnieżonych ulicach miasta. Przecież od zwycięstwa dzieliło mnie (gdyby nie zgubiona karta) tylko zakup za kwotę 49 groszy, na co miałem jeszcze ok. 10 minut. Ostatecznie Ossa umieszcza mnie na 8 miejscu.

Pewnie ciekawi jesteście co kupili inni - Aptekarz - kawę. Kilku kurierów po jednym jabłku - na wagę.


Więcej na cyklomaniak.pl

Krzysztof Wiktorowski (wiki) - nr 5
e-mail: wiki@bg.umed.lodz.pl


powrót